Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

40. dzień wojny. Nadciąga decydujące starcie

Przedmieścia Kijowa, 3 kwietnia 2022 r. Przedmieścia Kijowa, 3 kwietnia 2022 r. Carol Guzy / Zuma Press / Forum
Rosyjskie wojska poniosły klęskę i wycofały się spod Kijowa z podkulonym ogonem. Ale teraz dojdzie do decydującego starcia na wschodzie Ukrainy. Od niego zależy los wojny.

Poharatane jednostki, które wywlekły się na Białoruś po zachodniej stronie Dniepru i od wschodu do Rosji, jeszcze przez jakiś czas nie będą się do niczego nadawały. W większości nie mają teraz żadnej wartości bojowej. Muszą zostać uzupełnione, co zapewne zdarzy się między Kurskiem, Biełgorodem a Woroneżem. Rosjanie rozkonserwowują sprzęt z baz materiałowo-technicznych, ale z żołnierzami jest gorzej. Dlatego podjęto tajną mobilizację, powołując „na ćwiczenia” głównie tych, którzy zakończyli niedawno zasadniczą służbę i nie potrzebują specjalnego przeszkolenia. Co innego z nowymi poborowymi – oni realnie będą gotowi za jakieś cztery miesiące. Oczywiście gotowi po rosyjsku, czyli byle jak.

Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją

Wojna. Będziemy cierpieć na PTSD

To, co wyprawiają rosyjskie wojska, szokuje świat. Obrazki z Buczy, Nowego Basana czy Hostomla przyjmowane są z niedowierzaniem. Zagraniczni dziennikarze, którzy odwiedzili miejsca kaźni ukraińskiej ludności, wykazują pierwsze symptomy PTSD, zespołu stresu pourazowego. Głos im się łamie, ni z tego, ni z owego wybuchają płaczem, nie są w stanie opanować drżącego głosu ani targających nimi emocji. PTSD to groźne zaburzenie psychiczne. Nieleczone sprawia, że tracimy zdolność odróżniania dobra od zła, wszak widzieliśmy tyle okropności, że danie komuś w mordę to żaden problem. Przecież go nie zabiłem, czemu się mnie czepiacie?

Przechodziłem przez to po Jugosławii. Jeśli ktoś bierze leki i chodzi do psychologa, to jest w stanie zaleczyć PTSD, które leży sobie zasypane gdzieś na dnie duszy. Najlepiej go nie ruszać, bo wybuchnie. To czeka zagranicznych dziennikarzy, ale przede wszystkim miliony Ukraińców, którzy długo jeszcze będą lizać rany. Szybciej odbudują miasta, niż wrócą do psychicznej równowagi.

Tymczasem Rosjanie pokazali w Buczy takie zezwierzęcenie, że to aż niewyobrażalne. W jednym z domów zakwaterował się jakiś sztab, był nawet pokój operacyjny z mapami, skąd dowodzono działaniami (zapewne batalionowej grupy bojowej). Tu się zatrzymali oficerowie i żołnierze. A w innym pokoju leżały ciała mieszkańców. Mieli ślady po postrzałach w kolana, co świadczy o tym, że wcześniej ich torturowano, zapewne dla zabawy, bo nie po to, by wydobyć cenne informacje. Potem zabito ich strzałami w tył głowy. Rosyjska kwatera funkcjonowała tam kilka tygodni, a ciał Ukraińców nikt nie zabrał. Rosjanie mieszkali i jedli w jednym pomieszczeniu, pracowali w innym, a w obok leżały rozkładające się zwłoki. W ogóle im to nie przeszkadzało. Nie wiem, jak to nazwać. Nie ma w moim słowniku odpowiednich określeń, nawet te niecenzuralne są za słabe.

Czytaj też: Nic nie zostało z dawnego Donbasu. Taki jest bezsens wojny

Czeczenia, Gruzja, Syria, Donbas, Ukraina

Nieco światła na sytuację rzuca dziennikarka Krystyna Kurczab-Redlich, która dobrze zna Rosję i jej wojska jeszcze z czasów wojen w Czeczenii. Jak mówi, zawsze tak było – w Czeczenii, Gruzji, Syrii, Donbasie... Teraz świat się obudził? Dopiero gdy Rosjanie rzucają trupy wprost pod nasze drzwi? Większość rosyjskich żołnierzy – przekonuje Kurczab-Redlich – pochodzi z zapadłych, zapyziałych wsi, gdzie chleje się samogon i wegetuje jak za Króla Ćwieczka, gdzie obowiązuje prawo dżungli, bo żadna władza nie zapewnia porządku. I w wojsku traktowani są jak śmieci. Okradani przez dowódców, bici przez starszych żołnierzy za przyzwoleniem oficerów, a i oficerom zdarzy się przyłożyć w ryj, jak ma zły humor. Jemu nikt nie odda, bo można trafić do tiurmy (więzienia) czy gułagu (kolonii karnej) na lata. Żołnierzy nie traktuje się jak ludzi, nie dba się o ich posiłki, chodzą wygłodniali. Nawet na ćwiczeniach okradają okoliczne sklepy i mieszkańców.

