Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Fabryka się zacięła. Ile Chiny zapłacą za swoją politykę zero-covid?

W 2020 r. 158 mln Chińczyków kupiło coś za granicą przez internet. W 2020 r. 158 mln Chińczyków kupiło coś za granicą przez internet. Yu Fangping / Costfoto / ddp images / Forum
Niesłabnąca wola całkowitego wyeliminowania koronawirusa z Chin skutkuje rosnącymi kosztami gospodarczymi. Odczują to wszyscy, nie tylko Pekin.

Pierwszy przypadek wystąpienia wariantu omikron w Chinach potwierdzono u osoby mieszkającej w Pekinie na początku stycznia. Po kilku dniach władze oznajmiły, że zidentyfikowały źródło zakażenia – zainfekowana osoba miała otrzymać przesyłkę z Kanady, na której znajdował się wirus. Chwilę później pierwszy przypadek omikrona w Shenzhen też miał zostać spowodowany paczką, tym razem ze Stanów.

Pekin: covid do Chin dociera... pocztą

Wyjaśnienie władz stoi w sprzeczności z absolutnie podstawową wiedzą o koronawirusie. Naukowcy podkreślają, że ryzyko zakażenia po dotknięciu powierzchni jest niewielkie, bo wirus jest w stanie przetrwać bardzo krótko. Na pewno zdecydowanie za krótko, by zakazić odbiorcę przesyłki po zapewne wielodniowej podróży lotniczej lub morskiej przez Pacyfik.

Sensu szukać należy bardziej w polityce, bo Chiny konsekwentnie obwiniają resztę świata jeśli nie o wywołanie pandemii, to na pewno jej przedłużanie. Nowy wariant to tylko kolejne z wielu zagrożeń z zagranicy i jeszcze jeden powód, dlaczego Pekin musi trwać przy coraz bardziej absurdalnej polityce „zero-covid”. Wiąże się ona z ostrymi lockdownami całych miast po wykryciu zaledwie kilku przypadków.

Historia rzekomo zawirusowanej przesyłki z Kanady doskonale pokazuje też rosnące koszty ekonomiczne takiej strategii. Największa wciąż nieco niezależna gazeta w Hongkongu, anglojęzyczny „South China Morning Post”, rozmawiała z licznymi mieszkańcami Chin, którzy podkreślali, że ograniczą zamówienia.

Reklama