Niemiecka polityka w tym roku udowadnia, że nikogo nie można przedwcześnie spisywać na straty. Nowy kanclerz Olaf Scholz ma za sobą wiele niepowodzeń, a nawet własna partia nie chciała go jako przewodniczącego. Jego najpoważniejszym rywalem został właśnie Friedrich Merz, który przez prawie dwie dekady był na marginesie wielkiej polityki. Tymczasem ten 66-letni polityk zostanie w styczniu formalnie nowym szefem CDU. Dzisiaj ogłoszono wyniki wyborów, w których – po raz pierwszy w historii – mogli wziąć udział wszyscy członkowie chadecji. Spośród ok. 400 tys. osób zagłosowało dwie trzecie. Zwycięstwo Merza nie podlegało dyskusji. Dostał 62 proc., więc druga tura nawet nie będzie potrzebna. Zdecydowanie pokonał Norberta Röttgena i Helge Brauna.
Czytaj też: Bez tej rzeki nie byłoby tu ani wojny, ani pojednania
Merz. Gospodarczo liberalny, obyczajowo konserwatywny
Chadecja po 16 latach kanclerstwa Angeli Merkel przegrała wrześniowe wybory, a jej kandydat na kanclerza Armin Laschet szybko zrezygnował z szefowania partii. CDU musi na razie odnaleźć się w roli głównej siły opozycyjnej, a na pewno nie będzie to proste. Czy pomoże w tym Friedrich Merz? W 2000 r. został przewodniczącym klubu CDU/CSU w Bundestagu – w tym samym czasie Angela Merkel przejęła władzę w chadecji. Jednak nie znaleźli wspólnego języka. Po dwóch latach Merkel pozbawiła Merza stanowiska, a rywalizację między tą dwójką rozstrzygnęła na swoją korzyść. Merz od tego momentu nie miał wiele do powiedzenia w partii, a w 2009 r. wycofał się z bieżącej polityki. Jako prawnik i lobbysta zajął się zarabianiem pieniędzy, zasiadając w radach nadzorczych wielu firm i funduszy inwestycyjnych.
Nie znaczy to, że zapomniał o politycznych ambicjach. Wielu członków CDU widziało w nim reprezentanta skrzydła gospodarczo liberalnego, a obyczajowo konserwatywnego. Dzięki takiemu wizerunkowi Merz był niejako ostoją dla wszystkich chadeków, dla których Merkel stała się zbyt lewicowa, zbyt niewyraźna, zbyt bliska socjaldemokratom i Zielonym. W 2018 i na początku tego roku Merz startował w wyborach na nowego przewodniczącego CDU jako outsider, który wierzył, że jego czas wreszcie nadszedł. Dwukrotnie przegrywał minimalnie – najpierw z Annegret Kramp-Karrenbauer, która zastąpiła Merkel na stanowisku szefowej partii, a potem z Arminem Laschetem, który doprowadził CDU do niedawnej klęski wyborczej.
W obu przypadkach głosować mogli tylko delegaci, wśród których wielu wolało znaleźć szefa najbardziej podobnego do symbolizującej politykę środka Merkel. Teraz pozwolono współdecydować wszystkim członkom partii i to właśnie wykorzystał Merz w trzecim podejściu. Okazało się, że wielu chadeków o nim nie zapomniało, a taki wyrazisty polityk, kojarzący się z CDU sprzed czasów Merkel, ma silne poparcie partyjnych dołów. Tylko czy to pozwoli wygrać następne wybory? Merz wśród członków CDU jest lubiany i szanowany, ale już w całym elektoracie nie ma najlepszych notowań. Kojarzy się go z mocno liberalnymi gospodarczo postulatami z przeszłości (jak obniżki podatków także dla najbogatszych czy cięcia w zasiłkach dla bezrobotnych), chociaż sam mocno złagodził ostatnio swój przekaz.
Adam Szostkiewicz o erze Angeli Merkel
Przetrwał długą erę Merkel
Musiał to zrobić, bo chociaż Merkel wielu zarzuca zbyt ostry skręt CDU na lewo, to właśnie na rzecz socjaldemokratycznej SPD chadecja straciła najwięcej wyborców jesienią. Dla Niemców kwestie socjalne, takie jak podwyżka płacy minimalnej czy zmniejszanie nierówności społecznych, są niezmiernie ważne. Może nawet ważniejsze niż zielona rewolucja i walka z globalnym ociepleniem. Zwłaszcza starsi wyborcy, dotąd baza chadecji, boją się zbyt liberalnych eksperymentów, a w nowym kanclerzu Olafie Scholzu znaleźli bezpieczną przystań. Z kolei obyczajowy konserwatyzm, z którym kiedyś Merz chętnie się obnosił, też nie przysporzy mu głosów w Niemczech, gdzie tematy aborcji czy praw mniejszości seksualnych zostały już w dużej mierze rozstrzygnięte. Jednak członkowie CDU postanowili postawić na polityka wyrazistego, uchodzącego przez lata za przeciwieństwo Angeli Merkel. Ryzykują sporo, ale też niewiele innego im pozostało. Merkel tak dobrze dbała, aby w partii nie wyrósł jej żaden poważny rywal, że dziś trzeba sięgać po kogoś, kto został przez nią wiele lat temu kompletnie zmarginalizowany.
Przed Merzem prawie cztery lata pracy w opozycji, ale nie znaczy to, że nie będzie miał żadnego wpływu na niemiecką politykę. To kraj federalny, w którym wiele ważnych decyzji podejmowanych przez Bundestag musi zostać zaakceptowanych przez Bundesrat, reprezentujący 16 krajów związkowych. CDU współrządzi w wielu z nich, a zatem poparcie chadecji będzie często niezbędne, aby czerwono-żółto-zielona koalicja (SPD/FDP/Zieloni) mogła realizować swoje plany. Merz podczas takich negocjacji musi udowodnić, że nadaje się na następnego kanclerza. Na pewno jego potyczki z Scholzem w Bundestagu (do którego właśnie wrócił po 12 latach przerwy) będą ciekawe i zacięte. Dziś trudno go sobie wyobrazić jako zwycięzcę kolejnych wyborów. Czy jednak prawie dwie dekady temu ktokolwiek sądził, że Merz przetrwa długą erę Merkel, by triumfalnie wrócić do swojej chadecji?
Czytaj też: Polska szybko zatęskni za Merkel