Świat

Karol, Rwanda i Miś Paddington. Czy to spór monarchii z rządem?

Książę Karol z żoną Kamilą w Ascot, 15 czerwca 2022 r. Książę Karol z żoną Kamilą w Ascot, 15 czerwca 2022 r. John Sibley / Reuters / Forum
Książę Karol potępił plany deportacji imigrantów z Rwandy. „To oburzające” – powiedział następca tronu w kilku prywatnych rozmowach, łamiąc w ten sposób zasadę apolityczności monarchii. Sprawa budzi na Wyspach wiele kontrowersji.

Choć Europejski Trybunał Praw Człowieka 15 czerwca powstrzymał w ostatniej chwili odlot pierwszego samolotu z Londynu do Rwandy z imigrantami na pokładzie, sprawa może wywołać kryzys konstytucyjny. Książę Karol, który już zastępuje sędziwą królową w wielu funkcjach, jeszcze w czerwcu jedzie na konferencję Wspólnoty Narodów. Będzie musiał reprezentować w Kigali, stolicy Rwandy, oficjalną linię rządu Borisa Johnsona. Tymczasem w kwietniu brytyjska minister spraw wewnętrznych Priti Patel zawarła porozumienie z tamtejszymi władzami o przymusowej repatriacji obywateli Rwandy, którzy przedostali się do Francji, a potem przez kanał La Manche pontonami i w naczepach tirów do Wielkiej Brytanii. Chodzi o sporą falę, bo w tym roku przedostało się przez Kanał już aż 10 tys. obywateli Rwandy (podobnie było w roku ubiegłym). Wielka Brytania uważa już Rwandę za kraj bezpieczny i utrzymuje, że imigranci wyjeżdżają przede wszystkim powodowani przyczynami ekonomicznymi (w 1994 r. doszło tam do aktów ludobójstwa na wielką skalę, wizyta Karola i księżnej Kamili będzie pierwszą wizytą rodziny królewskiej od tych dramatycznych wydarzeń).

Książę Karol i przeciek kontrolowany

Protest księcia Karola przeciwko deportacji Rwandyjczyków z Wielkiej Brytanii może zwiastować długi kryzys polityczny. Formalnie książę nie złamał zasad konstytucji brytyjskiej, ponieważ nie wypowiedział swoich uwag publicznie. Biuro prasowe następcy tronu twierdziło co prawda, że książę nie chce wpływać na politykę rządu, ale zadbało, by media nabrały przekonania, że kontrowersyjna wypowiedź księcia miała rzeczywiście miejsce.

Kontrolowany przeciek otrzymał m.in. konserwatywno-liberalny „The Times”. Według informacji prestiżowej gazety książę kilka lub kilkanaście razy wypowiadał się podczas różnych imprez przeciwko planom deportacji imigrantów z Rwandy. Mówił m.in., że „cała polityka rządu w tej sprawie jest oburzająca”. Podobnego zdania są brytyjskie związki zawodowe, laburzystowska opozycja i wiele organizacji charytatywnych pomagających uchodźcom.

23 czerwca na szczycie Wspólnoty Narodów książę znajdzie się więc w bardzo niezręcznej sytuacji. Elżbieta II, która go tam wysyła w swoim zastępstwie, z pewnością zobowiąże syna do zachowania neutralności. Czy jednak księcia będzie stać na taką bezstronność? A jeśli nie, to jakie są perspektywy sukcesji na tronie? Czy zamieszanie wykorzystają zwolennicy republiki, których jest już ponad 30 proc.? To pytania niezwykle ważne dla Wielkiej Brytanii.

Czytaj także: Widowiskowa monarchia brytyjska

Ostatnia monarchia Zachodu

Monarchia konstytucyjna na Wyspach przewiduje niezwykle ważną rolę dla monarchy. To prawda, że nie rządzi, a tylko panuje – to oczywista oczywistość. Naiwnością polityczną byłoby jednak uznawanie monarchii za bezwolną i nieistotną w brytyjskiej konstytucji. To prawda: królowie brytyjscy od ponad dwóch wieków bez szemrania zatwierdzają ustawy uchwalone przez parlament. Tyle tylko że wszystkie instytucje brytyjskie są – nie tylko tytularnie – urzędami Jej Królewskiej Wysokości. Taki jest rząd JKM, ministrowie, administracja, a nawet armia. Królowa powierzyła te kompetencje ministrom i premierowi, ale w teorii może podpisywać traktaty z obcymi państwami i wypowiadać wojnę. To oczywiście czysta teoria, ale siłę monarchii ukazują także mniej znane i rzadkie, ale zdarzające się w życiu praktyki.

