Ten tekst dobrze zacząć od przypadku duńskiego, bo najlepiej ilustruje sytuację w Europie z ostatniego półrocza. Pokazuje nie tylko wyzwania, z jakimi mierzyć się muszą władze publiczne w obliczu pandemii, ale też prawidłowy sposób radzenia sobie z nimi.
Kiedy we wrześniu duński minister zdrowia Magnus Heunicke ogłaszał po raz pierwszy zniesienie wszystkich restrykcji, dumnie podkreślał, że „Duńczycy sobie na to zasłużyli”. Przypominał, że przez półtora roku społeczeństwo zdawało egzamin z odpowiedzialności, ufając ekspertom, podporządkowując się zasadom, dbając o siebie nawzajem. W połączeniu z wysokim odsetkiem wyszczepienia pozwoliło to jesienią na zdjęcie ograniczeń i przywrócenie normalnego życia – oczywiście dla tych, którzy przyjęli obie dawki preparatu.
Czytaj też: Omikron. Czy potrzebna nam nowa wersja szczepionki?
Omikron. Czy wizja Brostroma się spełni?
Zaledwie kilka miesięcy później świat usłyszał jednak o wariancie omikron, który większość europejskich społeczeństw wepchnął z powrotem w ciasne ramy reżimu sanitarnego. Rząd Danii nie czekał na wzrost hospitalizacji i zgonów, tylko szybko podjął decyzję o przywróceniu części obostrzeń. 17 grudnia zdecydował o zamknięciu kin, teatrów i ośrodków sportowych, wprowadzeniu zakazu sprzedaży alkoholu po godz. 22, wprowadził limity uczestnictwa w wydarzeniach publicznych i liczby klientów w centrach handlowych.