Prokurator specjalny Robert Hur poprowadzi śledztwo w sprawie znalezienia tajnych dokumentów rządowych w byłym prywatnym biurze Joe Bidena i w jego domu w Wilmington w stanie Delaware. Hura mianował w czwartek departament sprawiedliwości, który już wcześniej prowadził dochodzenie na ten temat, ale prokurator generalny Merrick Garland, szef resortu, uznał, że powołanie specjalnego prokuratora uzasadniają „nadzwyczajne okoliczności” – czyli fakt, że chodzi o urzędującego prezydenta.
Sprawa jest niezwykle kłopotliwa dla Bidena i z pewnością zaszkodzi mu w kampanii wyborczej w 2024 r., jeśli będzie się ubiegał o reelekcję. Republikanom spadła w darze jak z nieba.
Tajne dokumenty u Bidena
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że dziesięć dokumentów oznaczonych klauzulą najwyższej tajności z czasów, kiedy Biden był wiceprezydentem w gabinecie Baracka Obamy, znajdowało się w jego biurze w istniejącym od 2018 r. think tanku Penn-Biden Center w Waszyngtonie. Jak poinformował Biały Dom, odszukali je tam prawnicy prezydenta 2 listopada ubiegłego roku. Wczoraj ujawniono znalezienie kolejnej serii, tym razem w prywatnej rezydencji Bidena.
Prezydent zapewnił, że nie wie, skąd dokumenty się wzięły – jak twierdzi, najpewniej trafiły tam przez pomyłkę. Nie wie też, co zawierają. Jego prawnicy poinformowali, że dokumenty zalegały w „zamkniętym na klucz” garażu rezydencji w Wilmington w stanie Delaware. Radca Richard Sauber podkreślił zaś, że natychmiast poinformowano o tym departament sprawiedliwości, i dodał, że prawnicy prezydenta współpracują z biurem Archiwów Państwowych – gdzie zgodnie z prawem dokumenty powinny być zdeponowane przez odchodzącą ekipę Obamy na początku 2017 r.