Na 22,5 roku więzienia skazał w piątek sąd w Minneapolis byłego policjanta Dereka Chauvina, który w maju ubiegłego roku zabił czarnoskórego George′a Floyda podczas zatrzymania. Chauvin przez prawie 10 minut przyduszał kolanem jego szyję, chociaż mężczyzna nie stawiał oporu i był zakuty w kajdanki. Za okoliczności obciążające sąd uznał fakt, że policjant wykazał się szczególnym okrucieństwem, nie reagował na błagania zatrzymanego, że nie może oddychać, współdziałał w morderstwie z trzema innymi funkcjonariuszami i nie zważał, iż jego działaniom przypatrują się dzieci. Skazanie w USA policjanta na tak poważną karę za brutalność z tragicznym skutkiem jest rzadkością, ale tym razem oczekiwano takiego werdyktu.
Sprawa Georga′a Floyda. To był przełom
Zabójstwo Floyda okazało się wydarzeniem przełomowym, porównywanym do linczów z lat 40. i 50. To one stały się iskrą, która zapaliła płomień buntu przeciw segregacji rasowej i zapoczątkowała szeroki ruch walki Afroamerykanów o prawa obywatelskie. Po morderstwie w Minneapolis w całej Ameryce wezbrała fala protestów przeciwko rasizmowi policji, nadużywaniu przez nią siły i broni palnej. Inicjatorzy demonstracji – organizacja Black Lives Matter (BLM) – przypominali, że Floyd jest tylko kolejną czarną ofiarą policji, bo w ostatniej dekadzie doszło do całej serii podobnych incydentów, choć nie zawsze wina policjantów była tak oczywista.
Ruch protestu, do którego przyłączyły się setki tysięcy białych Amerykanów, przeważnie młodych, domagał się nie tylko ukrócenia samowoli policji, lecz także walki z „systemowym rasizmem”. Zwracano uwagę na takie zjawiska jak to, że Afroamerykanie nieproporcjonalnie częściej niż biali skazywani są za te same przestępstwa i wciąż jako społeczność plasują się w dolnych rejonach hierarchii dochodów i pozycji społecznej, co BLM i sojusznicy przypisują ukrytej dyskryminacji rasowej.