Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Koniec rządu Mario Draghiego. Cios dla Europy, prezent dla Kremla

Mario Draghi Mario Draghi Guglielmo Mangiapane / Reuters / Forum
Bunt prawicy pozbawił premiera Mario Draghiego stabilnej większości w parlamencie. Nowy rząd wyłonią wybory, których wszyscy chcą, choć wszyscy mogą na nich stracić.

Przypomnijmy: Mario Draghi tydzień temu dość teatralnie zrezygnował ze stanowiska premiera po wyjściu Ruchu Pięciu Gwiazd z rządowej koalicji. Prezydent Sergio Mattarella nie przyjął tej dymisji, nakazał mu spróbować jeszcze raz się dogadać. Draghi, polityk niezwykle pryncypialny, nie chciał sprawować władzy bez Ruchu, bo populiści mieli najszerszy mandat demokratyczny (33 proc. w ostatnich wyborach). Tymczasem on, premier z nadania, a nie wyboru, w ostatnich dniach zmienił zdanie. W środę stanął przed parlamentarzystami i w 36-minutowym wystąpieniu zaapelował o nowy „pakt zaufania” dla swego gabinetu. Teoretycznie mógł dalej rządzić i bez buntowników, bo wciąż miał większość. Ale niewielką, wymagającą liczenia szabli przy każdym głosowaniu.

I ta krucha przewaga stopniała w środowe popołudnie. Ruch Pięciu Gwiazd zgodnie z przewidywaniami wstrzymał się od głosu w wotum zaufania. Tak samo zrobiły Liga Matteo Salviniego i centroprawicowa Forza Italia. Ta druga dotychczas popierała koalicję i miała w rządzie swoich ministrów.

Salvini, Berlusconi, Meloni

W środę rano spotkali się liderzy ugrupowań Salviniego i byłego premiera Silvia Berlusconiego. Podczas narady w stołecznej willi ustalili, że poprą rząd Draghiego pod dwoma warunkami. Po pierwsze – że będzie to rząd bez Ruchu Pięciu Gwiazd. Po drugie – do dymisji podadzą się minister zdrowia Roberto Speranza i szefowa MSW Luciana Lamorgese. Jego winili o złe zarządzanie krajem w czasie pandemii, ją o duży napływ imigracji, głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu. Draghi, ograniczony własnymi zasadami i parlamentarną matematyką, nie mógł się na to zgodzić.

Reklama