W na poły autobiograficznym, nominowanym do Oscara filmie „Belfast” urodzony tu brytyjski aktor i reżyser Kenneth Branagh opowiada historię dorastania w czasie The Troubles, konfliktu rozpętanego również na tle religijnym między Irlandią republikańską i zwolennikami brytyjskiej monarchii. W jednej ze scen główny bohater, kilkuletni Buddy, pyta ojca o opinię na temat koleżanki z klasy, jego pierwszej miłości: czy ona i ja mamy jakąkolwiek przyszłość? Gdy ojciec odpowiada twierdząco, chłopiec dopytuje: nawet jeśli ona jest katoliczką, a ja protestantem?
Akcja działa się ponad pół wieku temu i wtedy pytania te były jak najbardziej zasadne. Na ulicach Belfastu i Londynu wybuchały bomby, a osiedla, ulice i rodziny dzieliły się z powodu wyznania, które często było sposobem wyrażania tożsamości narodowej. Katolik Irlandczyk. Protestant Brytyjczyk. Różne Kościoły, różny stosunek do historii, różne wizje przyszłości. W kolejnych latach, choć konflikt powoli wygasał, religia nadal przekładała się na codzienność, zwłaszcza na południu wyspy. Tam Kościół katolicki przez dekady był silny głównie dzięki instytucjom: szpitalom, sierocińcom, szkołom (i nadal kontroluje ponad 95 proc. podstawówek). Narzucał normy społeczne, zwłaszcza dotyczące życia intymnego.
W XXI w. i to zaczęło się zmieniać. Legalizacja aborcji i małżeństw jednopłciowych, fala skandali pedofilskich i ujawniane przypadki systemowej przemocy doprowadziły do gwałtownej laicyzacji społeczeństwa. Kościół w Republice wciąż bywa ważnym aktorem życia publicznego, ale na pewno nie narzuca już Irlandczykom stylu życia.