Wojna – tak, mjasorubka – nie
Wojna – tak, mjasorubka – nie. Ostatni rok wstrząsnął Rosją. A najgorsze przed nią
Decydując się na pełnoskalową agresję, Władimir Putin zakładał szybkie zwycięstwo. Błędnie. Podobny błąd popełnił Zachód, kiedy szacował, że bezprecedensowe w historii sankcje zdołają skłonić kremlowskiego przywódcę do ponownej kalkulacji. Sankcje okazały się bolesne, lecz Rosja była na nie w dużym stopniu przygotowana. Od 2014 r. Kreml wdrażał regulacje mające uodpornić finanse państwa na spodziewane restrykcje ze strony Zachodu. Wprowadzono m.in. własny odpowiednik obsługi kart Visa/Master, który w 2022 r. pozwolił przetrwać bankom objętym amerykańskimi obostrzeniami.
Za miękkim lądowaniem sektora finansowego stała wieloletnia szefowa banku centralnego i zaufana prezydenta Elvira Nabiullina. Według „Financial Timesa” wraz z Germanem Grefem, prezesem Sbierbanku, byłym ministrem gospodarki i znajomym Putina jeszcze z czasów jelcynowskich, miała ostrzegać Kreml przed drastycznymi konsekwencjami zaangażowania się w wojnę. Niemniej to dzięki jej działaniom w chwili inwazji państwo dysponowało ponad 640 mld dol. poduszki finansowej. Nawet po zamrożeniu przez Zachód połowy rosyjskich rezerw walutowych pozostawały one na tyle duże, że pozwalały na komfortowe kontynuowanie agresji. Gospodarkę najskuteczniej obroniła jednak koniunktura. Wpływy z eksportu ropy i gazu w pierwszych miesiącach wojny były tak duże, że wystarczyły na pokrycie bieżących wydatków, a nadwyżka wspierała rubla, dzięki czemu nie doszło do jego załamania.
Władimir Putin mógł więc długo uspokajać rodaków, że „operacja specjalna” wprawdzie utknęła, ale bezpośrednio ich nie dotyczy, choć dyskomfortem stało się dla nich wycofanie znanych i lubianych marek zagranicznych. Po 32 latach z ulic zniknęły McDonaldy, z półek sklepowych – oryginalna cola, a z kin hollywoodzkie hity.