Wojna to zawsze wielkie „sprawdzam”, zwłaszcza dla armii agresora. Już na początku inwazji Kreml był podwójnie zaskoczony: oporem Ukraińców i własną nieskutecznością. Zawiodło planowanie, Rosja nie doszacowała możliwości Ukrainy i przeszacowała swoje. Jej siły zbrojne, nie tylko wielkie, zmodernizowane, ale też przećwiczone, utknęły już w pierwszych dniach ofensywy i wciąż nie są w stanie zrealizować większości swoich celów operacyjnych.
Szczerek: Lecę do schronu! Ukraina walczy z całym poświeceniem
Armia Rosji. Sprzęt nie od parady
Rosjanom „dziękowała” za to ukraińska Narodowa Agencja ds. Prewencji Korupcji, publikując 9 marca list otwarty do rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu. Ołeksandr Nowikow wyraził w nim wdzięczność za „nieoceniony wkład w grabienie rosyjskiej armii, zanim zdążyła wtargnąć na terytorium Ukrainy”. Dołączył zdjęcia, m.in. racji żywnościowych z terminem ważności do 2015 r. czy „tekturowych” kamizelek kuloodpornych. Kreml nie może zaprzeczyć, że jego armia ma problemy logistyczne, zmaga się z brakiem paliwa i nie korzysta ze sprzętu, który świat ogląda podczas majowych parad zwycięstwa na pl. Czerwonym.
„Kreml próbował zmodernizować armię przez 20 lat. Znaczna część przeznaczonego na to budżetu została rozkradziona i wydana na wielkie jachty na Cyprze. Ale jako doradca militarny nie możesz o tym zameldować prezydentowi. Dlatego kłamiesz. To potiomkinowska armia” – ocenił Andriej Kozyriew, dawny szef rosyjskiej dyplomacji.
Czytaj też: Siergiej Ławrow. Wszystkie twarze człowieka Putina
Resort obrony przeżarty korupcją
Nie jest tajemnicą, że resort obrony od lat należy w państwie do najbardziej skorumpowanych. Już w 2011 r. w rankingu „Nowej Gaziety” zajmował pierwsze miejsce, wyprzedzając ministerstwa transportu, rozwoju gospodarczego i zdrowia. Do najbardziej powszechnych form korupcji w służbie wojskowej dziennik zaliczył: świadczenie usług i obejmowanie patronatem przyjaciół i krewnych (38 proc.), przyjmowanie i wręczanie łapówek i prezentów (36,4 proc.), kradzież (26 proc.), wykorzystywanie stanowisk i uprawnień w celu zdobycia mieszkania, nagród, bonów, innych świadczeń i przywilejów (23 proc.), wzjatki (łapówki) przy zawieraniu kontraktów rządowych (13 proc.).
Nie jest to problem nowy, ale wręcz wdrukowany w system. Każdy kolejny szef resortu dostaje zadanie zwalczenia korupcji w armii. I każdy polega. Szojgu otrzymał nominację w 2012 r. po olbrzymim skandalu korupcyjnym, który doprowadził do dymisji jego poprzednika Anatolija Serdiukowa. Szacowano, że resort poniósł przez niego straty w wysokości 5 mld rubli, czyli ok. 140 mln dol. Rosyjskie media zarazem spekulowały, że faktyczną przyczyną zwolnienia był konflikt z elitą generalską – Serdiukow był zbyt „odważnym księgowym”.
Rezerwy są, ale tylko na papierze
Szojgu, który przez lata sprawdzał się na odcinku „sytuacji nadzwyczajnych”, miał sobie lepiej poradzić. Wydawało się, że misja się powiodła, bo za jego kadencji Rosja przejęła Krym, a rok później interweniowała w Syrii. Rzecz w tym, że aneksja półwyspu to nie była długa operacja, Rosjanie zajęli go bez wystrzału, a w Syrii ciężar operacji wzięli na siebie Irańczycy.
„Mamy armię, która poszła na wojnę, nie mobilizując rezerw. Oficjalnie one są, ale tylko na papierze” – mówił w rozmowie z „Deutsche Welle” Paweł Felgenhauer, jeden z najbardziej znanych ekspertów ds. wojskowości. Podobnie jest z zapasami. Czołgi i wozy opancerzone, które wkraczały na terytorium Ukrainy, oficjalnie miały pełne baki, a okazuje się, że było inaczej. Rosyjska prasa od lat opisuje takie przypadki.
