Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Rąbnie czy nie rąbnie? Wybuchające rosyjskie okręty wojenne to stara tradycja

Berdiańsk. Płonie okręt desantowy „Saratow”, 24 marca 2022 r. Berdiańsk. Płonie okręt desantowy „Saratow”, 24 marca 2022 r. AP Photo / EAST NEWS
Okazuje się, że poranny wybuch rosyjskiego okrętu desantowego w Berdiańsku wcale nie był spowodowany atakiem ukraińskiej rakiety Toczka-U. Okręt wyleciał w powietrze z powodu niedbalstwa załogi, co we flocie Rosji jest normą.

Tak się składa, że okręty rosyjskie wybuchają, co w innych flotach zdarza się znacznie rzadziej. Może dlatego, że w większości flot świata zachowuje się pewne reguły, znane jako „zasady bezpieczeństwa”. A we flocie Rosji o niczym takim nie słyszano. A dokładnie rzecz biorąc: słyszeć to słyszeli, ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje.

Dziś już na 90 proc. wiadomo, że jednostką, która w bardzo „wystrzałowy” sposób zakończyła żywot w akompaniamencie kolorowych i bardzo głośnych fajerwerków, był nie „Orsk”, jak początkowo podano, lecz bliźniaczy „Saratow” oba typu 1171 Tapir, oba zbudowane w Kaliningradzie. Saratow jest jeszcze starszy, banderę na nim podniesiono po raz pierwszy 18 sierpnia 1966 r. To nie pomyłka, jednostka miała już 55 lat. To właśnie ta nowoczesna rosyjska flota.

Jednostką dowodził zdrajca: kmdr por. Władimir Chramczenkow, przed 2014 r. służący w Marynarce Wojennej Ukrainy, w której nosił stopień komandora podporucznika. Po aneksji Krymu postanowił służyć nowej władzy, zmieniając mundur na rosyjski. Mundur można zmienić, ale mentalności nie.

Czytaj też: Krwawy impas

Rąbnie, nie rąbnie? Dym ciągnął się przez całe Morze Azowskie

A zatem, od początku. Trzy okręty desantowe wykorzystywano jako zwykłe transportowce. W sumie okręty desantowe i takie przeznaczenie mają, wszak desant morski jest na wojnach przeprowadzany dość rzadko. Dlatego trzy okręty przywiozły do Bierdiańska transportery opancerzone BTR oraz spory zapas amunicji w skrzyniach i paliwa w beczkach. No i zaczęto to wszystko wyładowywać od poniedziałku.

Okręt desantowy ma rampę. A w Bierdiańsku jest terminal promowy. Wystarczy zacumować jak prom, otworzyć wrota i rozłożyć rampę. Wszystkie transportowane BTR mogły śmiało wyjechać i odjechać do miejsca przeznaczenia. Potem należało wyładować paliwo w beczkach, jest mniej wrażliwe na wybuch, ale stanowi potencjalne zagrożenie pożarowe. I to paliwo trzeba było wywieźć do wyznaczonych składów. Dopiero wtedy należało wziąć się do wyładunku amunicji. Ostrożnie, na dostosowane do tego ciężarówki, i w miarę wyładunku wywozić do odpowiednich składów.

A jak zrobiono? A tradycyjnie. Wszystko wyładowywano dźwigami okrętowymi (czyżby te portowe nie działały?). Wiatr wiał silny i majtał ładunkiem na wszystkie strony. BTR-y fruwały jak dzieci na huśtawkach, cud, że się nie pourywały. Ale je wyładowano. Wyładowano w ten sam sposób i amunicję, i paliwo, którymi pewnie majtało identycznie. Nie wiem, czy chcielibyście stać obok rozbujanej na wszystkie strony skrzyni z pociskami artyleryjskimi, którą wystawia się na betonowe nabrzeże, usiłując nią trafić między beczki z paliwem. Można obstawiać: rąbnie? Nie rąbnie? Bo zapomniałem dodać – cały ten majdan ułożono w bezładne sterty na nabrzeżu, chyba nie zorganizowano wywózki ładunku. Nawet BTR-y stały wśród tych stert i nie bardzo było jak nimi odjechać. Ale to jeszcze nic. Niedaleko znajdował się wielki skład paliwa.

