Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

41. dzień wojny. Zdemoralizowana, dziurawa armia Rosji

Bucza, 5 kwietnia 2022 r. Bucza, 5 kwietnia 2022 r. I-Images / Forum
Przez Białoruś przemieszczają się transporty rosyjskich wojsk, kolumny maszerują bezładnie. Wiele sztuk sprzętu nadaje się do remontu albo na złom, a dowódcom trudno rozliczyć się ze strat.

Ta jedna wiadomość może cieszyć: współodpowiedzialna za masakrę w Buczy 64. Brygada Zmechanizowana spod Chabarowska, należąca do 35. Armii Wschodniego Okręgu Wojskowego, pomieściła się na dwóch eszelonach. Zostało ok. 60 pojazdów, w tym transportery kołowe BTR, czyli tyle, ile jest w jednym batalionie. Brygada najwyraźniej skurczyła się trzykrotnie. Jej czołgi pojechały oddzielnym transportem z wozami innych jednostek, bo są w różnym stanie. Wiele z nich nadaje się tylko do remontu, bo ich nie oszczędzano. Nawet jeśli nie trafił w nie ukraiński ogień, to są po prostu zarżnięte. A rosyjscy czołgiści śpiewają: Chłopajut kolca, masło tiecziet, trosy wisjat kak bladi szliupy, porszni ispustili duchy (Pierścienie pękają, olej cieknie, kable wiszą jak loki dziwki, tłoki wyzionęły ducha).

Dowódcą tej brygady jest ppłk Azatbek Omurbekow. Płk Andriej Kondrow dowodzi z kolei 5. Tacyńską Brygadą Pancernej Gwardii. Gwardia to powinna być elita. Jeśli tak zachowuje się elita rosyjskich wojsk, to jak funkcjonują „zwykłe” jednostki?

Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją

Demoralizacja i wadliwy sprzęt

Niedawno Rosjanie przypomnieli swoim dowódcom, że w kodeksie karnym jest art. 222.2 mówiący o „nielegalnym nabywaniu, sprzedaży, przechowywaniu, transporcie, przekazywaniu lub przenoszeniu broni palnej dużego kalibru, jej głównych części i amunicji”. Dlaczego trzeba o tym przypominać? Bo okazuje się, że rosyjskie wojska sprzedają sprzęt za większe czy mniejsze ilości napojów wyskokowych. Zapewne idzie w obrót broń po zabitych, ale też większe uzbrojenie. A to świadczy już o kompletnej demoralizacji.

Dowódcom trudno się rozliczyć ze sprzętu i ludzi. Ostatnio otrzymali nakaz, by natychmiast zameldować straty, co odbywa się głównie przez radio i najczęściej otwartym tekstem. W sieci krąży takie nagranie: „Twoja kompania wróciła ze wsi...? Tak, wróciliśmy. Jakie straty? Osiem BTR-ów. Ile?! Osiem...”. Kompania liczy tymczasem etatowo 12 sztuk BTR, po trzy w trzech plutonach, jeden w dowództwie i dwa w plutonie wsparcia.

Pisałem już o konkursie w wyrzucie wieży na odległość typowego rosyjskiego czołgu – pojazdy wyposażone w automaty ładowania z amunicją w przedziale załogi są niezwykle podatne na eksplozję przy trafieniu. Ostatnio rekord ten został pobity przez działo samobieżne 2S3 Akacja – całe działo wyrwane z wieży odrzuconej wybuchem odleciało na dystans ponad 60 m.

Istny magazyn amunicji

Wadliwe są też najnowsze rosyjskie bojowe wozy piechoty BMP-3. Pamiętam, jak kilka lat temu specjaliści się nimi zachwycali: jak silnie uzbrojone! Faktycznie, są nadziane uzbrojeniem. Zwykle pojazdy tego typu mają działko automatyczne (zdolne strzelać krótkimi seriami) kal. 25–30 mm i zewnętrzną wyrzutnię rakiet przeciwpancernych. BMP-3 ma działo 2A72 kal. 30 mm, a prócz tego armatę kal. 100 mm. Można z niej wystrzeliwać także kierowane pociski przeciwpancerne kompleksu 9K116 Bastion. Do tego dochodzą trzy karabiny maszynowe PKT kal. 7,62 mm. Niesamowicie silne uzbrojenie.

Wóz jest w związku z tym napompowany amunicją – ma w środku 40 naboi kalibru 100 mm, osiem przeciwpancernych rakiet kierowanych, 500 naboi do działka kal. 30 mm i 6 tys. do karabinów maszynowych. Ten istny magazyn amunicji na gąsienicach to śmiertelna pułapka dla trzyosobowej załogi i ośmioosobowej drużyny piechoty, którą transportuje. Dobrze trafiony wybucha z tak potworną siłą, że puszczają spawy pancerza jego kadłuba, a pojazd rozpada się jak domek z kart, wyrzucając na znaczną odległość wieżę, ale i wszystkie swoje bebechy. Wraki ciężko rozpoznać, bo zostają z nich trudne do zidentyfikowania fragmenty.

