Rosyjskie wojska powolutku posuwają się na północny wschód między Lisiczańskiem a Bachmutem, ale wciąż nie zdołali przeciąć drogi Bachmut–Lisiczańsk. Teraz ma to raczej wymiar symboliczny, bo trasa pozostaje w zasięgu nie tylko ognia, ale i obserwacji, Rosjanie mogą więc ostrzelać wszystko, co się na niej pojawi (Ukraińcy zaopatrują się drogą biegnącą dalej na północ, przez Siewiersk). Powstrzymywanie tu rosyjskich ataków ma jednak wielkie znaczenie dla utrzymania otwartej kieszeni lisiczańskiej, w przeciwnym razie najeźdźcy mogliby przejść 20–22 km do Dońca i zamknąć rejon w szczelnym okrążeniu.
Trzeba zwalczyć artylerię
W samym Lisiczańsku Rosjanie szturmujący od południa trafili na dzielnicę przemysłową, a to dla nich koszmar. Są nieco skuteczniejsi w walkach miejskich, ale w zakładach nadal idzie im źle. Do legendy przeszła obrona Azowstalu, podobnie było w Azotach w Siewierodoniecku, których broniono bardzo zawzięcie. Teraz boje toczą się na terenie wielkiej rafinerii w Lisiczańsku (Linik) i zakładach produkcji żelatyny (OOO Melit). W pozostałych rejonach Donbasu Rosjanie, mimo ponawianych ataków, nie zdołali posunąć się naprzód.
Ukraińskie wojska zaczęły używać tu wyrzutni rakiet kierowanych HIMARS, z której można wystrzeliwać pojedynczo lub salwą do sześciu rakiet 227 mm, wyposażonych w system samonaprowadzania na koordynaty geograficzne na bazie GPS. Ich celem są niemal wyłącznie składy amunicji w