Wycofanie z Lisiczańska to w zaistniałej sytuacji rozsądny ruch. 2 lipca Rosjanie zaatakowali miasto z trzech kierunków – od południa, od wschodu i od północy, ale wszystko wskazuje na to, że trafili w próżnię – na pokazanych zdjęciach z centrum Lisiczańska śladów walk nie ma. W czasie walk wzięto niewielu jeńców z wojsk Ukrainy, ale co ciekawe, schwytano kilku Brazylijczyków z Legionu Międzynarodowego. Potraktowanie ich tak samo jak Brytyjczyków, czyli skazanie na śmierć, może zantagonizować jednego z nielicznych sojuszników Rosji – Brazylię.
Czytaj także: Łysyczańsk, miasto umarłych. Zostać tu to prosić się o śmierć
Obecnie, po zajęciu Lisiczańska, Rosjanie nacierają na zachód, wypychając obrońców z worka, w którym nie zdołali ich okrążyć. Ataki są prowadzone na trzech kierunkach: od Szypiliwki na Bilohoriwkę (tutaj nocny atak został odparty), wzdłuż Dońca, na jego południowym brzegu, z rafinerii Lisiczańsk w kierunku na Wierchnokamiańskie oraz z Mikołajiwki na Spirne i Berestowe. Do chwili obecnej Rosjanie nie poczynili znaczących postępów na żadnym z kierunków.
Przewidywana ukraińska linia obrony będzie raczej oparta o Siewiersk, Soledar i Bachmut, które leżą w dolinie rzeki Bachmutki. Nie jest to ostatnia linia obrony Donbasu, jednak po jej osiągnięciu cały obwód ługański znajdzie się pod okupacją, co na pewno wykorzysta rosyjska propaganda. Tymczasem w okolicach Popasnej Ukraińcy ostrzelali rosyjski magazyn amunicji, niszcząc go i doprowadzając do dużego pożaru. Najpewniej był to kolejny precyzyjny atak ukraińskiej artylerii, która działa coraz lepiej.
Rosjanie po jednodniowej przerwie wznowili ataki spod Iziuma w kierunku na Słowiańsk, tym razem atakując nieco dalej na zachód, w stronę wsi Mazaniwka.