Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Katar próbował kupić unijnych urzędników? Bruksela ma problem, pytanie jak duży

Była wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, grecka europosłanka Eva Kaili Była wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, grecka europosłanka Eva Kaili Buissin/EUC / Zuma Press / Forum
Mijają dni od ujawnienia największej w ostatnich latach unijnej afery korupcyjnej, a szczegółów wciąż brak. Jeśli doniesienia o katarskiej próbie wpłynięcia na europosłów się potwierdzą, Bruksela będzie w bardzo trudnej sytuacji.

Główną podejrzaną jest Greczynka Eva Kaili, do niedawna wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, zasiadająca w ławach centrolewicowej frakcji socjalistów i demokratów. Oficjalnie jej roli w procederze nie ujawniono, choć w niedzielę została aresztowana, a dzień później jednogłośnie usunięta z grona wiceprzewodniczących PE – wniosek poparło 625 deputowanych przy tylko jednym głosie sprzeciwu. Śledczy nadal też nie podali pełnej listy zarzutów, informacje są szczątkowe. Znamy kilka liczb: czworo zatrzymanych, 19 prywatnych domów i apartamentów przeszukanych przez belgijską policję i 1,5 mln euro w gotówce, które w nich znaleziono.

Według jednej z krążących wersji miała to być zapłata za bliżej nieokreślone działania lobbingowe na rzecz państwa pozaeuropejskiego. Policja doprecyzowała, że chodzi o „monarchię z Zatoki Perskiej”, później w prasowych przeciekach pojawił się Katar. O sprawie wiele mówią reakcje zaangażowanych osób.

Czytaj też: Gierki Kataru. FIFA już ma kilka pożarów do zgaszenia

Walizka pieniędzy z Kataru

Zacznijmy od tych, na które padły pierwsze podejrzenia. Kaili, choć wywołana do tablicy, przez pierwsze dni milczała. W ostatni wtorek wypowiedział się jej prawnik Michalis Dimitrakopulos – w wywiadzie dla greckiej telewizji oświadczył, że jego klientka „jest niewinna i nie ma nic wspólnego z katarskimi łapówkami”. Nie wiemy, czy Dimitrakopulos ma dostęp do akt śledztwa, ale wskazanie Kataru jako źródła pochodzenia tajemniczych pieniędzy trudno uznać za przypadkowe.

Reklama