Kolejnym niewypałem okazał się bojowy wóz desantowy BMD-2 i BMD-3. Cała rodzina tych pojazdów, począwszy od BMD-1 z lat 70., była bardzo specyficzna. Pojazd skonstruowany dla wojsk powietrzno-desantowych mógł być zrzucany na palecie na trzech spadochronach z samolotu Ił-76. Odmiany BMD-2 i BMD-3 to warianty z nowym uzbrojeniem. Żeby dało się je transportować i zrzucać, muszą być dość lekkie. BMD-2 waży tylko 11 ton, BMD-3 – 13.

Dlatego ich pancerze wykonano ze wzmocnionego aluminium. Tymczasem w Ukrainie okazało się, że... nie chroni on przed niczym. Z małej odległości przebijają go nawet pociski z karabinów maszynowych, nie mówiąc już o cięższej broni. Liczba potraconych wozów desantowych BMD, dumy elitarnych wojsk powietrzno-desantowych, jest niesamowita. W sieci pojawiły się filmy z Białorusi, na których widać te pojazdy załadowane nie na platformy, lecz do węglarek. Tak wozi się złom.

Czytaj też: „Rozumiejący Rosję i Putina” w Niemczech kajają się lub milczą

Rosja huczy o „denazyfikacji”

Na to, że Rosjanie spodziewali się ekscesów własnych wojsk i na nie przyzwalali, wskazują mocne poszlaki. Po pierwsze, nowa norma GOST 42.7.01 (u nas jest tzw. Polska Norma) weszła w życie 22 stycznia 2022 r., a dotyczy... przygotowywania masowych grobów.

Szokuje też artykuł Timofieja Siergiejcewa opublikowany na stronie RIA Nowosti. W Polsce portal jest zablokowany, ale tekst odbił się szerokim echem, skomentował go też sam Wołodymyr Zełenski.

Przypomnijmy, że RIA Nowosti to tuba propagandowa Kremla. W artykule możemy przeczytać, że znacząca część narodu ukraińskiego została wciągnięta w politykę „reżimu nazistowskiego”, a zasada „naród jest dobry – rząd jest zły” tu się nie sprawdzi. Autor sugeruje poddać ​​„denazyfikacji” całą „masę ludności”: żołnierzy sił zbrojnych, batalionów narodowych i obrony terytorialnej trzeba wybić „maksymalnie na polu walki”. A ponieważ ludności nie da się zabić w całości, autor podpowiada, by przeprowadzić „denazyfikację” poprzez „ideowe represjonowanie ośrodków nazistowskich i ścisłej cenzury”. Czyli sączenie propagandy do ukraińskich mózgów rozciągnięte na dziesiątki lat (skoro „nazyfikacja” trwa już trzy dekady).

Między wierszami można wyczytać, że rozwój świadomości narodowej i postaw patriotycznych w Ukrainie autor uważa za jakąś faszystowską zdradę. Ewidentnie nie zauważa, że Ukraińcy chcą żyć po swojemu i w demokratycznym państwie, a nie totalitarnym rosyjskim reżimie. Proces „denazyfikacji” to zasadniczo „deukrainizacja”, czyli powstrzymanie „sztucznego rozdęcia etnicznego komponentu samoidentyfikacji ludności z terytoriów historycznej Małej Rusi i Nowej Rosji”. Nawet nazwy „Ukraina”, pisze Siergiejcew, nie można zachować. Co RIA Nowosti sądzi o NATO czy naszym kraju, napiszę przy innej okazji...

Czytaj też: Ukraińscy herosi na LinkedInie. Ta strategia działa

Rosjanie zapomnieli o swoich jednostkach

Tymczasem na frontach nie zaszły większe zmiany. Rosjanie nacierający na południe z miejscowości Izium natrafili na bardzo silny ukraiński opór. Zwyczajowo walili więc przez chwilę głową w mur i odeszli na zachód do Berezówki. Chyba się jednak zorientowali, że dobra droga urywa się już w Barwienkowie i nigdzie się stamtąd nie da pójść. Dlatego po jednej dobie Berezówkę sobie odpuścili i teraz walą głową w mur w kierunku na Słowiańsk. Jak dobrze czasem spojrzeć na mapę!

.Karolina Żelazińska/Polityka.

Rosjanie ściągają w ten rejon nowe siły w nadziei, że pod ich ciężarem pęknie ukraińska obrona. Tymczasem okazało się, że zostawili jakieś oddziały pod Czernihowem. Najdziwniejsze, że nie są to siły, które trzymają tu przyczółek na wypadek wznowienia natarcia – to jednostki o różnym przeznaczeniu, zupełnie przypadkowe. Wygląda na to, że dowództwo po prostu o nich zapomniało! Gdzieś się zgubiły w biurokratycznej machinie. Ukraińskie wojska stopniowo je likwidują. Nie ma doniesień o jeńcach. Co może mieć związek z ostatnimi doniesieniami z Buczy i okolic.

Czytaj też: Scenariusz dla Ukrainy, którego nikt nie polubi

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną