Tak jak trwają wysiłki przy ustalaniu sprawców cierpienia mieszkańców Ukrainy, tak eksperci próbują dokumentować straty środowiskowe. Chodzi o to, by rozpoznać skalę zniszczeń i skażeń, pociągnąć Rosję do odpowiedzialności, domagać się od niej odszkodowań. I wiedzieć, do czego i w której kolejności brać się podczas odbudowy kraju.
Broń nie jest obojętna dla środowiska
Przed wojną w całej Ukrainie skatalogowano ponad 20 tys. zakładów wybitnie niebezpiecznych dla środowiska – to zwłaszcza elektrownie jądrowe, huty, kopalnie, fabryki oraz magazyny wyprodukowanych przez nie odpadów. To pamiątki m.in. po radzieckiej industrializacji, rozwoju przemysłu ciężkiego i chemicznego. Sporo z nich znajduje się w Donbasie, gdzie teraz trwają najintensywniejsze walki. Uszkodzenie miejsc z uciążliwymi materiałami grozi przedostaniem się zanieczyszczeń do powietrza, wód i gleby. A niektóre składowiska mają moc wręcz niszczycielską. W czasie ostrzałów huty w Mariupolu przypominano o ryzyku uwolnienia środków toksycznych, co mogłoby zagrozić życiu w Morzu Azowskim.
Środków wojskowych nie projektuje się z myślą o ich neutralności dla środowiska, więc problemem jest też wszystko to, czego używają armie: od paliw i smarów po amunicję. Zagrożeniem są wraki, wycieki, resztki materiałów wybuchowych i rzecz jasna pożary towarzyszące eksplozjom lub wzniecane umyślnie.