W styczniu antykorupcyjny portal rasmi.ru przypomniał sprawę aresztowania gen. płk. Ołeha Kisłowa, odpowiedzialnego za Kapustin Jar, kosmodrom i rakietowy poligon w północno-zachodniej części obwodu astrachańskiego. Kisłow przyznał się do winy i zawarł ugodę z prokuraturą wojskową. Miał wziął prawie 2 mln rubli łapówki w zamian za umożliwienie firmie Ya-Avtodisel przejęcia 300 ton paliwa i smarów z magazynów ropy, wszystko zaś pod pretekstem „oczyszczania obiektu wojskowego”. Generał wzjatkę wziął, a poligon został bez paliwa.
A im dalej od sztabu generalnego, tym korupcja powszechniejsza. Gen. dywizji Rusłan Ałachwierdijew, zastępca szefa wojsk inżynieryjnych sił zbrojnych, jest w areszcie śledczym od zeszłego lata, oskarżany o branie łapówek i nadużycia władzy. Przyjął prawie 8 mln rubli w zamian za udostępnianie żołnierzy do pracy w domkach letniskowych zaprzyjaźnionego biznesmena. Tłumaczył, że pieniądze chciał przeznaczyć na cele charytatywne – budowę pomnika pamięci saperów poległych w rejonie Moskwy.
Przykład idzie z góry. Za przyzwoleniem Władimira Putina większość firm odpowiedzialnych za dostarczanie żywności armii powiązana jest z Jewgienijem Prigożynem, „kucharzem Kremla”, właścicielem Grupy Wagnera, czyli najemników oficjalnie w Rosji nielegalnych. Kilka lat temu Aleksiej Nawalny oskarżył firmy Prigożyna o stworzenie kartelu i manipulowanie systemem przetargów obronnych, w grę wchodziły kontrakty o wartości kilkuset milionów dolarów. Przekonywał, że jakość wyżywienia i zakwaterowania wojska nie jest wyższa od standardów kolonii karnych. Podobne oskarżenia wysuwał wobec kateringu, który firmy Prigożina dostarczają do moskiewskich szkół. Przyjaciel Putina poczuł się znieważony. W 2019 r. sąd nakazał Nawalnemu zapłacić mu 87 mln rubli (1,4 mln dol.) odszkodowania.
Czytaj też: Jak Nawalny ośmieszył Putina
Rosyjska armia jak rosyjskie społeczeństwo
Rosyjską armię zasila rodzimy przemysł zbrojeniowy. Plagą są firmy krzaki z fikcyjnymi adresami, służące wyłącznie do wyłudzania funduszy przeznaczonych na badania i rozwój w sferze obronności. Według raportu gazeta.ru w 2012 r. firma Zaslon otrzymała grant na ok. 800 mln rubli (26 mln dol.) na opracowanie systemu przechwytywania pocisków Drotik. Rok później prace zamrożono, a sprzęt i wyniki miały być bezpiecznie przechowywane w firmie. Portal Vedomosti donosił w czerwcu 2016 r., że gdy ministerstwo wznowiło projekt, pozostały po nim tylko dwa stare laptopy, uszkodzony teleskop, radiotelefon Panasonic i trefny model pocisku rakietowego.
– Rosyjska armia jest odzwierciedleniem społeczeństwa i odwrotnie: wszystkie problemy społeczeństwa dotykają także armii – mówi Jacek Raubo, ekspert portalu Defence24. Korupcji to także dotyczy. Bo skoro jest ona fundamentem życia społecznego, na niej opiera się system władzy, to dlaczego miałaby omijać wojsko? Generałowie i niżsi oficerowie też chcą żyć godnie, mieć daczę i spędzać wakacje nie na Krymie, lecz nad Morzem Śródziemnym. Uwłaszcza się więc każdy, kto może. Że siłownicy także, to teraz widać w Ukrainie.
Czytaj też: Wojna się przybliżyła. Czy NATO będzie musiało się bronić?