Dzisiaj nad ranem zaatakowano zakłady LDARZ we Lwowie, odpowiednik naszych Wojskowych Zakładów Lotniczych. Mamy w Polsce trzy: WZL-1 w Łodzi remontuje śmigłowce (z filią w Dęblinie serwisującą samoloty szkolne), WZL-2 w Bydgoszczy naprawia samoloty bojowe, a WZL-4 na warszawskim Bemowie – silniki lotnicze.
Spóźniony atak na bazy
W Ukrainie też jest kilka takich zakładów. Samoloty bojowe remontowano w Zaporożu i we Lwowie, a śmigłowce w Konotopie. W porównaniu do polskich były to olbrzymie przedsiębiorstwa o większych mocach remontowo-produkcyjnych. Działały jeszcze w czasach układu warszawskiego. Nasze samoloty MiG-23 w latach 80. serwisowano właśnie we Lwowie (poza tym w Dreźnie i Płowdiw w Bułgarii), wysyłaliśmy tu też Su-20.
Wydawałoby się, że zakłady zapewniające sprawność ukraińskim samolotom bojowym Rosjanie zaatakują wcześniej, wszak na samym początku zbombardowali lotnisko w Łucku. Tymczasem Ukraińcy zadawali wrogowi poważne straty, a gdy w końcu lotnictwo uległo niemal całkowitemu zniszczeniu i już nie bardzo jest co naprawiać, agresor przypomniał sobie o LDARZ.
Planowanie rosyjskiego dowództwa dosłownie powala przenikliwością. Nieodgadnione są zamysły sztabowców. Może obawiają się, że na bazie Lwowa można otrzymane z NATO (Polska, Słowacja, Bułgaria) migi-29 dostosować do ukraińskich wymogów, głównie poprzez montaż własnego systemu identyfikacji „swój-obcy” i radiostacji.
Rakiety z okrętów podwodnych
Według doniesień za odpalenie rakiet skrzydlatych Kalibr odpowiada 4. Samodzielna Brygada Okrętów Podwodnych Floty Czarnomorskiej stacjonująca w Noworosyjsku. Ma sześć okrętów typu 633 „Warszawianka” (nomen omen), czyli ulepszonej odmiany znanego u nas typu 877 „Pałtus”.