Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Piętnasty dzień wojny. Rosja zapędzona w kozi róg

Zniszczone rosyjskie czołgi na przedmieściach Browarów. Klatka z materiału wideo. 10 marca 2022 r. Zniszczone rosyjskie czołgi na przedmieściach Browarów. Klatka z materiału wideo. 10 marca 2022 r. Azov Handout / Reuters / Forum
Po żenujących popisach Rosjanie w końcu przestali walić głową w mur i wygląda na to, że przegrupowują się na południe. Trochę to potrwa. Jednocześnie miękną w negocjacjach pokojowych, a to dobry znak także z militarnego punktu widzenia.

Na froncie północnym Rosji nie tylko nie pomogło wprowadzenie do walki 127. Dywizji Zmechanizowanej z 36. armii, ale paradoksalnie chyba zaszkodziło. Żołnierze przeszli przez Dniepr w pobliżu białoruskiej granicy i dołączyli do operującej tu 35. armii, nacierającej na Kijów od północnego zachodu. Ewidentnie jej nie poszło, bo z trudem przebiła się na lotnisko Hostomel i utknęła w okolicy.

Wydaje się, że sen o zdobyciu Kijowa się skończył. Rosyjskie wojska przechodzą tu do obrony, szykując się na trwanie aż do rozstrzygnięcia rozmów pokojowych. Całkiem się nie poddały – minister dyplomacji Siergiej Ławrow bredzi coś o ulokowanych w Ukrainie amerykańskich laboratoriach broni biologicznej. I byłoby to może śmieszne, gdyby nie było bardzo groźne.

Czytaj też: To miała być szybka wojna. Jak długo Rosja wytrzyma?

Opowieści Ławrowa o broni biologicznej

Pomyślmy. Opowieść o laboratoriach broni biologicznej jest jeszcze dziwniejsza od historii premiera Morawieckiego o strażakach wybijających szyby przy ratowaniu dzieci z pożaru, co podobno rozwiązała dopiero specustawa o uchodźcach. Z pewnością wszyscy strażacy w Polsce odetchnęli z ulgą.

Ławrow przebił Morawieckiego, i to zdecydowanie, a nie rzucał słów sobie a muzom. Jest szansa, że rosyjskie wojska odkryją zaraz w Ukrainie jakieś „tajne laboratorium”. Amerykanie obawiają się, że posłuży to za usprawiedliwienie dla użycia w odwecie broni chemicznej. Nie da się pokonać Ukraińców na polu walki, to może trzeba ich potruć? Można też zwiększyć tempo zabijania cywilów, którzy przemyślnie chowają się do schronów, nie dając się bombom i pociskom. Amunicja powoli się Rosji kończy – w czasie pokoju przechowuje się pewien zapas na wypadek, gdyby trzeba było bronić kraju, ale jest systematycznie zużywany na ćwiczeniach i uzupełniany bieżącą produkcją. Bo amunicja jak wędlina – ma okres przydatności, a potem się psuje.

Dlatego zdesperowani Rosjanie mogą sięgnąć po broń chemiczną. Teoretycznie zakazaną, ale Amerykanie najwyraźniej nie mają wątpliwości, że Rosja ją posiada.

Podkast: Po co Putinowi ta wojna?

Kronika ukraińskiej chwały

Tymczasem minęły dwa tygodnie wojny. Już wieczorem 24 lutego w okolicach Kijowa 31. Brygada Desantowo-Szturmowa Gwardii ściągnięta tutaj aż z Uljanowska przeprowadziła desant z użyciem ponad 150 śmigłowców z 15. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych oraz 332. i 440. Pułku Śmigłowcowego. Ukraińscy obrońcy z początku wydawali się zaskoczeni, ale nad ranem 25 lutego przeprowadzili kontratak i odbili lotnisko. Do Hostomela przerzucono resztę brygady, która z wielkim trudem odzyskała teren, ale wpadła w tarapaty, bo była nieustannie ostrzeliwana.

I wszystko na nic. Na lotnisko, które Rosjanie mieli opanować, żeby przyjąć tu samoloty Ił-76 z całą 76. Czernihowską Dywizją Powietrzno-Desantową (DPD) Gwardii, nie dało się wysłać nic, bo byłoby to zbyt niebezpieczne. Dywizja miała z zaskoczenia wedrzeć się do centrum Kijowa z trzema spadochronowymi pułkami, przechwycić budynki rządowe, może nawet pojmać prezydenta Zełenskiego. Plan nie wypalił, więc spróbowano inaczej. W nocy z 25 na 26 lutego zaatakowano lotnisko w Wasilkowie na południe od stolicy. Próba desantu skończyła się katastrofą, zestrzelono rosyjskiego Ił-76 z ponad 120 spadochroniarzami na pokładzie. Desantowanie przerwano, a żołnierzy z 76. DPD, którzy zdołali wyskoczyć, Ukraińcy albo pojmali, albo zastrzelili.

Siły 35. armii w końcu dotarły do zdziesiątkowanych spadochroniarzy na Hostomelu, luzując je dwiema brygadami zmechanizowanymi, ale były to siły zbyt małe, by posunąć się dalej. Co prawda obie brygady umocniły się tutaj i udaremniły wszelkie próby ukraińskich kontrataków, ale i tak nie były w stanie iść naprzód.

Czytaj też: Strefa zakazu lotów nad Ukrainą? NATO musiało odmówić

Rosjanie sami sobie tarasują przejście

Dlatego Rosja postanowiła wprowadzić do walki całą 127. Dywizję Zmechanizowaną wydzieloną z 36. armii. Przeszła mostami Dniepr przy granicy z Białorusią i ruszyła przez teren „strefy wykluczenia” wokół Czarnobyla, by minąć Iwankowo i dojechać prawie pod sam Hostomel. I stanęła z braku paliwa. Logistyka zaszwankowała. 35. armia z trudem zaopatruje swoje jednostki dość zniszczoną już szosą prowadzącą z Mazyra na Białorusi do Iwankowa. Tereny tu bagienne, wszak to słynne Polesie. Widzieliście, jak wygląda nawet doskonała droga asfaltowa po przejściu dwóch brygad zmechanizowanych z czołgami, gąsienicowymi transporterami i działami samobieżnymi? Od razu odpowiem – jak dawno nienaprawiana polska droga powiatowa. Taką drogę miała do pokonania 127. Dywizja Zmechanizowana.

Kolumna z tyłami i zaopatrzeniem rozciągnęła się na 63 km. Do Iwankowa szła spod Gomela przez Czarnobyl, ale jej czoło wlazło na tę samą drogę do Hostomela, którą używano do zaopatrywania 35. armii. Dywizja stanęła, kompletnie tarasując przejście – zabrakło paliwa.

Stała tak ze cztery dni, do okolic 7 marca, niczym wieloryb wyrzucony na plażę. W końcu zorganizowano konwój złożony z blisko 200 cystern samochodowych. Tyle że do czoła 127. dywizji musiał się dosłownie przedzierać. Nie było też jak dowieźć amunicji dla brygad 35. armii w Hostomelu, bo więcej wozów już się na tej szosie naprawdę nie pomieści.

Lipiński: Co popchnęło Putina do rozpętania wojny światowej?

Ostateczna próba zajęcia Kijowa

W końcu natarcie ruszyło, pełna dywizja i dwie brygady – to już jest siła! Ale i one nie zdołały się przebić przez ukraińską obronę. Batalionowe grupy bojowe wdarły się do Buczy, a następnie do Irpienia, by ostatecznie utknąć.

Stara wojskowa zasada mówi, że nie naciera się bez ustanku w tym samym miejscu, bo przeciwnik rozbudowuje obronę, ściąga siły, jak przebijesz się przez jedną linię okopów, trafiasz na drugą, trzecią… I wszystkie będą spływać krwią. Rosjanie wzmocnili się więc, obeszli Hostomel od zachodu i skierowali zewnętrzną obwodnicą Kijowa na Makarów i Kalinówkę, położone jakieś 30 km na zachód od stolicy.

W nocy z 7 na 8 marca zagrzmiała ukraińska artyleria, a piechota zmechanizowana przy wsparciu czołgów ruszyła od zachodu na Iwankowo. Walki o miasto trwały przez cały Dzień Kobiet, Rosjanie je odbili. Ale szosa była przez Ukraińców nieustannie ostrzeliwana. Do akcji ruszyły też nowo dostarczone z Turcji bayraktary, zastępując zniszczone już drony tego typu. Na północ i południe od Iwankowa, a także między Borodzianką i Fenewiczi od zachodu, przybyła lekka piechota. To nie tylko wojska Gwardii Narodowej (czyli wojsk wewnętrznych, często mylonych z wojskami OT), brygada Jegrów, czyli lekkiej piechoty, i „prawdziwy” WOT złożony głównie z weteranów wojny w Donbasie, ale też inni ochotnicy, którzy urządzili sobie polowanie na rosyjskie kolumny zaopatrzenia na odsłoniętym zachodnim skrzydle 35. armii.

Bitwa rosyjsko-rosyjska

To samo działo się po wschodniej stronie Dniepru. 36. armia dotarła co prawda pod Browary, ale broniąca się w Czernihowie ukraińska brygada pancerna wsparta piechotą nie oddała miasta. Kolumny zaopatrzenia musiały je omijać obwodnicą od zachodu, wciąż narażając się na ostrzał i wypady ukraińskich czołgów. Atakująca dalej na wschód 41. armia całkiem ugrzęzła, nie mając do dyspozycji odpowiednich dróg, by posuwać się przez lasy i bagna i przedostać przez Sośnicę na Niżyn. Natarcie właśnie ściągniętej 2. Armii Gwardii odebrało 41. armii co lepsze drogi przez Konotop. Trzy rosyjskie zgrupowania nacierające na Browary od północy, północnego wschodu i wschodu musiały się w końcu zderzyć i stłoczyć. Kto tak planuje działania?

Doszło w efekcie do klasycznego „wyklinowania” 41. armii, czyli zablokowania jej dostępu do przeciwnika – to hańba dla każdego dowódcy szczebla operacyjnego. To tu miała miejsce słynna bitwa rosyjsko-rosyjska, w której wróg zniszczył sam sobie kilkanaście pojazdów pancernych, w tym co najmniej cztery cenne czołgi. Ukraińskie wojska przyglądały się temu z wielkim zaciekawieniem, kibicując na przemian to jednej, to drugiej rosyjskiej drużynie. Nawet jeśli się wymaluje słynne „Z” na wszystkich pojazdach, to utrata kontroli nad sytuacją przez dowódców tak się właśnie kończy.

Do tego nacierająca do tej pory na Charków 1. Armia Pancerna Gwardii też została przekierowana na Kijów. I to w chwili, gdy Charków został już niemal całkowicie okrążony. Wywiązała się dramatyczna bitwa o Sumy, której nie zdołały zdobyć nawet dwie najsławniejsze rosyjskie dywizje: 2. Tamańska Dywizja Zmechanizowana Gwardii i 4. Kantemirowska Dywizja Pancerna Gwardii, mocno już przetrzebione. I znów: choć czołówka armii pancernej podeszła pod Browary przez Priłuki, czyli całkiem od wschodu, to wpakowanie już nie trzech, a czterech armii pod miasto musiało się tak skończyć – wszystkie są rozwleczone na dostępnych drogach schodzących się po wschodniej stronie Kijowa, gdzie ciągnie wiele promieniście biegnących dróg. Browary trochę przypominają nasze Janki, a Rosjanie odstawili tam taki korek, jaki w poniedziałkowe poranki obserwujemy na Grójeckiej pod Raszynem.

I na tym koniec. Co prawda 1. Armia Pancerna Gwardii usiłowała obejść nieszczęsne Browary od południa, przez Priłuki i Boryspol, gdzie znajduje się Międzynarodowy Port Lotniczy Kijów. Do Boryspola czołgiści jednak nie dotarli – stanęli pod Berezeniem. Im także trudno będzie dostarczyć zaopatrzenie, które musi omijać trzymane przez Ukraińców Sumy.

Czytaj też: Migi dla Ukrainy? Kaskada potknięć, czyli czy leci tutaj pilot

Rosji pozostał plan minimum

Iluzja prysła. Rosjanie wreszcie zdali sobie sprawę, że ukraińska obrona pod Kijowem jest zbyt silna. A zaopatrzenie i tak nie ma jak dotrzeć, skoro obstawili kilka dróg wśród lasów i bagien. Teren na północ i wschód od stolicy jest zupełnie „niepancerny”, co słusznie zauważył ceniony przeze mnie dziennikarz Marcin Ogdowski, dobrze znający Ukrainę.

Dlatego Rosjanie przystąpili do realizacji planu absolutnie minimalnego: wszystkie siły przerzucają na południe, by zdobyć uparty Mariupol, otoczony od wschodu przez 8. Armię Gwardii nacierającą spod Doniecka, a od zachodu przez część 58. armii z Krymu, która wcześniej wzięła Nikopol i Berdiańsk. Teraz Mariupol tkwi w rosyjskim ugrupowaniu niczym drzazga pod paznokciem. Wydaje się, że Rosjanie zaczęli wycofywać część wojsk z północy, by przewieźć je w stronę Donbasu i może poszerzyć lądowy korytarz na półwysep do rubieży Chersoń–Zaporoże–Kramatorsk–Wałujki (w Rosji). I tym się chyba zadowolą, tu się umocnią i ogłoszą oszałamiające zwycięstwo wielkiej Armii Federacji Rosyjskiej.

Czytaj też: Cywilizacja nuklearna. Dlaczego Putin straszy bombą?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną