Świat

Putinowskiej Rosji będzie ciężej niż ZSRR. Na kogo wciąż może liczyć?

Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow spotkał się w Indiach ze swoich odpowiednikiem Subrahmanyamem Jaishankaerem. Grudzień 2021 r. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow spotkał się w Indiach ze swoich odpowiednikiem Subrahmanyamem Jaishankaerem. Grudzień 2021 r. Russian Foreign Ministry / TASS / Forum
Car Aleksander III mawiał, że jego kraj ma tylko dwójkę sojuszników: armię i flotę. Zgrabne powiedzonko nie miało pokrycia w rzeczywistości, a i obecna izolacja jest cząstkowa. Na kogo jeszcze Rosja może liczyć?

Putinowska Rosja skazała się na izolację jak za ZSRR. Agresją w Ukrainie pewnie na długie lata przekreśliła swoje związki przede wszystkim z Europą, Ameryką, Japonią i Australią. Ich salony będą niedostępne dla rosyjskiej dyplomacji, a rynki dla rosyjskiego biznesu, w pierwszej kolejności związanego ze spółkami państwowymi i z branż, które pomagają utrzymywać lub rozbudowywać siły zbrojne. Horyzont widziany z Kremla i okien gmaszyska MSZ przy pl. Smoleńskim gwałtownie się skurczył. Niewiele też pomoże wdrapanie się na szczyt wieży Łachta Centr w Petersburgu, najwyższego europejskiego budynku, gdzie mieści się siedziba wydobywającego i eksportującego gaz Gazpromu.

Czytaj też: Oligarchowie. Zachód ich karze, Putin trzyma w garści

Rosji zostaje reszta świata

Przedostatni car Rosji Aleksander III mawiał, że jego kraj ma tylko dwójkę sojuszników: armię i flotę. Zgrabne powiedzonko nie miało pokrycia w rzeczywistości, Rosja z drugiej połowy XIX w. intensywnie goniła liderów rewolucji przemysłowej i w znacznym stopniu polegała m.in. na imporcie technologii. Dzięki nim mogła choćby kopać węgiel w Donbasie, lać stalową surówkę, budować koleje itd. Także putinowska Rosja uzależniła się od sprowadzonych rozwiązań technicznych, w znacznej mierze z Zachodu. Nie przez przypadek europejskie, amerykańskie i japońskie firmy uczestniczyły w zagospodarowaniu pól ropo- i gazonośnych. Zagraniczne wsparcie w poszukiwaniach, wierceniu, pompowaniu surowców czy np. skraplaniu gazu okazało się niezbędne zwłaszcza w wymagających warunkach Północy i Dalekiego Wschodu.

Obecna izolacja jest jednak cząstkowa, a Rosji pozostaje reszta świata. Nastroje widać po rozkładach głosów w ONZ, ostatnio przy okazji zawieszenia rosyjskiego członkostwa w – skądinąd skompromitowanej – Radzie Praw Człowieka: za były 93 państwa, 54 wstrzymały się od głosu, 24 były przeciw.

Zacznijmy od ostatnich, wśród których znalazły się dawne sowieckie republiki: Białoruś, najbliższa sojuszniczka, i Kazachstan, który jednak od sojuszu, a już na pewno od udziału w wojnie próbuje się odżegnywać. Dalej Syria, wisząca na rosyjskiej pomocy, zainteresowane osłabieniem Zachodu Chiny, Iran, Korea Północna, a także państwa afrykańskie, liczące na polityczne oparcie czy wręcz już otrzymujące zbrojne wsparcie Rosji, w tym Etiopia, Zimbabwe, Algieria, Mali i Republika Środkowoafrykańska. Do tego jeszcze tradycyjnie mające porachunki ze Stanami Zjednoczonymi kraje z Ameryki Łacińskiej: Kuba, Nikaragua i Boliwia. Powinna w tym gronie być pewnie jeszcze Wenezuela, ale przez zaległości w opłacaniu składek straciła prawo do głosowania.

Czytaj też: Umysł tyrana. „Oszalał”? Co siedzi w głowie Putina

Kraje interesownie neutralne

Ciekawa jest pula tych, którzy wstrzymali się od głosu. To m.in. Brazylia, Meksyk, blisko połowa Afryki, reszta Bliskiego Wschodu, Pakistan, znaczna część Azji Południowo-Wschodniej i przede wszystkim Indie. One też, tak jak Chiny, nie potępiają rosyjskiej agresji w Ukrainie. Zamiast tego pielęgnują neutralność w konflikcie, nie przejmując się ani rozmiarami zbrodni, ani tym, że obojętność w takim przypadku to sprzyjanie agresorowi.

Gdy 1 kwietnia uśmiechnięty szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow ściskał się w New Delhi z premierem Narendrą Modim, chwalił indyjski rząd za to, że nie ulega presji Zachodu, chce się za ropę rozliczać nie w dolarze, a w rublach i rupiach, oraz za to, że idzie własną drogą.

Tyle że ta postawa to wypadkowa geopolitycznych rachub. W czasie zimnej wojny indyjska strategia polegała na trzymaniu dystansu do dwóch zwaśnionych bloków, teraz układanka szybko się zmienia – w tempie dla Indii zbyt intensywnym. Boją się Chin i sprzymierzonego z nimi Pakistanu, jednocześnie znają własne słabości, czują, że skala wewnętrznych wyzwań, np. zbyt wolno rozwijająca się gospodarka, nie pozwoli reformować i modernizować kraju i społeczeństwa w chińskim rytmie.

Indie broń kupują głównie od Rosji, ale też z Zachodu, w tym od Stanów Zjednoczonych. Dopisały się do sojuszu demokracji z rejonu Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego (obok USA to Australia, Japonia i Kanada), ale mają pretensje o zachodnie naciski, by przestały kupować rosyjską ropę. W indyjskim bilansie to raptem 1 proc. potrzeb, mizerny ułamek w porównaniu z uzależnieniem Unii Europejskiej.

Czytaj też: Sankcje cofną Rosję prawie do epoki kamienia łupanego

Jak za czasów zimnej wojny. Rosja ciuła punkty

Ławrow w New Delhi wystąpił także jako akwizytor. Jeśli Indie chcą cokolwiek kupić, np. wysokie technologie, to jesteśmy otwarci do negocjacji. Rola domokrążcy czeka teraz wielu rosyjskich dyplomatów, pewnie także tych powyrzucanych ostatnio z zachodnich stolic. W Afryce, Azji, Ameryce Południowej będą zabiegać o kontrakty, jak ich sowieccy poprzednicy robili to kilkadziesiąt lat temu. Sankcyjna reakcja Zachodu układa się w globalny plan powstrzymywania Putina, więc przy każdej umowie nie będzie chodziło jedynie o zarabianie pieniędzy, ale jak w epoce zimnej wojny – o ciułanie punktów w starciu ideologicznym.

Problem w tym, że ZSRR mimo zaciętości zimnej wojny było chyba łatwiej. Miał wianuszek satelitów, sojuszników, okresowo i lokalnie rzeczywistą sympatię, np. na fali dekolonizacji. Rosji ich brakuje. Jej soft power po Buczy, Borodziance i Kramatorsku broczy we krwi, a jej oferta handlowa jest wysoce toksyczna. Oczywiście znajdą się tacy, którym to nie przeszkadza. Będą nawet zachwyceni, skoro niechciane w wielu miejscach rosyjskie towary – jak ropa naftowa czy kupowany przez Indie olej słonecznikowy – są teraz znacznie tańsze. Ta przecena nie wróży dobrze Rosji, która będzie potrzebowała funduszy na trwanie w izolacji w swoim wariancie, czyli z wielką armią, modelu bardzo drogim w utrzymaniu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną