Pierwsza o wybuchu we wsi znajdującej się zaledwie 5 km od granicy z Ukrainą poinformowała we wtorek agencja Associated Press, powołując się na źródła w amerykańskiej administracji. Dopiero wieczorem incydent potwierdziły polskie władze, choć nadal nie ma oficjalnych danych dotyczących pochodzenia szczątków rakiety, która spadła w Przewodowie. Mimo to niektórzy przywódcy i dyplomaci natychmiast stwierdzili, że Kreml przeprowadził – intencjonalnie lub nie – atak na terytorium NATO. W tej grupie znalazł się m.in. szef łotewskiego MSZ Artis Pabriks, który na Twitterze zidentyfikował pocisk jako „rosyjski”. Diagnozę powtórzył na antenie CNN, choć dodał już, że opiera się „na własnych założeniach”. W podobnym tonie, choć ostrożniej, wypowiedziała się szefowa ministerstwa obrony Czech Jana Černochová – incydent nazwała niepotrzebną prowokacją, nie precyzując, co lub kogo ma na myśli.
Czytaj też: Czy leci z nami Ameryka?
NATO musi zareagować
Włoski dziennik „La Repubblica” skupił się na reakcjach najważniejszych sojuszników Polski w NATO, czyli USA i Wielkiej Brytanii. Szef rządu w Londynie Rishi Sunak tonował nastroje, podkreślając, że jego kraj włączy się w śledztwo. Potępił rosyjskie bombardowanie Ukrainy, apelował jednak o unikanie eskalacji konfliktu. Przypomniał też o bezwarunkowym wsparciu Wielkiej Brytanii dla wszystkich partnerów i gotowości do realizacji zobowiązań traktatowych.
„La Repubblica” wydarzenia na wschodzie Polski komentuje m.in. w kontekście trwającego szczytu grupy G20 na Bali. Według dziennikarza gazety Enrico Francheschiniego bez względu na przyczynę eksplozji incydent bezpośrednio dotyka wszystkich członków NATO. W jego wyniku śmierć poniosło dwoje obywateli – wojna, nawet jeśli przypadkowo, dotknęła terytorium Sojuszu. Który musi w związku z tym zareagować.
„New York Times” cytuje amerykańskich dyplomatów, którzy potwierdzili, że w Przewodowie doszło do wybuchu rakiety rosyjskiej produkcji, co nie oznacza, że została wystrzelona z terytorium Rosji. Sam Joe Biden przyznał, że prawdopodobieństwo rosyjskiego ataku jest niskie, sugerując, że najpewniej doszło po prostu do nieszczęśliwego wypadku. Dziennik, który wydarzenia ze wschodu Polski łączy z bombardowaniami największych miast w Ukrainie, skupia się na globalnych skutkach zdarzenia. Ważna będzie jego zdaniem reakcja NATO – powściągliwa, ale wyrazista. Zwłaszcza że Polska pozostaje kluczowa dla powodzenia operacji przerzucania zachodniego sprzętu wojskowego do Ukrainy – to u nas znajdują się zarządzane przez NATO centra dystrybucyjne.
Krajobraz po eksplozji w Przewodowie
CNN zapowiada, że rychło będą znane wyniki śledztwa w sprawie pochodzenia pocisków, bo dane da się pozyskać z patroli powietrznych prowadzonych przez siły NATO. W środowy poranek stacja potwierdziła, że obszar południowego wschodu Polski patrolował samolot Sojuszu, najpewniej RQ-4D Phoenix, który wystartował z bazy w okolicach włoskiej Katanii. Według CNN są spore szanse na ustalenie, skąd pocisk został wystrzelony. Reporter stacji Matthew Chase dotarł do Przewodowa jako jeden z pierwszych dziennikarzy i opisuje w szczegółach krajobraz po wybuchu. Wczoraj wielokrotnie podkreślał, że sytuacja dotyczy wioski, w której nie ma strategicznych celów potencjalnie interesujących dla Rosjan.
„Washington Post” opisuje kryzys przy polskiej granicy jako wyzwanie dla NATO, które musi unikać eskalacji, ale i zdecydowanie potępić Putina. Dziennik informuje o jednogłośnym poparciu Sojuszu dla śledztwa w sprawie przyczyn incydentu, pisze też, że według źródeł w NATO ładunek pochodził najpewniej z ukraińskiej rakiety wystrzelonej w obronie przed rosyjskim nalotem. Gazeta cytuje sekretarza generalnego Jensa Stoltenberga, który podkreślał, że „to nie jest wina Ukrainy”, a „ostateczną odpowiedzialność ponosi Rosja”.
Sporo miejsca w amerykańskim dzienniku poświęcono merytorycznej analizie stanu uzbrojenia wojsk rosyjskich i ukraińskich – gazeta przypomina, że nie tylko Rosjanie wciąż używają pocisków z czasów zimnej wojny. Wydarzenia w Przewodowie umieszcza w szerszym kontekście, przypominając „naznaczone krwią” stosunki Polski z Rosją – ma na myśli m.in. II wojnę światową, ale i katastrofę smoleńską.
Czytaj też: Żyjemy w najgroźniejszym czasie od ostatniej wojny światowej
Byle nie zaogniać konfliktu
„Nie ma miejsca na jakikolwiek błąd” – mówił z kolei prezydent Francji Emmanuel Macron. Od tego cytatu komentarz do wydarzeń ze wschodu Polski zaczął francuski dziennik „Le Monde”. Gazeta chwali zachodnich liderów za „unikanie niepotrzebnej eskalacji” i trzymanie nerwów na wodzy. Przypomina, że bardzo długo nie podawano do informacji publicznej żadnych danych. Zebrane w jedną depeszę reakcje przywódców najważniejszych europejskich państw odzwierciedlają właśnie wspomnianą ostrożność. „Le Monde” cytuje sekretarza generalnego ONZ António Guterresa, który mówił, że „za wszelką cenę” trzeba uniknąć zaogniania konfliktu. Teksty w „Le Monde” odzwierciedlają strategię Macrona, dla którego wsparcie dla Ukrainy jest równie ważne co uniknięcie bezpośredniej konfrontacji z Rosją.
Z kolei kanclerz Niemiec Olaf Scholz zwracał uwagę na konieczność przeprowadzenia dokładnego śledztwa w Przewodowie, dodając, że „nie można dopuścić do opublikowania pospiesznych wniosków” w tej sprawie.
Ostrzej o Putinie i jego działaniach wypowiedział się premier Hiszpanii Pedro Sánchez, obecny na szczycie G20 w Indonezji. Stwierdził on, że bombardowanie Ukrainy w samym środku ważnego wydarzenia międzynarodowego pokazuje pogardę, jaką Putin darzy Zachód i jego instytucje międzynarodowe. Hiszpański dziennik „El País” podkreśla, podobnie jak włoska „La Repubblica”, że wybuch w Przewodowie będzie miał implikacje dla całego Sojuszu i powinien wywołać jednoznaczną reakcję.
Czytaj też: Chronić ukraińskie niebo. Trudne zadanie, przed którym stoi NATO
Erdoğan łagodny dla Putina
Na tym tle wyróżnia się prezydent Turcji Recep Erdoğan, który od początku wojny stoi okrakiem na barykadzie, pozując na rozjemcę i rozgrywającego światowej polityki. Cytowany przez agencję Reutera stwierdził, że Rosja „nie ma nic wspólnego” z wybuchem w Przewodowie, dlatego nie należy jej winić za śmierć dwójki polskich cywilów. Jego zdaniem nie ma zagrożenia dla przedłużenia wygasającego 19 listopada porozumienia o eksporcie ukraińskiego zboża. Wezwał też Putina i Wołodymyra Zełenskiego do negocjacji pokojowych, ale i po raz kolejny nie potępił rosyjskich działań wojennych na terytorium Ukrainy.
Świat na wydarzenia w Polsce zareagował z dużą dozą ostrożności, choć w europejskich mediach dało się wyczuć strach, a nawet panikę. Brak precyzyjnych informacji na temat pochodzenia pocisku tylko wzmagał niepewność. Najbliższe dni pokażą, jak Sojusz zareaguje na ten incydent. Najbliższe tygodnie – jak wpłynie na poparcie Europejczyków i zachodniej klasy politycznej dla Ukrainy w jej walce z okupantem.
Czytaj też: Rosyjski Goliat i ukraiński Dawid jednoręki