Mowa o Chmielnickiej Elektrowni Atomowej w Niecieszynie pod Chmielnickim, Rownieńskiej Elektrowni Atomowej w Waraszu koło Równego (obie w zachodniej części kraju), Południowoukraińskiej Elektrowni Atomowej w Jużnoukrajinśku ok. 150 km na północny zachód od Mikołajowa i największej, Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze. Piąta, czarnobylska w Prypeci, nie pracuje od 2000 r. Co ciekawe, po katastrofie pozostałe trzy bloki działały jeszcze 14 lat.
Będzie katastrofa nuklearna?
Na szczęście Rosjanie zajęli tylko jedną elektrownię. Niestety tę największą (w kraju i w Europie), z sześcioma blokami po 1000 MW mocy elektrycznej. Dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej dr Rafael Grossi podniósł alarm, bo placówka całkowicie wymyka się spod kontroli. Argentyńczyk jest co prawda dyplomatą, ale specjalizuje się w kontroli zbrojeń nuklearnych i ma do pomocy wybitnych specjalistów. Jego oświadczenia nie można lekceważyć, a wynika z niego, że Rosjanie nie przestrzegają zasad bezpieczeństwa, jakby chcieli wywołać awarię i oskarżyć o to Ukrainę. Oczywiście wodno-wodne reaktory energetyczne WWER nie dają się wyprowadzić w stan niestabilności, tak jak niesławne reaktory RBMK (lekkowodny, wrzący reaktor z moderatorem grafitowym), obarczone poważną wadą konstrukcyjną, w wyniku której doszło do awarii w Sosnowym Borze pod Leningradem w 1975 r. i do potężnej katastrofy koło Czarnobyla w 1986. WWER są znacznie bezpieczniejsze, ale każde urządzenie techniczne, jeśli nie przestrzega się elementarnych zasad, może stać się groźne.