Wspaniała wiadomość dla niezależnego dziennikarstwa! Do szacownego grona laureatów Pokojowej Nagrody Nobla dołącza dwoje odważnych ludzi mediów: Filipinka Maria Ressa i Rosjanin Dmitrij Muratow. Łączy ich niezależność w dochodzeniu do prawdy o mrocznej stronie polityki pod rządami autokratycznymi prezydenta Duterte na Filipinach i Putina w Rosji.
Bez wolności słowa nie ma demokracji
Marii Ressie za ujawnianie pozaprawnych zabójstw policyjnych w ramach wojny z narkotykami rozpętanej przez Duterte grozi wieloletnie więzienie. Muratow, naczelny „Nowoj Gaziety”, nie waha się drukować materiałów ukazujących korupcję na szczytach władzy i gwałcenie praw obywatelskich, mimo że aż sześcioro dziennikarzy „Gaziety” straciło życie, wykonując swój zawód. Wśród nich Anna Politkowska, opisująca rzetelnie wojnę w Czeczenii.
Przewodnicząca norweskiego komitetu Pokojowej Nagrody Nobla słusznie przypomniała, ogłaszając nazwiska tegorocznych jej laureatów, że bez wolności słowa i mediów nie ma demokracji, a dążenie do braterstwa między narodami i redukowania groźby konfliktów i wojen na naszej planecie łączy się z respektowaniem wolności do rzetelnej informacji. Niby oczywiste, ale wciąż aktualne to przypomnienie. Dziś żyjemy w świecie, w którym ta oczywistość jest coraz częściej wystawiana na próbę. Także u nas i na Węgrzech, a nawet w demokracjach o znacznie dłuższym stażu.
Czytaj też: Polscy nobliści, o których Polska nie pamięta
Alfred Nobel chciał nagradzać za pokój
Alfred Nobel, szwedzki chemik, budowniczy mostów i gmachów, fabrykant, wynalazca m.in. dynamitu, filantrop, poliglota, pragnął, by jedną z ufundowanych przez niego w 1895 r. nagród przyznawać za działalność na rzecz braterstwa i pokoju między narodami. Zgodnie z jego wolą Nagroda Pokojowa (1,1 mln dol.) przyznawana jest przez pięcioosobowy komitet powołany przez parlament norweski. Podejmuje on decyzję jednomyślnie albo większością głosów, jeśli nie można osiągnąć konsensu. Z komitetem współpracują eksperci, z którymi konsultowane są kandydatury (do Pokojowego Nobla 2021 zgłoszono ich ponad 500).
Pierwszymi laureatami, równe 120 lat temu, zostali Szwajcar Henri Dunant, współzałożyciel Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, i Frederic Passy, pacyfista. W ubiegłym roku nagrodę otrzymała agenda Organizacji Narodów Zjednoczonych: Światowy Program Żywnościowy, uważany za największą organizację humanitarną, walczącą z klęską głodu i niedoboru zdrowej żywności w ubogich rejonach planety. Ogółem prestiżowe i znane na całym świecie wyróżnienie przyznano 107 osobom i 28 organizacjom.
Pokojowa Nagroda Nobla
Na zaszczytnej liście znajdziemy m.in. pastora M.L. Kinga (1964), radzieckiego dysydenta Adrieja Sacharowa (1975), Amnesty International (1977), matkę Teresę (1979), Biuro Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (1981), Lecha Wałęsę (1983), Dalajlamę (1989), Michaiła Gorbaczowa (1990), Nelsona Mandelę i Frederika W. de Klerka, likwidatorów apartheidu w Afryce Południowej (1993), Lekarzy bez Granic (1999), Shidi Ebadi, irańską prawniczkę i obrończynię praw obywatelskich (2003), Liu Xiaobo, więzionego w ChRL dysydenta (2010), Unię Europejską (2012), Malalę Jusafzai, pakistańską działaczkę na rzecz edukacji kobiet (2014).
W 1935 r., już za rządów Hitlera, nagrodę przyznano pacyfiście i zaciekłemu krytykowi nazizmu Carlowi von Ossietzkiemu, więzionemu przez reżim i zmarłemu na gruźlicę w 1938 r. Władze hitlerowskie nie zgodziły się, by Ossietzky wyjechał po odbiór Nobla. Podczas II wojny światowej zawieszono przyznawanie nagrody.
Jak bywa z nagrodami, także wokół niektórych laureatów Pokojowego Nobla wybuchły kontrowersje. Tak stało się z Birmanką Auung San Suu Kyi (1991), która odznaczyła się niezłomną obroną demokracji w swym kraju, lecz po powrocie do polityki nie protestowała przeciwko czystce etnicznej dokonywanej na muzułmańskiej społeczności Rohingja, a dziś znów jest więziona przez juntę wojskową. Nie wszystkich przekonało wyróżnienie poniekąd na kredyt Baracka Obamy (2009), pierwszego ciemnoskórego prezydenta USA. Trudno też przeoczyć, że na liście zdecydowanie dominują mężczyźni.
Nie Cichanouska, Nawalny i nie Greta
Także obecny werdykt mógł zaskoczyć tych, którzy stawiali na Swiatłanę Cichanouską, Aleksieja Nawalnego czy Gretę Thunberg. Jednak wolno przypuszczać, że ta trójka nie ma nic przeciwko, bo ideały, misja i osiągnięcia niezależnego dziennikarstwa współgrają z ich ideałami i dążeniami.
Dlatego cieszymy się z werdyktu, zwłaszcza my, dziennikarze starający się dotrzymywać standardów zawodowych. Niezależność mediów od nacisków i represji politycznych nie jest abstrakcją. Skutki jej ograniczenia lub zniszczenia odczuwa opinia publiczna pozbawiona dostępu do pełnej prawdy, a przez to zdana na manipulacje propagandy rządowej.
Wojciech Szacki: Media na pasku PiS. Lojalne nagradza, pozostałe chce zniszczyć