O świcie 24 lutego na ukraińskie miasta spadły bomby i rakiety. Rosjanie zaatakowali z północy, wschodu i południa, a także z terenów Białorusi. Zaplanowana na kilka dni „operacja specjalna” okazała się wojną trwającą już miesiąc. Ukraińcy nie tylko nie ustąpili, ale rozpoczęli udane kontrataki, odpychając siły agresora od Kijowa. Symbolem taktycznej nieudolności Rosjan stała się wieś Czornobajiwka, gdzie ukraińska armia dziewięć razy już niszczyła zbierające się na lotnisku wrogie siły. Od ukraińskiego ognia poległ tam nawet rosyjski generał.
O wojnie mówi się i pisze nieustannie, narracje mieszają się – ta o zaskakującej sprawności ukraińskich żołnierzy, bohaterstwie ochotników i ludności cywilnej, nieudolności, ale i bestialstwie Rosjan atakujących obiekty cywilne. Symbolem stał się Mariupol, w którym, jak informuje mer miasta, nie ostał się ani jeden cały budynek, a statystyka ofiar to już tysiące zabitych. Inna tragiczna statystyka wyraża się w liczbie 121 – to liczba zabitych dzieci, 167 odniosło rany.
Czytaj też: Krwawy impas
Armia działa, bo zaplecze działa
Miesiąc, jaki upłynął od rozpoczęcia rosyjskiej agresji, to dobry moment na podsumowanie i próbę odpowiedzi, co powoduje, że ukraińska obrona jest tak skuteczna. Aspektom militarnym poświęcono już wiele analiz, armia jednak działa tylko tak dobrze, jak sprawnie zorganizowane jest zaplecze. Przyjrzyjmy się więc ukraińskim tyłom tworzącym fundament odporności państwa i społeczeństwa w czasie wojny.
Zacząć jednak należy od podstawowych informacji statystycznych.