Czasami mam wrażenie, że tacy dyktatorzy jak Władimir Putin żyją w swojej bańce informacyjnej, kompletnie oderwani od rzeczywistości. Włącza im się myślenie życzeniowe. Putin popełnił błąd, który zgubił niejednego agresora: pozbył się osób samodzielnie myślących i otoczył potakiwaczami. Ludźmi, którzy mówią mu to, co chce usłyszeć. I to się staje bardzo niebezpieczne. Podobno Leninowi drukowano specjalne wydania gazet w pojedynczych egzemplarzach z artykułami spreparowanymi dla niego – żeby się wielki wódz na koniec życia nie denerwował, tylko siedział spokojnie w swoim de facto areszcie domowym.
Putin w alternatywnej rzeczywistości
Kiedy dyktator otoczy się ludźmi, którzy mu tylko potakują, zamiast informować go rzetelnie o tym, jak jest, to zaczyna się życie w matriksie, w alternatywnym świecie. I kiedy o nominacjach na stanowiska decydują wierność, lojalność i oddanie wodzowi, pojawia się charakterystyczna niemoc – nie może się udać żadne poważniejsze przedsięwzięcie. Przecież obserwujemy to także u nas. Ilu myślących ludzi opuściło partię przewodniczkę? Ludwik Dorn, Paweł Kowal, Michał Kamiński… Skutki widzimy. Słynny Polski Ład to już wręcz legenda, podobnie jak Centralny Port Komunikacyjny, prom pełnomorski czy elektrownia Ostrołęka.
Putin też zbudował sobie dwór. Efekty? Coraz większy bałagan, wszechobecna korupcja i brak jakichś szczególnych osiągnięć w różnych dziedzinach. W Rosji, która jest podobno mocarstwem, nie może powstać ani samolot pasażerski nadający się do użytku, ani dobry samochód osobowy. Ostatnio w Rosji nic się nie udaje. Ot, po prostu – starają się, ale nie wychodzi.
Władimir Władimirowicz nie ma współpracowników.