Oligarcha Roman Abramowicz i trzech członków ukraińskiego zespołu negocjacyjnego miało objawy otrucia po rozmowach z rosyjską delegacją pod koniec lutego w Kijowie. Rewelacje te opublikowały portal śledczy Bellingcat i „The Wall Street Journal”. Negocjatorzy z Ukrainy, z Mychajło Podolakiem na czele, mieli identyczne objawy: ból skóry, silne zaczerwienienie oczu, łzawienie. Częstowali się czekoladą i pili wodę mineralną, dolegliwości miało trzech z czterech członków ukraińskiej ekipy.
Czytaj też: Dzieje rosyjskich zabójstw politycznych
Roman Abramowicz stracił wzrok
Po drodze z Kijowa przez Lwów i Polskę do Stambułu negocjatorzy skontaktowali się z ekipą Bellingcat (należący do niej Christo Grozev w 2020 r. prowadził śledztwo w sprawie otrucia Aleksieja Nawalnego). Na podstawie badań na miejscu dwóch ekspertów stwierdziło, że najpewniej doszło do zatrucia niezidentyfikowaną bronią chemiczną. Brak dostępu do specjalistycznego laboratorium uniemożliwił szybkie ustalenie toksyny.
Objawy sugerowały związki fosforanów, użytych po raz pierwszy w czasie II wojny światowej (wtedy sięgano po sarin), porfirynę, która powoduje uszkodzenia wątroby i układu nerwowego, i substancje bicykliczne, obecne m.in. w muchomorze sromotnikowym. W ocenie ekspertów dawka i rodzaj toksyny były raczej niewystarczające, by zagrozić zdrowiu i życiu członków delegacji.