Jak można się było spodziewać, w noc sylwestrową Rosjanie umilili Ukraińcom świętowanie przez ataki irańskimi dronami kamikadze, wystrzeliwując 45 – wszystkie zestrzeliła obrona przeciwlotnicza. Niestety z ok. 20 pocisków skrzydlatych Ch-101 odpalonych przez bombowce strategiczne zniszczyła 12, pozostałe trafiły, choć szkody tym razem nie były tak dotkliwe. Mimo alarmów lotniczych zwykle dość zdyscyplinowana ludność Ukrainy bawiła się dalej na ulicach, grając Putinowi na nosie. Była to swoista demonstracja woli i odwagi.
Sam Putin wygłosił noworoczne przemówienie w towarzystwie „żołnierzy”. Piszemy w cudzysłowie, bo była wśród nich kobieta w mundurze, którą błyskawicznie rozpoznano. To kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi. U boku rosyjskiego przywódcy była już widywana jako matka żołnierza, marynarz kutra rybackiego, pacjentka w szpitalu i pracowniczka fabryki. Zapewne pozostali to też starannie dobrani statyści. Nie przeszkadzało to Putinowi opowiadać o wojnie niezwykle ciekawych rzeczy. Sensacyjnych wręcz. Na przykład że jest to wojna o przetrwanie Rosji. Czyli wielka ojczyźniana bis. Że cały świat na Rosję się uwziął, bo przeszkadza wrednemu Zachodowi i jest ostoją tradycyjnych wartości. Trzeba więc bronić mateczki Rosiji, wolnej od wszelakich patologii. Nie wiedzieliśmy, że Putin to taki doskonały stand-uper...
Rosjanie świętują, ale strzelają
Jeśli ktoś myślał, że na frontach w sylwestra zapanuje spokój, to się mylił. Co prawda w Rosji to chyba najważniejsze święto w roku, nowa świecka tradycja od czasów ZSRR, kiedy nie obchodzono Bożego Narodzenia, nawet prawosławnego.