Nie przejmować się i robić swoje – tak można w skrócie określić postawę NATO i polskich sił zbrojnych wobec najbliższego naszych granic rosyjskiego ataku w czasie tej wojny.
Gen. Cieniuch dla „Polityki”: Putin źle ocenił sytuację
Ta wojna będzie pełznąć coraz bliżej nas
To nie było nieuchronne, choć było spodziewane. Zachodnia Ukraina była do tej pory obszarem relatywnie bezpiecznym, zdarzały się pojedyncze uderzenia lotnicze. Rosja nie miała w pobliżu wojsk lądowych wystarczających jej do rozszerzenia działań na zachodnią połowę najechanego przez nią kraju. Ale od początku rosyjskiej agresji nad tymi terenami wisiało – i nadal wisi – zagrożenie wkroczeniem wojsk białoruskich (to, że wciąż nie przyszły z pomocą armii rosyjskiej, jest zresztą jedną z zagadek politycznej sytuacji na Wschodzie).
Rosjanie musieli jednak wcześniej czy później „wziąć się” do działań na tym terenie, choć wciąż ograniczają się do nalotów. Z punktu widzenia Rosji zachodnia Ukraina jest w tej chwili zagrożeniem głównie dlatego, że przez nią dociera do ukraińskiej armii zachodnie uzbrojenie, które okazuje się bardzo istotne w walce z najeźdźcą. Infrastruktura wojskowa na zachodzie Ukrainy jest w znacznej mierze nietknięta i może służyć jako zaplecze dla aktywnych operacji obronnych wokół Kijowa, na wschodzie i południu kraju. Najważniejsze są jednak lotniska, z których Ukraińcy nadal prowadzą udane działania powietrzne, mimo prawie 20 dni wojny z krajem posiadającym formalnie miażdżącą przewagę w liczbie i zaawansowaniu technicznym samolotów, systemów obrony powietrznej, rozpoznaniu i dowodzeniu.