Sensacyjne rezultaty przynosi przeciągające się liczenie głosów po wtorkowych wyborach do amerykańskiego Kongresu i władz stanowych. W sobotę wieczorem (czasu USA) okazało się, że wbrew przewidywaniom Partia Demokratyczna zachowała większość w Senacie. O jej sukcesie przesądziła wygrana urzędującej demokratycznej senator Catherine Cortez Masto w stanie Nevada nad kandydatem z Partii Republikańskiej (GOP) Adamem Laxaltem, a wcześniej tego samego dnia zwycięstwo demokratycznego senatora Marka Kelly′ego, byłego astronauty, nad republikańskim challengerem Blakiem Mastersem. W rezultacie Demokraci mają już w Senacie 50 mandatów – czyli, jak dotychczas, równo połowę (w Senacie zasiada 100 osób) – co wystarcza im jednak do utrzymania kontroli, ponieważ decydujący głos w takiej sytuacji należy do wiceprezydenta, w tym wypadku Kamali Harris.
To też sukces Joe Bidena
Ta minimalna przewaga może jeszcze urosnąć po drugiej turze wyborów w Georgii, która odbędzie się 6 grudnia, ponieważ żaden z dwóch rywalizujących w tym stanie kandydatów: Demokrata Raphael Warnock ani Republikanin Hershel Walker, nie uzyskał wymaganej większości minimum 50 proc. głosów. Warnock, pastor Kościoła baptystów, wygrał z Walkerem, byłym futbolistą, różnicą 1 proc. Jeżeli powtórzy ten wynik w drugiej turze, mandaty w Senacie będą rozłożone między Demokratami a Republikanami w proporcji 51–49.
Zwycięstwo Demokratów jest tym bardziej niespodziewane, że doszło do niego wbrew historycznej prawidłowości mówiącej, że w połowie pierwszej kadencji urzędującego prezydenta jego partia zwykle przegrywa wybory do Kongresu, tracąc mandaty na rzecz opozycji albo nawet większość, jeśli ją posiada.