Poharatane jednostki, które wywlekły się na Białoruś po zachodniej stronie Dniepru i od wschodu do Rosji, jeszcze przez jakiś czas nie będą się do niczego nadawały. W większości nie mają teraz żadnej wartości bojowej. Muszą zostać uzupełnione, co zapewne zdarzy się między Kurskiem, Biełgorodem a Woroneżem. Rosjanie rozkonserwowują sprzęt z baz materiałowo-technicznych, ale z żołnierzami jest gorzej. Dlatego podjęto tajną mobilizację, powołując „na ćwiczenia” głównie tych, którzy zakończyli niedawno zasadniczą służbę i nie potrzebują specjalnego przeszkolenia. Co innego z nowymi poborowymi – oni realnie będą gotowi za jakieś cztery miesiące. Oczywiście gotowi po rosyjsku, czyli byle jak.
Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją
Wojna. Będziemy cierpieć na PTSD
To, co wyprawiają rosyjskie wojska, szokuje świat. Obrazki z Buczy, Nowego Basana czy Hostomla przyjmowane są z niedowierzaniem. Zagraniczni dziennikarze, którzy odwiedzili miejsca kaźni ukraińskiej ludności, wykazują pierwsze symptomy PTSD, zespołu stresu pourazowego. Głos im się łamie, ni z tego, ni z owego wybuchają płaczem, nie są w stanie opanować drżącego głosu ani targających nimi emocji. PTSD to groźne zaburzenie psychiczne. Nieleczone sprawia, że tracimy zdolność odróżniania dobra od zła, wszak widzieliśmy tyle okropności, że danie komuś w mordę to żaden problem. Przecież go nie zabiłem, czemu się mnie czepiacie?
Przechodziłem przez to po Jugosławii.