Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

34. dzień wojny. Żołnierz na telefon, czyli dowodzenie po rosyjsku

Rosyjskie wojska w okolicach Mariupola, 28 marca 2022 r. Rosyjskie wojska w okolicach Mariupola, 28 marca 2022 r. Alexander Ermochenko / Reuters / Forum
Okazuje się, że przyczyną niskiej skuteczności rosyjskich wojsk jest też archaiczny system dowodzenia i łączności, który można z grubsza opisać tak: „ja brzoza, ja brzoza, Wisła – jak mnie słyszysz?”. W porównaniu do systemów zachodnich to istne muzeum.

Najpierw garść wiadomości z frontów. Dużym ukraińskim sukcesem w rejonie na zachód od Kijowa jest zdobycie Irpienia i wyparcie stąd rosyjskiej 155. Brygady Piechoty Morskiej Gwardii, pochodzącej z Floty Oceanu Spokojnego i na co dzień stacjonującej we Władywostoku, co pokazuje skalę zaangażowania Rosji w Ukrainie. Co morscy desantowcy robili w środku lądu, może zastanawiać, ale świadczy o tym, że Rosjanie wzmocnili ten front, kiedy legły w gruzach marzenia o podboju Odessy. Ukraińska artyleria ostrzeliwuje też lotnisko w Hostomelu, gdzie dla odmiany bronią się pododdziały wojsk powietrzno-desantowych, co może świadczyć o kontynuacji natarcia na wroga przez Buczę. Ukraińcy już kilka razy zbliżyli się do tego lotniska, ale Rosjanie bronią się z wyjątkową uporczywością.

Nieco dalej na zachód, pod Worzelem, silne ataki ukraińskiej 14. Brygady Zmechanizowanej odpiera rosyjska 37. Budapesztańska Brygada Zmechanizowana Gwardii, ta sama, której żołnierze zamordowali własnego dowódcę kilka dni temu. Jak widać, morale jednostki nie imponuje, ale zapędzona groźbami walczy zacięcie.

Czytaj też: Dlaczego Rosjanie popierają Putina i wciąż chwalą Stalina

.Karolina Żelazińska/Polityka.

Ukraina odnosi konkretne sukcesy

Na wschód od Kijowa i Browarów ukraińskie kontrataki jednostek zmechanizowanych odpiera rosyjska 90. Witebsko-Nowogrodzka Dywizja Pancerna Gwardii z Jekaterynburga. Ponieważ wchodzi ona w skład 2. Armii Gwardii, która dotąd walczyła pod Sumami, można przypuszczać, że Rosjanie cofnęli stąd pobitą 1. Armię Pancerną Gwardii, zastępując ją 2. Armią Gwardii z Centralnego (syberyjskiego) Okręgu Wojskowego. Niestety, po północnej stronie Kijowa, w rejonie Czernihowa, rosyjskiej 41. armii w końcu udaje się domykanie okrążenia siłami 74. Zwenigorodzko-Berlińskiej Brygady Zmechanizowanej Gwardii i 55. Zmotoryzowanej Brygady Piechoty Górskiej. Czernihów nie ma prądu i wody, zaczyna pomału przypominać Mariupol. Ostrzeliwany przez Rosjan, zniszczony, ale mimo to zacięcie broniony. Na szczęście znaczną część ludności cywilnej zdołano stąd wyprowadzić.

Za to dalej na wschód, pod Sumami i Charkowem, Ukraińcy odnieśli bardzo konkretne sukcesy. Wojska zdobyły Trościaniec, gdzie niemal całkowicie rozbiły 12. Szepietowski Pułk Czołgów Gwardii z 4. Kantemirowskiej Dywizji Pancernej Gwardii z Naro-Formińska. Ta elitarna (rzekomo) dywizja, pokazywana często na pl. Czerwonym z okazji różnych świąt, została dramatycznie poharatana. Pod Charkowem zaś tęgie cięgi zebrała 200. Pieczengska Brygada Zmechanizowana z Murmańska, straciła aż 60 proc. stanów, zginął też jej dowódca płk Denis Kuriło. To ciekawa jednostka: należy do Floty Północnej i specjalizuje się w działaniach w Arktyce.

Bryc: Putin ma plan i go realizuje. Nie chodzi wcale o zdobycie Kijowa

Rosja próbuje innej metody

Niestety, Rosjanie próbują obecnie innej metody: podjęli ostatnio ataki na składy paliw i amunicji. Miejmy nadzieję, że ukraińskie wojska zdołają skutecznie rozproszyć swoje składy tych zapasów, w przeciwnym razie mogą mieć poważne problemy z zaopatrzeniem. Pojawiają się doniesienia, że tracą ciężki sprzęt, którego nie mają jak uzupełnić. Jeśli państwa NATO nie zdecydują się przekazać przynajmniej ich części, Ukraina może mieć wkrótce poważne kłopoty z prowadzeniem efektywnych kontrataków.

Zaskakująca była natomiast informacja o aktywności lotnictwa wojskowego. Samoloty ukraińskie wykonały podobno 16 wylotów i osiągnęły szereg sukcesów, niszcząc czołgi i inne pojazdy pancerne z użyciem bomb i rakiet niekierowanych. Rosyjskie lotnictwo poniosło solidne straty, licząc ponoć aż osiem zestrzelonych samolotów. Nawet jeśli liczba jest przesadzona, to dane fotograficzne potwierdzają przynajmniej utratę kolejnego bombowca Su-34, a to jedna z najcenniejszych maszyn w siłach powietrzno-kosmicznych Rosji.

Czytaj też: Zagadka niemocy rosyjskiej armii? Korupcja

Mapa dowodzenia. Standard na Zachodzie

Zachodnie armie od ponad 30 lat przechodzą na sieciocentryczny system dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi. Impulsem był rozwój internetu. Wojsko widzi zalety sieci, możliwość umieszczania tu różnych zasobów wiedzy i danych, łatwość, z jaką można do nich się dostać. Zauważyło, że wpłynęło to na gwałtowny rozwój biznesu, ułatwiło kontakty producenta z konsumentem, pobudziło handel itd.

A gdyby stworzyć podobną sieć w wojsku? Oczywiście zamkniętą, by nie dobrali się do niej hakerzy (najlepszym zabezpieczeniem jest brak fizycznego połączenia z siecią ogólnie dostępną). Tak powstała sieć WAN, czyli Wide Area Network, oraz lokalne LAN w ramach danego stanowiska dowodzenia czy instytucji. WAN miała wzorem „dużego” internetu swoje serwery, routery i switchery, tak by połączenie mogło się dowolnie konfigurować przy wykorzystaniu adresów IP i innych kodów. Powstały aplikacje umożliwiające tworzenie interaktywnych map, na które ręcznie lub automatycznie nanosi się położenie jednostek przeciwnika i własnych, wykrytych obiektów pola walki, a wszystko z dodatkiem interaktywnych hiperłączy.

Wyobraźmy sobie, że dron wykrył poruszającą się kolumnę wojsk wroga. Analitycy rozpoznania nanoszą na mapę jej lokalizację, opisując ją np. jako batalion zmechanizowany czy dywizjon artylerii. Pod symbol kolumny podpięte jest hiperłącze i gdy ktoś w nie kliknie, zobaczy film nakręcony z drona.

Mała jednostka, śmiertelna machina

Dostęp do map, danych tabelowych i meldunków sytuacyjnych mają ci, którzy dostają loginy i hasła, w stopniu zależnym od pełnionej funkcji i stanowiska. Dzięki temu każdy dowódca może podejmować najbardziej optymalne decyzje i umieszczać rozkazy w sieci, wgląd w nie mają zaś przełożeni (nadzorujący), podwładni (wykonawcy) i sąsiedzi, którym dane te służą do zsynchronizowania własnych działań. Tak powstaje zdecentralizowany, efektywny system decyzyjny; na wszystkich szczeblach następuje adekwatna reakcja z natychmiastowym wykorzystaniem okazji w postaci błędów przeciwnika, od razu widocznych na mapie.

Takie elastyczne dowodzenie, zapewniające wysoką mobilność, szybkie reagowanie, prowadzenie precyzyjnego ognia, zamienia nawet niewielkie jednostki w sprawną, aktywną i śmiertelnie groźną machinę. Częściowo w taki sposób, choć jeszcze nie do końca, zorganizowano dowodzenie wojskami Ukrainy. Ukraina nie zdążyła dojść do poziomu cyfrowej armii, jaką jest np. armia USA, która już 20 lat temu była w stanie wpuścić w obce terytorium dwie dywizje zmechanizowane i omijając rejony irackiego oporu, popędzić w szalonym tempie do Bagdadu niemal bez strat. Kierowała zarazem precyzyjne uderzenia na zagrożenia, np. wojska usiłujące interweniować czy podejmujące kontrataki ze skrzydeł.

W sieciocentrycznym systemie funkcjonowała też logistyka, dostarczając paliwo i amunicję tam, gdzie trzeba; zresztą ograniczenie sił do dwóch dywizji ułatwiało ich zaopatrywanie. Wspomniane dywizje jak wąż wiły się wśród wściekłych wojsk irackich usiłujących je odnaleźć i nawiązać walkę. Ale gdzie się pojawiły, tam po Amerykanach były już tylko ślady gąsienic i puste opakowania po racjach żywnościowych MRE. Ukraińskie wojska podążają w tym kierunku.

Czytaj też: Ośli upór Rosjan. Nie ma co paplać, trzeba dozbrajać

A Rosjanie kradną smartfony

Tymczasem rosyjskie wojska to wielka nieruchawa masa mało sterowalnych wojsk, którymi dowodzi się przez radio, a jak nie ma łączności, to dowódca osobiście leci na pierwszą linię sprawdzić, co się tam do cholery dzieje. Dlatego dowódcy padają jak muchy jeden po drugim – ukraińscy snajperzy tylko czekają na takie okazje.

W dodatku łączność Rosji opiera się na słynnym: ja bierioza, ja bierioza, Wołga, kak ty mienia słyszysz? Czyli działa byle jak. Jak u nas za PRL, kiedy zwykliśmy żartować na temat łącznościowców. Na przykład 12 października to było „za komuny” Święto Wojska Polskiego na pamiątkę bitwy pod Lenino, która była debiutem bojowym 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Święto łącznościowca wypada 17 października i do dziś nie wiem dlaczego. Ale wymyśliliśmy: to rocznica nawiązania łączności pod Lenino!

Rosjanie wwieźli do Ukrainy własne telefony, przez które usiłowali dowodzić, bo działały lepiej niż wojskowe popsute i roztrojone radiostacje. Tyle że odpalił im się roaming, a ich rozmowy leciały przez sieci GSM ku uciesze ukraińskich służb wywiadu, które siedziały we własnych centralach i słuchały. W dodatku nagromadzenie telefonów komórkowych wypączkowało w postaci korków drogowych na Google Maps, na których każdy mógł sobie z nudów pooglądać ruchy rosyjskich kolumn zmechanizowanych. Rosyjscy dowódcy zabrali podwładnym urządzenia, ale sobie poradzili – ograbili ze smartfonów lokalnych mieszkańców, bo, do cholery, jakąś łączność mieć trzeba. I dalej dowodzą przez te ukraińskie telefony... A Ukraińcy słuchają i znów mają ubaw.

Czytaj też: Imperium znów atakuje. Co jest ostatecznym celem Putina?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną