To tym bardziej potrzebne, że czołowa inicjatywa wsparcia społeczeństw na dorobku, czyli koordynowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) COVAX, jest kroplą w oceanie, ma poważne kłopoty ze zdobyciem szczepionek, a do tego akcja wcale nie zakłada osiągnięcia tzw. odporności stadnej, ale zaszczepienie najbardziej potrzebujących.
Po drugie, więdnie chyba pomysł uwolnienia patentów potrzebnych do wyrobu preparatów przez firmy, które nie uczestniczyły w ich opracowaniu, a mają moce produkcyjne właśnie w biedniejszych krajach. Nową koncepcją niesienia pomocy staje się powoli rozdawnictwo. Joe Biden zapowiada pół miliarda dawek Pfizera dla najbardziej potrzebujących, rząd amerykański rozda je w ciągu roku, z czego 200 mln do końca grudnia, a 60 mln jeszcze w czerwcu.
Niech bogaci się podzielą
Biały Dom entuzjazmuje się, że zakup jest pod wieloma względami rekordowy i historyczny, np. nigdy wcześniej jedno państwo nie przekazało za darmo tylu szczepionek aż 92 krajom. Łatwo o wniosek, że to raczej dowód samotności najbiedniejszych, ilustracja skali potrzeb i egoizmu tych, którzy radzą sobie lepiej.
Nie przez przypadek WHO wzywa najbogatszych do solidarności: niech dzielą się zakontraktowanymi dawkami, przecież wiele rządów zamówiło kilka razy ponad potrzeby. Przybywa miejsc, gdzie szczepionki czekają na ludzi, iluś obywateli nie chce się szczepić, toteż przekazanie dawek, które mogłyby się zmarnować, jest najszlachetniejszym i najbardziej praktycznym sposobem rozwiązania problemu naddatku.
Biden wzywa inne demokracje, by się dorzucały. Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zapewnia, że pod przewodnictwem państw najzamożniejszych uda się zaszczepić cały świat do końca przyszłego roku i na razie obiecuje 100 mln dawek z brytyjskich nadwyżek. Dopinguje członków grupy G7 (zebranych od 11 do 13 czerwca na szczycie w Kornwalii), by wspólnie wygospodarowali miliard dawek.
Zresztą przywódcy wysokorozwiniętych demokracji mogą zgrabnie uzasadniać szczodrość oferowaną na koszt własnych podatników. Na przykład rząd Bidena przypomina, że skorzysta amerykańska gospodarka, do rozdania zostanie przeznaczony preparat wyprodukowany w fabrykach Pfizera w Michigan, Kansas, Missouri i Massachusetts, zatrudniających w sumie 7,5 tys. osób. Chodzi też o pielęgnowanie miękkiej siły Zachodu. Coraz wyraźniej wykształcają się dwa globalne bloki, demokratyczny i paktu autorytarnego pod przewodem Chin, też prowadzących dyplomację szczepionkową w co najmniej 80 krajach. Nic dziwnego, że Biden szuka metod na ograniczanie atrakcyjności modelu, który bije w amerykańskie interesy strategiczne.
Tajemnica Wuhanu: skąd wziął się koronawirus?
Grymaszą na szczepionki z Chin
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania należą do krajów szczepiących najszybciej. W niewiele ponad cztery miesiące przynajmniej jedną dawkę dostało 64 proc. dorosłych Amerykanów i 75 proc. Brytyjczyków. Tymczasem wciąż są kraje, gdzie szczepienia nie ruszyły. Tak jest w Tanzanii (61 mln mieszkańców), której władze – bijąc globalne rekordy nierozsądku – uznały pandemię za obcy spisek i wymysł.
Tradycyjnie zupełnie nie wiadomo, co się dzieje w Korei Północnej (24 mln mieszkańców), gdzie oficjalnie nie odnotowano ani jednego przypadku. Serwisy przyglądające się na co dzień sytuacji na Północy twierdzą, że koło jednej czwartej armii poddana jest kwarantannie, a dyplomaci, wywiad i przedstawicielstwa handlowe podejmują próby zakupów szczepionek za granicą.
Przy czym – i to jest ciekawe – reżimu nie interesują szczepionki chińskie, uznawane za mało skuteczne. Do starań o zdobycie czegoś innego – i przeznaczonego w razie zakupu na pewno w pierwszej kolejności dla wojska – dopingować ma obietnica Bidena z maja, gdy ogłosił sprzedanie pół miliona dawek przeznaczonych dla żołnierzy Korei Południowej. Na chińskie wyroby nie grymasi za to Czad (prawie 17 mln mieszkańców), który dzięki Chińczykom i 200 tys. dawek mógł w pierwszych dniach czerwca ruszyć z własną kampanią.
Czytaj też: Brazylia kwestionuje jakość Sputnika V
Afryka zostawiona na lodzie
Z wyjątkiem Maroka (37 mln mieszkańców) w całej Afryce szczepi się homeopatycznie i beznadziejnie, często w pomijalnym tempie – Burkina Faso (21 mln) raportuje kilkaset wkłuć, a państwa tak wielkie jak Demokratyczna Republika Konga (92 mln!) ledwie kilkadziesiąt tysięcy rozprowadzonych dawek.
Po północnej stronie Sahary zaczepiono na razie 2 proc. populacji, po południowej raptem 1 proc. W subsaharyjskiej części kontynentu rekordzistami są Gwinea Równikowa (sto kilkadziesiąt tysięcy dawek na 1,5 mln mieszkańców), Botswana (146 tys. na 2 mln) i Zimbabwe (ponad 1 mln dawek na 15 mln). Efekt będzie pewnie taki, że tylko siedmiu afrykańskim krajom uda się zrealizować cel 10 proc. zaszczepionych do końca września w każdym kraju. Szanse na to obok Maroka i Zimbabwe mają maluchy: Komory (niecały 1 mln mieszkańców), właśnie Gwinea Równikowa, Mauritius (1,2 mln), Wyspy Świętego Tomasza i Książęca (0,2 mln) i Seszele (też 0,2 mln).
Dalszych sześć państw – Eswatini (dawny Swaziland, 1,4 mln), Ghana (31 mln), Kenia (54 mln), Lesotho (2 mln), Rwanda (13 mln) i Tunezja (12 mln) – da radę we wrześniu dobrnąć do poziomu 10 proc., jeśli dostanie szybko dość materiału do działania. Wobec niewielkiej liczby testów i niewielkich możliwości systemów opieki zdrowotnej sytuacja covidowa jest w Afryce nierozpoznana, a wygląda na to, że kontynent zmaga się z poważną falą zachorowań.
Jednocześnie kilkanaście rządów zgłosiło, że wykorzystało już 80–100 proc. szczepionek przekazanych w ramach COVAX. Głównym problemem w dostawach do Afryki są zmniejszone możliwości Indii, tamtejszy gigant Serum Institute, produkujący preparat AstraZeneki, swego czasu przyrzekł dostawy Afryce, ale rzecz stała się nieaktualna, gdy tej wiosny koronawirus rozlał się u nich. Na razie w Afryce rozdysponowano 36 mln porcji. Widać stopień zostawienia ponad miliarda Afrykańczyków na lodzie, zwłaszcza gdy zestawi się tę liczbę z 500 mln dawek obiecanych przez Bidena czy 100 mln Johnsona.
Czytaj też: Tabletka na covid? Pfizer przeciera szlak
Szczepienia trzech prędkości
W skali kontynentów nigdzie nie szczepi się tak wolno jak w Afryce, ale mapa szczepień układa się w szachownicę. Azja Środkowa kłuje z grubsza w tempie afrykańskim z wyjątkiem względnie zamożnych i zarządzanych przez technokratyczne autokracje Kazachstanu (3,6 mln dawek na 19 mln mieszkańców) i Azerbejdżanu (2,6 mln na 10 mln). Tylko trochę lepiej jest w Indiach (240 mln na prawie 1,4 mld) czy bardzo ludnej Indonezji (30 mln na 276 mln). Nieźle szczepią Chiny (1,4 mld), które rozprowadziły 845 mln dawek, choć wciąż dyskusyjna jest jakość podawanych i produkowanych tam preparatów.
Kontynentem trzech prędkości jest też Ameryka Południowa – tempo europejskie zachowują Chile (19 mln mieszkańców) i Urugwaj (3 mln). Sporo wolniej działa m.in. Brazylia (75 mln na 214 mln) i Argentyna (15 mln na 45 mln). Reszta państw regionu idzie z rytmem między Afryką a mniej więcej Indiami.
Pandemia pozostanie z nami długo
W sumie na całym świecie podano do tej pory 2,3 mld dawek. Dlatego trudno wierzyć, by deklaracja premiera Johnsona, który zresztą swego czasu bagatelizował covid, była czymś więcej niż tromtadracją. Aby tak nie było, musiałoby dojść do serii przełomów na polu dystrybucji dawek i przyspieszenia produkcji. Rządy musiałyby wyłączyć egoizmy – bogaci bardziej się dzielić, biedniejsi starać się kupować wspólnie, czego nie robią, bo wolą pomijać niewydolny COVAX i negocjować dwustronnie z producentami.
Wszystko to podpowiada, że koronawirus pozostanie z nami na długo. Pandemia zaczęła się od jednego miejsca w Chinach, teraz jest wszędzie. Wyeliminowanie SARS-CoV-2 ze środowiska może nie być możliwe, zwłaszcza wobec bałaganu, niedostatku czy szczepionkowych sceptyków w społeczeństwach najbardziej rozwiniętych. Co oznacza, że konieczne będą kolejne fale szczepień. Na pewno też prowadzone w nierównym i mało sprawiedliwym tempie.