147. dzień wojny. Latające ryby i młot na rosyjski sprzęt. Ukraina potrzebuje samolotów
Panowanie w powietrzu to według zachodniej koncepcji prowadzenia działań wojennych warunek sine qua non dla jakichkolwiek skutecznych działań ofensywnych. Jestem absolutnie przekonany, że po przekazaniu tak znacznej ilości broni o ogromnej wartości państwa zachodnie, w tym przede wszystkim Stany Zjednoczone, ściśle obserwują sposób użycia przekazanego sprzętu. Państwa te szkolą też znaczne liczby ukraińskich żołnierzy, a zatem dobrze wiedzą, jakie nowe jednostki i z jakim uzbrojeniem są formowane. Jestem też przekonany, że Ukraina otrzymuje wiele cennych rad bazujących na solidnym rozpoznaniu własnym i prowadzonym przy pomocy środków NATO. Zapewne dzielenie się tymi informacjami następuje na zasadzie wzajemności.
Dlatego jeśli Ukraina podejmie działania ofensywne, to będą one dobrze uzgodnione z partnerami, ukraiński Sztab Generalny skorzysta ze zgromadzonej na Zachodzie wiedzy i doświadczenia amerykańskich, brytyjskich czy nawet polskich dowódców. Dlaczego jednak Ukraińcy mają słuchać zachodnich partnerów, skoro sami też sroce spod ogona nie wypadli – i znają się na swoim fachu, i mają ośmioletnie doświadczenie w prowadzeniu działań przeciwko Rosji? Bo ta suma wiedzy i doświadczenia tworzy zabójczą dla okupantów kombinację, a obie strony zdają sobie sprawę, jak bardzo Ukraina od zachodniej pomocy zależy. Dopóki wzajemna wymiana informacji i wsparcia odbywa się na zasadach partnerskich, bez protekcjonalizmu i z wzajemnym szacunkiem, wszystko będzie się kręcić jak dobrze naoliwiona maszyna.