Chiny próbują opanować największą od początku pandemii falę zachorowań na covid-19. W porównaniu z każdym innym dużym krajem na świecie liczby są mikroskopijne, chodzi raptem o kilkaset przypadków od 16 października. Zaczęło się od zwiedzającej północ kraju w pełni zaszczepionej grupy seniorów z Szanghaju. Niebawem właśnie w północnej części zaczęło najszybciej przybywać nowych przypadków. Koronawirusa w ostatnich tygodniach wykryto w 20 z 31 prowincji. Co wskazuje, że dotychczasowa strategia zerowej tolerancji ma spore nieszczelności.
Covid-19. Chińska strategia
Partia komunistyczna chwali się, że za sprawą jej zdecydowanej reakcji życie w covidowych Chinach wróciło niemal do przedpandemicznej normy. Jej ceną są m.in. mocno przymknięte granice zewnętrzne. Turyści nie mogą przyjeżdżać, a wszyscy wjeżdżający, także Chińczycy powracający do domu, kierowani są na dwutygodniową kwarantannę, opłacaną przez samych zainteresowanych. Każdy dodatni wynik testu aktywuje masowe testy przesiewowe idące w miliony. Towarzyszą im kwarantanny lub celowane lockdowny dla dzielnic lub miejscowości, jak obecnie w czteromilionowym Lanzhou. Po wycieczce szanghajskich seniorów w domach muszą też siedzieć mieszkańcy sąsiadujący z największymi atrakcjami turystycznymi północy kraju.
Na baczność postawiona jest też policyjno-administracyjna machina inwigilacji obywateli, skutecznie pilnująca zakazów przemieszczania się np. między prowincjami. Na początku listopada wprowadzono ograniczenia przy wjeździe do Pekinu, w stolicy wykryto w minionych dniach kilkadziesiąt przypadków.