Trudno powiedzieć, żeby ukraińska ofensywa rozwijała się zgodnie z planem, ale nawet jeśli jest opóźniona, to jednak trwa. Wojska utrzymują zdobycze na kilku kierunkach natarcia i nie dają się wypchnąć mimo ponawianych rosyjskich kontrataków. Za każdym razem najeźdźcy tracą amunicję, a jej dostawy przez Dniepr z wielkim prawdopodobieństwem mogą nie zaspokajać bieżących potrzeb. Zastępca szefa zarządu operacyjnego sztabu generalnego Ukrainy gen. bryg. Oleksij Gromow (nie należy go mylić z wysokim urzędnikiem Zełenskiego Oleksijem Gromowem, który jak na złość ma to samo „otczestwo” – Oleksijowicz) podał, że obecnie największe straty zadają Rosjanom artyleria, samoloty, bezpilotowe aparaty latające oraz rakietowe pociski HIMARS, skierowane na wrogie składy amunicji, stanowiska dowodzenia i pozycje obronne.
Kruszenie wojsk przeciwnika i zmuszanie go do pozbywania się topniejących zapasów amunicji ma stworzyć warunki do posuwania się naprzód. Ostatniej doby udało się zniszczyć w rejonie Chersonia i Berysławia sześć kolejnych magazynów i rosyjski most pontonowy na Ingulcu (na głównej trasie Chersoń–Nowa Kachowka). Mostu stałego już tam nie ma, Rosjanie usiłowali trzymać komunikację między dwoma częściami swoich wojsk właśnie przez most pontonowy.
Za spory sukces można uznać trafienie i zniszczenie stanowiska dowodzenia nr 331 (Kostromskiego Pułku Spadochronowo-Desantowego Gwardii z 98. Swirskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej Gwardii) i 56 (Gwardyjskiego Pułku Spadochronowo-Desantowego Kozaków Dońskich z 7.