Rosja to jedno z pierwszych miejsc, które odwiedzili talibowie po przejęciu władzy. 20 października szef rosyjskiej dyplomacji przewodził konsultacjom afgańskim w Moskwie; na rozmowy przybyli przedstawiciele Pakistanu, Indii, Iranu, Chin oraz republik Azji Centralnej. Talibowie szukają międzynarodowego uznania i pieniędzy, natomiast Kreml chciałby wypełnić próżnię powstałą po wycofaniu się Amerykanów z tego regionu.
Talibowie, nie terroryści
Na drodze stoi w pierwszej kolejności problem formalny. Talibowie są uznawani za organizację ekstremistyczną i obłożeni sankcjami. W 2003 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ wpisała ich na listę ugrupowań terrorystycznych, a w ślad za nią poszedł rosyjski Sąd Najwyższy. Odtąd także tutaj ich działalność jest zakazana. Jeszcze wcześniej, bo w 1999 r., ONZ wprowadziło embargo na dostarczanie im broni, a ich aktywa zostały zamrożone. Dlatego gdy ponownie przejęli władzę, USA zamroziły 9 mld dol. rezerw afgańskiego Banku Centralnego. Wally Adeyemo, zastępca sekretarza skarbu, potwierdził, że Stany nie planują tego zmieniać.
Talibowie przyjechali więc do Moskwy, żeby „prosić o pomoc polityczną, finansową, a przede wszystkim dyplomatyczną” – przyznał rzecznik Islamskiego Emiratu Afganistanu Zabihullah Mudżahid. Rosjanie też są dobrej myśli. Widać po stronie państw ONZ nieformalną gotowość do otwarcia się na nowe władze w Kabulu – zdradził agencji RIA Nowosti Zamir Kabułow, specjalny przedstawiciel prezydenta Rosji ds.