Świat

Rosja gra jeńcami z Mariupola. Czy w ogóle ich odda?

Jeńcy z pułku Azow, który bronił Mariupola. Jeńcy z pułku Azow, który bronił Mariupola. Alexander Garmayev / TASS / Forum
Rosyjski Sąd Najwyższy miał w czwartek zdecydować, czy żołnierze pułku Azow są jeńcami, czy terrorystami. Od tego zależy ich dalszy los. Ogłoszenie wyroku odroczono jednak aż do 29 czerwca. Żołnierze z Mariupola co najmniej do lata będą więc zdani na łaskę Kremla.

20 maja Rosja potwierdziła, że broń złożyło 2439 ukraińskich żołnierzy z pułku Azow i 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej, którzy do końca bronili Mariupola. Większość osadzono w byłej kolonii karnej Oleniwka, ok. 90 km na północ od miasta. Ciężko ranni trafili do szpitala w Nowoazowsku, a 89 osób – jak twierdzi niezależny portal Meduza – do aresztu śledczego w Taganrogu w obwodzie rostowskim.

Minister obrony Siergiej Szojgu mógł zameldować Putinowi wykonanie rozkazu. „Kombinat Azow i miasto Mariupol zostały całkowicie wyzwolone z ukraińskich rąk” – raportował. Zdaniem Rosjan obrońcy huty skapitulowali, władze ukraińskie twierdzą zaś, że „zakończyli operację”. Taka decyzja zapadła w Kijowie. Żołnierzom polecono złożyć broń, bo tylko to mogło uratować im życie. Z beznadziejności sytuacji zdawali sobie sprawę sami obrońcy. Oficer rozpoznania pułku Azow Ilia Samojłenko ogłosił na YouTubie 8 maja: „Mamy trzy opcje. Odłożyć broń i czekać na powolną śmierć z głodu lub szybką od rosyjskich bomb. Poddać się. Albo walczyć do końca”.

Czytaj też: Rosja nie domknęła górnej szczęki. Nadchodzi faza zmęczenia

Jeńcy. Karta przetargowa Rosji

Putin nie ukrywał zamiarów unicestwienia ostatnich obrońców kombinatu. W czasie spotkania z ministrem obrony nakazał zablokować Azowstal tak, żeby „mucha się nie przedostała”. Rosjanie nasilili ataki z użyciem zakazanej broni fosforowej, zablokowali dostawy żywności i pomocy humanitarnej. Putin nieraz składał obrońcom ofertę: „wystarczy złożyć broń, a rosyjskie państwo zapewni jeńcom warunki zgodne ze wszystkimi normami międzynarodowymi”.

Oferta dotyczy jednak tylko tych, których Kreml za jeńców uzna. „Każdy z nich jest jak karta przetargowa. Wzmacnia pozycję Rosji w negocjacjach z Ukrainą i Zachodem” – przekonuje Samojłenko. Jeszcze mocniejszą kartą są ci, którym Kreml statusu jeńców odmówi. Z jednej strony będzie się upierać, że w pełni dochowuje międzynarodowych standardów humanitarnych, z drugiej zyska okazję do organizacji pokazowych procesów wojennych z udziałem żołnierzy pułku Azow.

Chodzi w gruncie rzeczy o spektakl. Żonie Denisa Prokopienki, dowódcy Azowa, Rosja pozwoliła porozmawiać z nim przez telefon. Dlatego zagraniczne media, w tym brytyjski „Guardian”, relacjonowały, że Kreml zapewnia wziętym do niewoli przyzwoite warunki, tj. karmi ich i nie torturuje.

Do czasu. Bo równocześnie nakręca machinę propagandy, przekonując, że w Mariupolu poddali się „banderowcy i naziści”. 20 maja rzecznik Siergieja Szojgu gen. Igor Konaszenkow, znany z aparycji „terminatora”, meldował, że broń złożyli wszyscy „z dowódcami na czele – »Volynami«, »Kalinami«, »Radisami« i innymi neonazistami”, a „tzw. dowódca nazistów z Azowa został wywieziony z zakładu specjalnym pojazdem opancerzonym z powodu żywionej do niego nienawiści mieszkańców i chęci odwetu za okrucieństwa, jakich się dopuścił”.

