Na froncie północnym Rosji nie tylko nie pomogło wprowadzenie do walki 127. Dywizji Zmechanizowanej z 36. armii, ale paradoksalnie chyba zaszkodziło. Żołnierze przeszli przez Dniepr w pobliżu białoruskiej granicy i dołączyli do operującej tu 35. armii, nacierającej na Kijów od północnego zachodu. Ewidentnie jej nie poszło, bo z trudem przebiła się na lotnisko Hostomel i utknęła w okolicy.
Wydaje się, że sen o zdobyciu Kijowa się skończył. Rosyjskie wojska przechodzą tu do obrony, szykując się na trwanie aż do rozstrzygnięcia rozmów pokojowych. Całkiem się nie poddały – minister dyplomacji Siergiej Ławrow bredzi coś o ulokowanych w Ukrainie amerykańskich laboratoriach broni biologicznej. I byłoby to może śmieszne, gdyby nie było bardzo groźne.
Czytaj też: To miała być szybka wojna. Jak długo Rosja wytrzyma?
Opowieści Ławrowa o broni biologicznej
Pomyślmy. Opowieść o laboratoriach broni biologicznej jest jeszcze dziwniejsza od historii premiera Morawieckiego o strażakach wybijających szyby przy ratowaniu dzieci z pożaru, co podobno rozwiązała dopiero specustawa o uchodźcach. Z pewnością wszyscy strażacy w Polsce odetchnęli z ulgą.
Ławrow przebił Morawieckiego, i to zdecydowanie, a nie rzucał słów sobie a muzom. Jest szansa, że rosyjskie wojska odkryją zaraz w Ukrainie jakieś „tajne laboratorium”.