I w czwartek rano się zaczęło. Błyski i wybuchy, wielkie płonące odłamki fruwały we wszystkie strony. Widząc, co się święci, dowódcy dwóch pozostałych okrętów: „Cezar Kunikow” i „Nowoczerkask” (oba typu 775, zbudowane w Gdańsku w Stoczni Północnej w 1986 i 1987 r.), podjęli szybką decyzję o awaryjnym odcumowaniu i wyjściu w morze, jak najdalej od tego piekła. Szkoda, że mieszkańcy Bierdiańska też nie mogli odcumować miasta i wyjść w morze.

W ciągu 10 min oba okręty płynęły już na południe, w głąb spokojnego Morza Azowskiego. Jeden z nich, Nowoczerkask, był najwyraźniej uszkodzony. Przypuszczalnie spadł na niego jakiś duży, rozpalony odłamek. W dziobowej części okrętu pojawił się ogień, a słup dymu był coraz większy i gęstszy. Później dowiedzieliśmy się, że na okręcie tym, także dowodzonym przez Ukraińca, który przyjął ofertę od nowego pracodawcy, kmdr. por. Jurija Pawłowa, zginęło trzech marynarzy, a trzech zostało ciężko rannych. Jednostka musiała być poważnie uszkodzona, bowiem w odległości 25 km od portu nagle zaczęła kręcić „bączki” przez kilka ładnych godzin. Przypuszczalnie zaciął się ster.

Tymczasem w Bierdiańsku pokaz fajerwerków trwał nadal. Saratow zaczął osiadać na wodzie, kolejny wybuch otworzył przednie wrota, z wnętrza wypełzły płomienie. Ostatecznie jednostka zatonęła przy nabrzeżu, za to na nabrzeżu zaczął się pożar w składach paliwa. Dym ciągnął się przez całe Morze Azowskie w poprzek, a efektownym wybuchom nie było końca.

Oczywiście Rosjanie szybko ogłosili, że okręt trafiła rakieta balistyczna Toczka-U. Tyle że pocisk tego typu ma zasięg 120 km. Skąd ją zatem Ukraińcy odpalili? Z terenów zajętych przez wojska rosyjskie? Przekupili ich za flaszkę, by im pozwolili wjechać wyrzutnią na chwilę? Dlatego MO Ukrainy zdementowało tę rosyjską informację. Podano inną wersję, właśnie opisaną wyżej. Jest nawet film w wysokiej rozdzielczości z całego zajścia. Z wyładunku i machania BTR-ami na wszystkie strony też są filmiki… Jeden pochodzi nawet z Rosji, oczywiście z propagandowym komentarzem, że dzielna marynarka dostarczyła zaopatrzenie. Ano dostarczyła… I trochę atrakcji też.

Czytaj też: Wodzowie ukraińskich miast obrastają w legendę

Wypisz wymaluj to samo. Kontynuacja tradycji

Za ostatniego cara też było podobne zdarzenie. 20 października 1916 r. w nieodległym Sewastopolu wyleciał w powietrze najnowszy wówczas okręt liniowy „Imperatrica Marija”. Zginęło wtedy 208 marynarzy. Zdarzenia nigdy nie udało się jednoznacznie wyjaśnić, choć mówi się o wybuchu kordytu w magazynach ładunków miotających do dział.

Do niemal identycznego zdarzenia doszło też we Władywostoku 30 października 1950 r. W czasie wyładunku bojowych min ze stawiacza min „Woroszyłowsk”, który został zbudowany w 1907 r., doszło do wybuchu, pożaru i całej serii kolejnych wybuchów. Wypisz wymaluj to samo.

Po powrocie z morza, kiedy postawiono niewielką zagrodę minową (trwała wojna koreańska), wyładowywano resztę min w porcie. Oczywiście tuż obok wielkiego składu min morskich. Operacją kierował niedoświadczony oficer, bo kapitan poszedł do kajuty wypełniać papiery. Ale w praktyce wyładunkiem kierowali marynarze służby zasadniczej, którzy podejmowali całkiem suwerenne decyzje. Na przykład układali wielkie jednotonowe miny denne jedna obok drugiej, pionowo, bo na nabrzeżu była ich już taka sterta, że nie było ich gdzie upychać. Nikt ich zwyczajnie nie odbierał. W końcu trzaśnięto taką miną jedna o drugą, a ta przewróciła się górą na dół. Nastąpił wybuch. A potem taka sama reakcja łańcuchowa jak w Bierdiańsku. Woroszyłowsk zatonął, zginęło na nim 20 marynarzy, a ponadto trochę strażaków i innych ludzi na nabrzeżu, nie wiadomo dokładnie ilu.

Nie minęło pięć lat, a 29 października 1955 r. na redzie Sewastopola potężna eksplozja wstrząsnęła innym okrętem liniowym „Noworosyjsk”. Był to stary (zbudowany w 1913 r.) ekswłoski pancernik „Gulio Cesare”, który otrzymano w ramach reperacji wojennych. W nocy tego dnia coś w nim wybuchło. Nieudolnie prowadzona akcja ratownicza skończyła się odwróceniem jednostki do góry dnem i zatonięciem. Co ciekawe, do dziś nie wiadomo, ile osób na nim zginęło, podaje się liczby od 607 do 829. Po prostu przez wiele godzin, jakie upłynęły od wybuchu do zatonięcia okrętu, nikt nie pomyślał o ewakuacji załogi.

Spekulacji na temat zatonięcia jednostki było wiele, ale ostatecznie ogłoszono, że była nią niemiecka mina. Tylko co ona robiła dziesięć lat po wojnie wewnątrz (kotwicowisko w awanporcie było nieustannie wykorzystywane) bardzo intensywnie używanej bazy? Tego nikt nie wyjaśnił.

13 czerwca 1978 r. w czasie ćwiczebnych strzelań doszło do rozerwania wieży artyleryjskiej z trzema działami kal. 152 mm na krążowniku „Admirał Seniawin” Floty Oceanu Spokojnego. Zginęło 37 marynarzy. Przyczyną była niedbała obsługa działa i załadowanie nowego pocisku do lufy, w której tkwił… niewybuch.

Były prezydent Estonii: Rosję trzeba pokonać, zanim nas zniszczy

Rosyjskie okręty od czasu do czasu wybuchają i już

Ile takich zdarzeń zaszło na okrętach podwodnych w czasach ZSRR i współcześnie, można całą książkę napisać, bowiem było tego niemało. Warto wspomnieć choćby o dobrze znanym zatonięciu atomowego okrętu podwodnego K-141 „Kursk” na Morzu Barentsa 12 sierpnia 2000 r. Zginęła cała jego załoga (118 osób), a przyczyną był wybuch torpedy Szkwał w czasie jej załadunku do wyrzutni.

Ale od tamtej pory doszło jeszcze do kilku podobnych, choć mniej znanych zdarzeń. Na przykład 7 września 2006 r. wybuchł pożar na atomowym, torpedowym okręcie podwodnym B-414 „Dannił Moskowskij” w czasie ćwiczeń na Morzu Barentsa. Zginęło dwóch marynarzy.

O ostatnim takim wypadku poinformowała agencja Interfax poprzez zaprzeczenie, że nic takiego nie miało miejsca. Tymczasem rosyjski internet aż szumiał o tym, publikowano nawet zdjęcia. Nieoficjalnie wiadomo, że 10 marca 2021 r. w czasie wyładunku torped w bazie Fokino na Dalekim Wschodzie doszło do wybuchu na fregacie „Admirał Winogradow” (w służbie od 30 grudnia 1988 r.). Jednostka trafiła do remontu, który ma potrwać do 2025 r. Według wspomnianego dementi remont był planowy.

O takich zdarzeniach można pisać w nieskończoność. Ale chyba nie ma po co, po prostu uznajmy, że rosyjskie okręty od czasu do czasu wybuchają i już. Tak mają.

Rozmowa Żakowskiego: Czy nowa mapa świata jest możliwa bez Rosji?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną