Warszawa odmawia przyjęcia pomocy Fronteksu (Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej). Przekonuje Brukselę, że nadal ma wystarczająco dużo swoich ludzi, i dowodzi, że to Polska do tej pory oddawała swych funkcjonariuszy na potrzeby zagranicznych misji tej organizacji.
Czytaj też: Spotkanie w mroku. Czy polski patrol natknął się na specnaz?
Kryzys na granicy. KE: „Nadal zachęcamy Polskę”
Doniesienia o pushbackach (wypychaniu ludzi do lasu przez straż graniczną) i trudnej sytuacji humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej niepokoją instytucje UE, ale priorytetem pozostaje dla niej twarda obrona wspólnej granicy zewnętrznej.
„Nadal zachęcamy Polskę, żeby skorzystała ze wsparcia oferowanego na poziomie unijnym” – powiedział dziś Adalbert Jahnz, jeden z rzeczników Komisji Europejskiej. Bruksela od września głośno i nieskutecznie zachęca Warszawę do zaproszenia Fronteksu na granicę z Białorusią. Najpierw chodziło o zapewnienie przejrzystości działań i sytuacji humanitarnej, bo – przypomnijmy – Polska nie dopuszcza tam mediów ani organizacji pozarządowych.
UE oferuje ekspertów oraz innych wysłanników Fronteksu zajmujących się rejestrowaniem migrantów, prześwietlaniem ich profilu pod względem bezpieczeństwa, wsparcie Polaków w przeprowadzaniu procedur azylowych czy przygotowaniu logistycznych planów ochrony granicy.
Rzecznik KE przypomniał, że pomoc Unii mogłaby też być pieniężna. Bruksela co prawda trwa na stanowisku, że wspólny budżet – wbrew apelom m.in. krajów bałtyckich, Polski czy Austrii – nie będzie finansować ogrodzeń, murów i barier z drutów kolczastych.