Kiedy ci barbarzyńcy pochodzący z miasteczek gdzieś na końcu świata, których nikt nigdy nie odwiedza, zostaną wypuszczeni na żer we w miarę bogatej Ukrainie, wreszcie mogą się wyżyć. Oddać mieszkańcom za wszystkie swoje krzywdy. I to jest dla nich norma, nie widzą w tym nic złego. A że załatwiają po kątach potrzeby fizjologiczne? Według Kurczab-Redlich 30 mln Rosjan mieszka bez kanalizacji, wielu z nich korzysta z drewnianych przybytków na zewnątrz.

Czytaj też: Putin to notoryczny kłamca. Maskirowka Rosję zgubi

Szykuje się decydujące starcie

Rosjanie wzmacniają teraz siły na wschodzie. Ruszą przez Izium na południe, w kierunku Słowiańska i Kramatorska. To będzie decydująca bitwa o obwody charkowski, doniecki, ługański, zaporoski i chersoński. Tymczasem Ukraińcom zaczyna pomału brakować sprzętu, czołgów, dział, śmigłowców, dronów.

Myślałem, że prezydent Zełenski dogada się jakoś z Rosjanami. Odda im niektóre ziemie na wschodzie w zamian za częściową niepodległość, że uda się zatrzymać śmierć i cierpienie, wrócić do względnej normalizacji. Ale teraz zrozumiałem, że to absolutnie niemożliwe. Przecież Rosjanie na całych zajętych terenach wschodniej Ukrainy będą dokonywać gwałtów, zbrodni, morderstw i rabunków. Nie zatrzymają się.

Więc co pozostaje? Jedyna możliwa opcja to śmiertelna walka do samego końca. Aż ostatni rosyjski żołnierz opuści Ukrainę przynajmniej do jej granic z lutego 2022, a najlepiej 2014 r. Rosja musi zdrowo oberwać, musi nastąpić jakiś zasadniczy przewrót, jakaś systemowa zmiana. Żaden polityk ani nawet opozycjonista Aleksiej Nawalny nie da gwarancji, że Rosjanie odpuszczą. To kraj, który prowadzi wojny imperialne od czasów Iwana Groźnego, a jego przydomek też nie wziął się znikąd. Powstrzyma ich tylko siła. Tak jak w czasie zimnej wojny powstrzymywały ich dziesiątki uzbrojonych po zęby dywizji NATO, flota samolotów bojowych na zachodnioeuropejskich lotniskach, w tym część uzbrojona w taktyczne ładunki jądrowe.

Czytaj też: Dlaczego Rosjanie popierają Putina i wciąż chwalą Stalina

Nasza Bucza w Legionowie

Nie łudźmy się. Ukraińcy walczą też o naszą wolność. Sankcje nie robią na Rosjanach wrażenia, najwyżej będą jeść ziemniaki, cukier to zbędny luksus. Jeśli pozwolimy, by Rosja połknęła Ukrainę, to ona wymęczy to zwycięstwo, będzie walić głową w mur tak długo, aż w końcu pęknie (a łbów do tłuczenia nie brakuje). I wtedy marny nasz los. Minie pięć lat i Rosja ruszy na państwa bałtyckie. Będzie inwestować w takich sojuszników jak Viktor Orbán, Marine Le Pen, Matteo Salvini. Może znów uda się osadzić w Białym Domu kogoś takiego jak Trump. I wtedy Rosja ruszy. I znów nastanie trwająca miesiącami wojna, a Polska będzie miała własną Buczę w Legionowie.

Dlatego trzeba działać. Pozbawić władzy wszystkich, którzy upierają się przy konflikcie z Unią Europejską, tych, którzy kręcą z dezaprobatą głową w czasie przemówienia Joe Bidena i próbują Rosjan usprawiedliwiać. Trzeba unowocześnić nasze siły zbrojne, ale i koniecznie wspomóc Ukrainę ciężkim sprzętem, czołgami, bojowymi wozami piechoty, działami samobieżnymi, śmigłowcami i może wreszcie MiG-29. Jak oddamy 200 sztuk T-72, 200 (niestety niezmodernizowanych) BMP-1 i z setkę dział 2S1 Goździk, to dla Ukrainy będzie jak powietrze, a my nie poniesiemy dużej straty. Śmiało możemy też przekazać ze 20 śmigłowców Mi-24.

I tu chcę zaapelować do prezydenta Andrzeja Dudy. Pana własnymi słowami, Panie Prezydencie. To Pan przecież powiedział, że „tu są naprawdę poważne sprawy, tu nie ma żartów. Może przyjdzie dzień, że trzeba będzie podjąć takie decyzje, że człowiek sobie nawet nie wyobraża, że musiałby takie decyzje podjąć, dotyczące chociażby bezpieczeństwa Rzeczypospolitej”.

Panie Prezydencie, nadszedł taki dzień. Niech Pan będzie twardy.

Czytaj też: Imperium znów atakuje. Co jest ostatecznym celem Putina?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną