Pani kanclerz kończy 16-letnie urzędowanie serią zagranicznych wizyt, podczas których nastroje bywają bardzo różne. W lipcu była w Londynie i Waszyngtonie – u sojuszników, którzy Angelę Merkel z pewnością szanują mimo istotnych różnic. Boris Johnson nie jest człowiekiem bliskim niemieckiej kanclerz, dla której brexit był z pewnością ciosem, jednak przyjął ją iście po królewsku. Joe Biden zadbał, żeby Angela Merkel odwiedziła Biały Dom za jego prezydentury jako pierwsza z czołowych europejskich polityków. Chciał zatrzeć fatalne wrażenie, jakie na Merkel pozostawił jego poprzednik. Co prawda Stany Zjednoczone i Niemcy wciąż dzieli kwestia gazociągu Nord Stream 2, ale Biden – w geście dobrej woli, a tak naprawdę w imię przyszłych stosunków niemiecko-amerykańskich – zrezygnował z forsowania sankcji przeciw Berlinowi. Dla Bidena Niemcy mają być filarem polityki europejskiej, zwłaszcza że na ich wschodniego sąsiada liczyć z pewnością nie może.
Czytaj też: Jak Merkel zrobiła muzułmanów chadekami
Angela Merkel w Polsce. Duda nie znalazł czasu
Dużo mniej przyjemne dla Merkel były wizyty sierpniowe – w Moskwie i Kijowie. Jej relacje z Władimirem Putinem zawsze były trudne, a uwięzienie Aleksieja Nawalnego jeszcze je pogorszyło. Z kolei Ukraińcy nie mogą Niemcom wybaczyć Nord Streamu (w wersji pierwszej oraz drugiej) i słusznie boją się, że Rosjanie wykorzystają go, by jeszcze bardziej pogrążyć ich kraj.