Ola, córka Miszy, nie może pamiętać swojego taty. Wiosną 2014 r., gdy wyjechał na wschód Ukrainy, by walczyć z prorosyjskimi separatystami wspieranymi przez zielone ludziki z Rosji, miała trzy lata. Dziś ma dziesięć, a Misza nadal nie wrócił z wojny. Kontakt urwał się podczas bitwy pod Iłowajskiem, jednej z najkrwawszych. Ani Ola, ani jej mama nie wiedzą, czy Misza żyje. Choć gorąco w to wierzą.
O tym, że nie są same, w każde święta Bożego Narodzenia (na Ukrainie obchodzone 7 stycznia) przypominają im Super Elfy. W tym roku zapukają do ich drzwi po raz ósmy. Prócz prezentu na Olę będzie czekał list. A w nim rytualne zdanie: „Jesteś dzieckiem bohatera, pamiętaj o tym”.
Czytaj też: Rosja ściąga wojska. Będzie wojna?
Z Warszawy na front
„Święta bez taty” to zbiórka dla dzieci osieroconych przez wojnę na Ukrainie. Prowadzi ją Fundacja Uniters (United Volunteers) założona przez Wiktorię Batryn i jej matkę, Ukrainki od lat mieszkające w Polsce. Pomysł narodził się w warszawskich szpitalach, do których trafiali ranni podczas manifestacji w Majdanie. Wiktoria i jej mama pomagały jako wolontariuszki – pośredniczyły w kontaktach z lekarzami, informowały rodziny rannych.
Zaczęło się od Miszy. Kobiety poznały go na oddziale okulistyki Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, gdzie trafił po jednej z manifestacji. Pierwszą rzeczą, o którą je poprosił, była cebula – Misza uwielbiał jeść z nią kanapki. W trakcie kilkumiesięcznego leczenia sytuacja na Ukrainie nie tylko się nie ustabilizowała, ale pogorszyła. Dlatego prosto z Warszawy ruszył na ukraiński front, do Donbasu.