Decyzja o przekazaniu Ukrainie niemieckich czołgów Leopard i amerykańskich abramsów Rosjan nie zaskoczyła. Spodziewali się tego nawet mimo fiaska obrad grupy kontaktowej ds. wsparcia obronnego Ukrainy w Ramstein. Upór Olafa Scholza odczytali jako ciąg dalszy negocjacji z Amerykanami, sądząc, że sprawa tylko się odwlecze.
Moskwa czujnie więc obserwowała rozwojów wypadków. Zanim potwierdziły się doniesienia o porozumieniu między Berlinem a Waszyngtonem, już 24 stycznia Kreml przypomniał, że czołgi pogorszą stosunki Rosji z Niemcami. „Te relacje już są na dość niskim poziomie” – ocenił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. To przekaz przede wszystkim dla niemieckiego biznesu, ostrzeżenie, że powrotu do „business as usual” nie będzie.
Czytaj też: Rosja szykuje się do większej wojny. Świat się tego nie spodziewa
Putin nie komentuje, ma od tego ludzi
Sprawa nowoczesnych czołgów dla Ukrainy jest zbyt poważna, żeby władze Rosji mogły odpowiedzieć zbyt pochopnie czy przesadnie. Dlatego reakcje rozpisano na trzy głosy: powściągliwy Kremla, uspokajająco-konsolidujący mediów, paniczny propagandystów i Z-patriotów w sieci.
Władimir Putin sprawy nie skomentował, za to w pełni poświęcił się obchodom dnia studenta 25 stycznia. Jego zadaniem jest wszak ocieplanie wizerunku, zwłaszcza w obliczu wojennych trudności i zbliżających się ciężkich decyzji. Wszystkie programy informacyjne pokazywały go w otoczeniu zapatrzonych w niego adeptów Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU).