Niestety wprowadzenie w rejon Bachmutu świeżych regularnych sił, które zastąpiły wyczerpaną i przetrzebioną Grupę Wagnera, pozwoliło Rosjanom kontynuować ofensywę. Na szczęście mimo silnego nacisku na północ i południe stąd ich zyski terytorialne są marginalne. Istnieje obawa, że jeśli przebiją się przez pola i pagórkowatą okolicę po bokach miasta, to zdołają zmusić obrońców do odwrotu pod groźbą odcięcia. Rosjanie nie lubią walk w terenie zurbanizowanym – to notabene bardzo trudna sztuka także dla profesjonalnych sił zbrojnych. W takich warunkach w miarę dobrze czuje się Grupa Wagnera, złożona z byłych żołnierzy, podoficerów i oficerów sił specjalnych. Jakoś sobie też radzi Specnaz GRU. Ale regularne wojska, nawet z teoretycznie elitarnych wojsk powietrzno-desantowych, raczej nie za dobrze czują się w miejskiej zabudowie. Szczególnie teraz, gdy zostały uzupełnione poborowymi po trzymiesięcznym przeszkoleniu, ich elitarność mocno się zatarła.
Preludium do ofensywy
Ciekawostką jest natomiast to, o czym mówią ukraińskie źródła – formacje Grupy Wagnera przenoszą się ponoć na południe, w rejon Zaporoża. Jeśli więc Bachmut zostanie w końcu zdobyty, czego wykluczyć się nie da przy tej koncentracji sił, to cały splendor spadnie na rosyjskich wojskowych, a nie na CzWK „Wagner”.
Istnieje też drugie wyjaśnienie. Wagnerowcy po krótkim odpoczynku i uzupełnieniu stanów może ruszą do natarcia na głównym kierunku, czyli w Zaporożu. Może to macanie ukraińskiej obrony bezsensownymi atakami małych grup żołnierzy to preludium do poważniejszego uderzenia na tym odcinku frontu?