Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Rosyjska napaść wisi w powietrzu. Czy Ukraina ma się jak bronić?

Ukraińscy snajperzy w rejonie Doniecka, 19 stycznia 2022 r. Ukraińscy snajperzy w rejonie Doniecka, 19 stycznia 2022 r. Anna Kudriavtseva / Reuters / Forum
Ukraińska armia jest dziś większa i silniejsza niż w czasie pierwszej agresji Rosji, ale atakujący mają przewagę technologiczną. Przed wybuchem walk równie ważne co dostawy broni jest śledzenie ruchów przeciwnika.

Trzeba sprawdzić, czy dyplomacja nie całkiem umarła. Taki komentarz amerykańskiego sekretarza stanu Antony’ego Blinkena towarzyszył wznowieniu rozmów, które jeszcze tydzień temu wydawały się prowadzić donikąd. W piątek Rosja i Stany Zjednoczone odbyły sesję kolejnych negocjacji mających na celu deeskalację wiszącego w powietrzu konfliktu na Ukrainie. Wkrótce być może znów odbędzie się spotkanie delegacji Rosji i NATO, bo do kontynuacji dialogu na tym poziomie wezwał sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg.

Rosja pod czujną obserwacją

Nie jest całkiem jasne, kto „mrugnął pierwszy” i zaproponował wznowienie negocjacji po ich niepowodzeniu w zeszłym tygodniu, ale ważne, że rozmowy trwają, a dopóki trwają, ryzyko rosyjskiej agresji wydaje się mniejsze. Ale tylko wydaje się, bo jednocześnie trwa koncentracja wojsk przy granicy Ukrainy, a w tej chwili jednostki ściągane są na Białoruś, skąd mogą łatwiej i szybciej zaatakować Kijów niż zza wschodnich granic Ukrainy, nawet z Dalekiego Wschodu i Syberii.

Kupowany przez dyplomatów czas daje więc Rosjanom znaczące korzyści, ale Zachód też skwapliwie wykorzystuje go na gromadzenie informacji wywiadowczych ze środków rozpoznania powietrznego i satelitarnego. Nad terytorium Ukrainy wykonywana jest codziennie rekordowa liczba lotów zwiadowczych; samoloty i bezzałogowce dysponują czujnikami, którym nie jest w stanie umknąć żadna rosyjska kolumna, a nawet pojedynczy pojazd.

Reklama