To, niestety, nie jest czarnowidztwo, tylko realia. Mówią o tym zresztą sami Białorusini szukający w Polsce bezpiecznego schronienia przed coraz bardziej radykalizującym się dyktatorem. „Wcześniej już dostawałem groźby, teraz to się nasiliło. Piszą mi, że jesteśmy następni w kolejce, że nie będą nas porywać i wywozić na Białoruś, tylko rozstrzelają w Warszawie. Piszą też, że wybuchnie nasze biuro” – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Sciapan Puciła, współpracownik Pratasiewicza i współzałożyciel opozycyjnego kanału Nexta, który od ponad roku mieszka w Warszawie.
Czytaj też: Dlaczego Polska jest bierna w sprawach białoruskich?
Ponury precedens Łukaszenki
Puciła nie przesadza. Porwania i zabójstwa działaczy opozycyjnych to specjalność chociażby Rosjan, którzy – również pod radziecką flagą – robią to od dziesięcioleci. Przykłady Aleksandra Litwinienki czy Skripalów zna chyba każdy, a nie jest tajemnicą, że rosyjskie i białoruskie służby ściśle ze sobą współpracują.
Do tego typu działań w ostatnich latach posuwali się również inni – m.in. Wietnamczycy, którzy w 2017 r. porwali z Niemiec dysydenta, a następnie przerzucili go przez Czechy do kraju. Reżim irańskich ajatollahów ma z kolei na sumieniu podstępne zwabianie opozycyjnych dziennikarzy do kraju i wykonywanie na nich wyroków śmierci. Podobnie, choć z użyciem służb konsularnych, postąpili Saudowie