Królowa ma także decydujący głos przy powierzaniu misji powołania nowego rządu w sytuacji, kiedy wynik wyborów nie jest oczywisty. Może, choć dawno tego nie uczyniła, sprzeciwić się decyzji premiera o zawieszeniu prac parlamentu i otwarciu nowej sesji. Może także zapobiec analizie ustaw, które zawierają przepisy uszczuplające dochody Korony z rozległych posiadłości Windsorów. Do tego monarcha lub monarchini ma prawo do udzielania rad premierowi podczas cotygodniowych konsultacji, które są obowiązkiem każdego szefa rządu. Ta lista nie wyczerpuje wszystkich prerogatyw najsilniejszej w XXI w. monarchii Zachodu. Ceną za tę wyjątkową, wielu powie: anachroniczną, pozycję Elżbiety II jest całkowita, przynajmniej w teorii, bezstronność polityczna monarchy. Królowa dochowała jej przez 70 lat panowania (od 1952 r., kiedy zmarł jej ojciec Jerzy VI). W swoich mowach w święta Bożego Narodzenia próbowała łączyć naród (narody) swojego Królestwa. Nigdy jątrzyć.

Książę Karol, który w przeszłości zasłynął bezpośrednimi próbami wpływu na politykę rządu (wypisywał m.in. setki listów do ministrów i samego premiera Tony’ego Blaira), zapewniał niedawno, że się zmieni w chwili wstąpienia na tron. „Nie jestem aż tak głupi” – mówił trzy lata temu 70-letni wówczas książę w filmie dokumentalnym BBC. „Jako król nie będę mógł zachowywać się tak samo jak następca tronu” – mówił Karol, przyrzekając, że będzie się poruszał w granicach wyznaczonych przez konstytucję. „To nonsens” – przekonywał w odpowiedzi na pytanie, czy zamierza dokonywać kolejnych prób interwencji. Czyżby były to obiecanki cacanki?

Czytaj także: Śmierć lekarza królowej Elżbiety

Książę Papla. Jak to wróży na przyszłość?

Sprawa uchodźców z Rwandy sprawiła, że kontrowersje wokół następcy tronu powróciły. Bo o ile zdaniem autorytetów, m.in. prof. Vernona Bogdanora z King’s College, prywatne uwagi księcia na razie nie łamią konstytucji (nie jest monarchą i nie stawia w kłopotliwej sytuacji królowej), o tyle można mieć poważne wątpliwości co do jego wstrzemięźliwości w przyszłości. „Książę musi się nauczyć trzymać język za zębami” – pisał w liście do „The Times” jeden z czytelników gazety. To jednak raczej pobożne życzenia.

Penny Junor, znana biografka Karola, twierdzi, że jako król książę nie zaprzestanie prób wpływu na politykę rządu, nawet jeśli miałoby to oznaczać konflikty z samym premierem. Karol jest w nich zaprawiony. Margaret Thatcher, „Żelazna Dama”, wpadła ponoć w furię, kiedy młody następca tronu wystąpił z pomysłem powołania alternatywnego ministerstwa spraw zagranicznych przy pałacu Buckingham, którego zadaniem miałyby być m.in. misje pokojowe na Bliskim Wschodzie.

Trudno się więc dziwić, że odejścia królowej i nadejścia epoki Karola boją się nawet zawzięci monarchiści. Mówiąc wprost: książę jest kiepskim materiałem na króla. „Podczas gdy jego matka stroniła od pustego intelektualizmu, zachowała zdrowy rozsądek i umiar, syn dał się poznać jako człowiek pretensjonalny, ekscentryczny i dogadzający sobie bez miary” – podkreślał Jeremy Paxman, legendarny prezenter programu „Newsnight” w BBC i autor książki „On Royalty”.

