320. dzień wojny. Jeśli nie dla zasobów, to po co Rosji Ukraina? Przyjrzyjmy się tym łupom
Rosjanie triumfalnie ogłosili ustami rzecznika resortu obrony, że w ataku rakietowym na koszary w Kramatorsku zabili 600 ukraińskich żołnierzy. Ukraińcy w odpowiedzi wpuścili zagranicznych dziennikarzy na miejsce szturmu. Okazało się, że to dwa opuszczone budynki internatu KCPTO (Kramatorskie Centrum Nauki Zawodowo-Technicznej – technikum i szkoły zawodowe). Kramatorsk leży w strefie przyfrontowej i wielu ludzi stąd ewakuowano, centrum więc nie funkcjonuje, a jego internaty stoją puste. Przed jeden z budynków trafiła rosyjska rakieta, wyryła dużą dziurę w ziemi, wyrwała drzwi i wybiła część okien, których notabene z powodu ostrzałów i tak w większości nie było. Inny pocisk upadł ok. 50 m od drugiego internatowego budynku. Kolejne uszkodziły osiem okolicznych budynków mieszkalnych i garaży. Atak wykonano przypuszczalnie rakietami Toczka, które najwyraźniej nie mogą się równać z HIMARS-ami. I co prawda ucierpiały garaże, ale nie na sprzęt bojowy w koszarach, tylko prywatne, z rupieciami, bo większość mieszkańców zabrała swoje auta. Najważniejszą wiadomością jest jednak ta, że nikt nie zginął i nie został ranny – ani wojskowi, ani cywile.
Na frontach nie ma tymczasem większych zmian, więcej szczegółów zatem jutro.
Czy Rosjanie chcą przejąć zasoby Ukrainy?
Ukraina do wybuchu wojny miała naprawdę spory potencjał – zarówno przemysłowy, rolniczy, surowcowy, jak i intelektualny. Trzeba było zainwestować tylko w rozwój technologiczny. Miała m.in. całkiem spory przemysł silnikowy, samochodowy, lotniczy, elektroniczny, metalurgiczny, maszynowy, kolejowy.