To tym bardziej potrzebne, że czołowa inicjatywa wsparcia społeczeństw na dorobku, czyli koordynowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) COVAX, jest kroplą w oceanie, ma poważne kłopoty ze zdobyciem szczepionek, a do tego akcja wcale nie zakłada osiągnięcia tzw. odporności stadnej, ale zaszczepienie najbardziej potrzebujących.
Po drugie, więdnie chyba pomysł uwolnienia patentów potrzebnych do wyrobu preparatów przez firmy, które nie uczestniczyły w ich opracowaniu, a mają moce produkcyjne właśnie w biedniejszych krajach. Nową koncepcją niesienia pomocy staje się powoli rozdawnictwo. Joe Biden zapowiada pół miliarda dawek Pfizera dla najbardziej potrzebujących, rząd amerykański rozda je w ciągu roku, z czego 200 mln do końca grudnia, a 60 mln jeszcze w czerwcu.
Niech bogaci się podzielą
Biały Dom entuzjazmuje się, że zakup jest pod wieloma względami rekordowy i historyczny, np. nigdy wcześniej jedno państwo nie przekazało za darmo tylu szczepionek aż 92 krajom. Łatwo o wniosek, że to raczej dowód samotności najbiedniejszych, ilustracja skali potrzeb i egoizmu tych, którzy radzą sobie lepiej.
Nie przez przypadek WHO wzywa najbogatszych do solidarności: niech dzielą się zakontraktowanymi dawkami, przecież wiele rządów zamówiło kilka razy ponad potrzeby. Przybywa miejsc, gdzie szczepionki czekają na ludzi, iluś obywateli nie chce się szczepić, toteż przekazanie dawek, które mogłyby się zmarnować, jest najszlachetniejszym i najbardziej praktycznym sposobem rozwiązania problemu naddatku.