Może zatem Karol byłby dobrym materiałem na kontrowersyjnego blogera, ale na króla? Ostatnio w zastępstwie chorej królowej musiał przedstawić w parlamencie program rządu Borisa Johnsona. Konstytucyjna konwencja nakazywała mu beznamiętny ton. W wykonaniu Elżbiety brzmi to humorystycznie, ale spełnia nakaz prawa. Karol poradził sobie średnio, zerkając na stojący obok pusty tron z koroną. Kiedy spocznie ona na jego głowie? Tego nie wie nikt, ale królowa boi się abdykacji jak ognia. Nie tylko ona pamięta, jak jej syn publicznie wychwalał Luftwaffe za bombardowanie Londynu, nie mogąc się pogodzić ze szkaradnymi nowoczesnymi budowlami, albo namawiał do leczenia raka ziołami i powszechnego wprowadzenia upraw na biopaliwa. To były gafy równie wielkie jak książęca zarozumiałość i przekonanie o własnej superinteligencji, choć skończył studia na marną trójkę i nie napisał w życiu nic naprawdę oryginalnego. O jego dbałości o własne luksusy krążą legendy (w podróże zabiera własną, wyłożoną skórą deskę klozetową, agenci noszą za nim poduszeczki pod siedzenie, a służba nakłada mu pastę na szczoteczkę do zębów).

Czytaj także: Książę Karol – kim jest następca brytyjskiego tronu?

Kto gra Misiem Paddingtonem

W przypadku wydalenia uciekinierów z Rwandy krytyka książęcej postawy nie jest tak oczywista. Niektórzy urzędnicy (civil servants), w teorii odpowiadający przed Elżbietą II, wywieszają wręcz w proteście przeciwko repatriacji plakaty z… Misiem Paddingtonem. Królowa nakręciła na swój platynowy jubileusz reklamówkę z maskotką, zwierzając się, co ma w torebce. Niektóre z plakatów sugerują nawet, że sama monarchini chciała w ten sposób… włączyć się w dyskusję o imigrantach.

Nie jest to teoria wyssana z palca: według „A Bear Called Paddington”, książki z 1958 r., słynny miś dostał się do Wielkiej Brytanii z Peru nielegalnie jako pasażer na gapę. „Książki Michaela Bonda poruszają temat imigracji w bardzo subtelny sposób” – pisała niedawno Angela Smith, kulturoznawczyni z uniwersytetu w Sunderland. Jeśli więc ktoś zada pytanie o to, co ma wspólnego książę Karol, monarchia i Miś Paddington, można wskazać oryginalną odpowiedź. Tyle tylko że Karol powinien jednoczyć Brytyjczyków, a nie wkraczać na teren kontrowersyjnych dyskusji.

Książę Karol dzieli Brytyjczyków

Książę ma wyraźnie inny temperament. Nie chce być polityczną mumią egipską jak jego matka. Zbliżająca się nieuchronnie zmiana na tronie w Londynie może więc przynieść spore zawirowania. Osiem lat temu karierę na londyńskim West Endzie robiła być może prorocza sztuka „Karol III” pióra Mike’a Bartletta (potem był film w telewizji BBC2) wieszcząca niezwykły scenariusz: Karol wstępuje na tron po Elżbiecie, zadziera z parlamentem i klasą polityczną, wybuchają zamieszki, księżna Kate przekonuje Williama, by postawił ojca pod ścianą, na tron wstępuje dwa razy bardziej popularny młody książę. Czy tak potoczy się historia Windsorów, kiedy rozpocznie się panowanie „Księcia Papli”? Z pewnością, jak przewiduje republikanin profesor Stephen Hasler, „Karol podzieli naród niemal po równo”. Bo są i tacy Brytyjczycy, dość liczni, którzy uznają, że król z sumieniem to to, czego potrzebuje materialistyczne społeczeństwo atomów w Wielkiej Brytanii. „Rodzina królewska ma bronić wartości chrześcijańskich, które nakazują pomoc obcym i narażonym na traumę” – pisze w kolejnym liście do „The Times” jeden z nich, czytelnik zachwycony postawą Karola.

Szkopuł w tym, że w brytyjskim systemie monarcha nie jest politykiem, na którego można głosować. Wówczas Brytyjczycy wybraliby prezydenta, zapewne tak jak w Polsce, przylepionego do jednej z politycznych opcji. Tego nie chce większość. Zatem jak potoczy się historia? Zapowiada się ciekawa epoka.

***

Marek Rybarczyk to autor kilku książek o brytyjskiej monarchii, w czerwcu wyszła jego biografia „Elżbieta II. Ostatnia taka królowa”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną