Andrzej Duda stanął na mównicy Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych i wygłosił krótkie przemówienie, gdyż na tej samej mównicy musi się w ciągu tygodnia zmieścić ponad 150 mówców. Szczęśliwie nie ma czasu na gadulstwo. Żeby nie całkiem przyłączać się do ironicznych i szyderczych komentarzy na temat wystąpienia naszego prezydenta, zacznę od wartościowych uwag, jakie wygłosił.
Poinformował Zgromadzenie o prześladowaniach opozycjonistów na Białorusi, ubolewał nad smutnym losem aresztowanych liderów polskiej mniejszości na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Upomniał się też o interesy Ukrainy, nękanej przez Rosję, teraz dodatkowo polityką związaną z rurociągiem Nord Stream 2.
Co w tej sprawie może zrobić sesja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych? Literalnie nic. Oczywiście agencje informacyjne i ambitniejsza prasa odnotowują przemówienia przywódców wielkich mocarstw. Co do reszty, małych i średniaków, przemówienia są ćwiczeniem propagandowym dla opinii własnego kraju i nielicznej grupki dyplomatów zagranicznych, którzy zawodowo śledzą i archiwizują wystąpienia przedstawicieli poszczególnych państw.
Czytaj też: W Stanach Bidena Kaczyński nie znajdzie sojusznika
Duda opowiada bajki o demokracji
W tym propagandowym ćwiczeniu Andrzej Duda bez żenady wystąpił jako bajkopisarz, przedstawiając idylliczny obraz własnych poglądów i poczynań. Oto trzy przykłady. Cytat z Dudy: „Jakie jest pierwsze prawo każdego narodu? To prawo do samostanowienia i prawo do bardzo dokładnie opisanego w nauce o demokracji i obecnego w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ demokratycznego zarządzania”. No przepraszam, ale prezydent Duda akcentujący naukę demokracji i prawo do demokratycznego zarządzania to figura bardzo nieprzekonująca.
Od pierwszych dni swego urzędowania Duda naigrawał się z podziału władzy, który jest jednym z filarów demokracji. Dość przypomnieć, że ówczesny Trybunał Konstytucyjny miał rozstrzygnąć, jacy sędziowie są wybrani prawidłowo, a jacy nie, i zwrócił się do prezydenta naprawdę o rzecz małą – żeby tylko poczekał do czasu prawnego rozstrzygnięcia. Co zrobił Duda? Wezwał nieprawnie wybranych natychmiast, w środku nocy, aby tylko zdeptać niezawisłość Trybunału. To było bodaj pierwsze uderzenie w konstytucję, zapowiadające szereg dalszych aktów łamania demokratycznych reguł państwa.
Czytaj też: Duda ma dwie ręce. Co po zakończeniu kadencji?
Wspólnota? Baju, baju dla frajerów
Drugi cytat: „Chciałem, by Polska od początku była krajem solidarnym, by nie kierowała się zasadą, że słabszy musi umrzeć. Dlatego staraliśmy się z jednakowym zaangażowaniem chronić każde życie”. No nie tak wyglądały obrazy ze wschodniej granicy, zupełnie nie tak.
Trzeci cytat też z solidarności. Bardzo pięknie prezydent przedstawia Solidarność, tę prawdziwą, pierwszą z 1980 r., jako polską specjalność, jako inspirację dla milionów ludzi na całym świecie walczących o swoje prawa demokratyczne lub pracownicze. „To słowo stało się symbolicznym wyznacznikiem naszej polityki, stało się jej ideałem” – powiedział w Nowym Jorku.
A ja wynotowałem taki wcześniejszy passus z przemówienia w Polsce: „Wspólnota europejska, wspólnotowe wartości – to jest baju, baju dla frajerów. To jest dla naiwnych tylko”. Naprawdę podziwiam uniwersalizm Dudy, nadaje się do każdego środowiska. A co do pomocy innym krajom, to parę lat temu Włochy i Grecja błagały w Unii każdego, kogo się da, by pomógł w sprawie relokacji uchodźców. Czyż na sali Zgromadzenia nikt tego nie pamięta?
Prezydent niech czyta Żulczyka
Ale tak jak w Polsce opinia publiczna nie ma zielonego pojęcia, o czym na sesji mówił – dla przykładu – prezydent Indonezji czy Włoch, tak opinia włoska czy indonezyjska nie ma pojęcia o treści przemówienia z Polski. To wystąpienie dla opinii polskiej. Pytanie: jak je krytykować?
Użyłem łagodnego terminu – bajkopisarstwo. Dlaczego? Ano mniej więcej za miesiąc w Warszawie rozpocznie się proces karny młodego pisarza Jakuba Żulczyka, który wynurzenia Andrzeja Dudy nazwał grubszym słowem, źle określającym stan umysłowy (na literę „d”). Żulczyk jest oskarżony z art. 135 par. 2 kodeksu karnego: „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Przyłączam się do apelu, by przepis ten z kodeksu usunąć. Krytyka zwłaszcza ze strony pisarza i zwłaszcza w stosunku do Dudy, który – co tu mówić – nagromadził całą księgę kompromitujących wypowiedzi, nie musi być od razu jakimś znieważaniem. Władza ma tak ogromną przewagę siły nad obywatelem, że ten powinien mieć przynajmniej prawo do szyderstwa z rządzących i napuszonych.
Co do kodeksu karnego mam też skromniejszy postulat. Art. 135 kk chciałbym uzupełnić o inny paragraf: „Prezydent kraju, który na forum ONZ opowiada bajki, nieprawdziwie przedstawiając swoją politykę, podlega karze czytania opinii Jakuba Żulczyka na swój temat co najmniej raz w tygodniu”.
Czytaj też: Czy lex TVN grozi wyjściem wojsk USA?