W parze z komunikatami rządowymi szły relacje medialne z całej operacji składania broni. Dziennik „Izwiestia” pokazywał zdjęcia mężczyzn z wytatuowanymi symbolami faszystowskimi. Rzecz w tym, że te najbardziej okazałe mieli na sobie „jeńcy” nad wyraz schludni, czyści, krótko ostrzyżeni, bez jednego zadrapania. Wyprasowani w kancik. Wystarczy porównać materiały rosyjskiej gazety ze zdjęciami z Ukrainy: wycieńczonych, wychudzonych i poranionych żołnierzy.

Czytaj też: Nasze zęby tytanowe, czyli wojna oczami rosyjskiej propagandy

Rosja woli pokazowe procesy

Kreml będzie teraz prowadził podwójną grę. Z jednej strony chce negocjować z Kijowem warunki wymiany więźniów, a z drugiej przynajmniej część z nich pokazowo osądzić. Andriej Rudnenko, wiceminister spraw zagranicznych, jasno stwierdził w rozmowie z dziennikiem „Rossijskaja Gazieta” 25 maja, że zbrodniarzy należy doprowadzić przed sąd. „Dopiero potem będzie możliwa wymiana więźniów”, mówił. 17 maja w identycznym tonie wypowiadał się przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin.

Trybunał do osądzenia ukraińskich żołnierzy i zagranicznych najemników chciałby powołać także Denys Puszylin, przywódca donieckich separatystów. Proces w jego ocenie powinien się odbyć w Mariupolu i z udziałem przedstawicieli innych państw. „Umiędzynarodowienie” sprawy polegałoby na tym, że Ukraińców będą sądzić Rosjanie, przedstawiciele DNR i ŁNR, a procesy będą odbywać się w Rosji i na terytoriach separatystycznych republik donbaskich.

W ocenie ekspertów prawa międzynarodowego kluczem jest teraz określenie statusu członków formacji gwardii narodowej (pułk Azow do niej należy). Według przyjętych norm personel sił zbrojnych oraz ich formacji to kombatanci, więc przysługuje im status jeńców wojennych. Ale jak zauważa w rozmowie z RBC Petr Kremnew, profesor prawa międzynarodowego, status batalionów narodowych może się okazać problematyczny. Jeśli podlegają np. pod resort spraw wewnętrznych, czyli nie stanowią formalnie części armii, Kreml będzie się upierał, że nie są jeńcami, a więc mogą odpowiadać karnie. W pokazowych procesach politycznych osądzi więc „nazistów i terrorystów”, a resztę (jaką?) odda Ukrainie.

Leonid Słucki z zespołu ukraińskich negocjatorów potwierdził agencji RIA Nowosti, że Moskwa „zbada” możliwość wymiany jeńców. Władze w Kijowie chcą tymczasem przekazać Rosji Wiktora Medwedczuka, związanego z Putinem ukraińskiego oligarchę. Kum prezydenta po wybuchu wojny uciekł z aresztu domowego i został znów zatrzymany w połowie kwietnia.

Rosjanie przyjęli tymczasem „strategię obniżania wartości” Medwedczuka. Wydają się niezainteresowani. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówił dziennikarzom: „Medwedczuk jest obywatelem Ukrainy. Nie ma nic wspólnego z Rosją ani nie jest wojskowym. Ci, którzy poddali się w Azowstalu, to żołnierze i członkowie formacji nacjonalistycznych. To zupełnie inne kwestie i trudno tu mówić o jakiejkolwiek wymianie”.

Czytaj też: Czy w tej wojnie naprawdę chodzi o Donbas?

Wymiana jeńców. Kiedy?

Obie strony wymieniły już setki jeńców od aneksji Krymu w 2014 r. W marcu dziesięciu rosyjskich żołnierzy wymieniono za dziesięciu ukraińskich, 41 żołnierzy uwolniono na początku maja. Doświadczenie jednak wskazuje, że znacznie rzadziej dochodzi do takiej wymiany w gorącej fazie konfliktu – mówi magazynowi „Time” historyk wojskowości Paul J. Springer. „Większość więźniów jest przetrzymywanych do końca walk. Wyjątkiem są chorzy i ranni” – twierdzi.

I tym razem trudno się spodziewać innego scenariusza, zwłaszcza że Rosjanie wyraźnie grają na czas. Sąd Najwyższy przełożył właśnie wyrok w sprawie statusu pułku Azow (miał zapaść dzisiaj). Wicepremier Ukrainy Irina Wereszczuk już 17 maja przewidywała, że o pierwszych wymianach będzie można mówić dopiero, gdy wrócą do zdrowia ciężko ranni jeńcy z Azowstalu.

Czytaj też: Jak propagandyści Putina ocieplają wizerunek Rosji na świecie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną