Franciszka wielu witało jako papieża nadziei. Po papieżu z Niemiec papież z Nowego Świata budził ogromne zainteresowanie i dużo mniejsze kontrowersje niż Benedykt i Jan Paweł II w momencie ich wybrania. Po dziesięciu latach rządów w Kościele Franciszek budzi coraz większe rozczarowanie i wywołuje coraz większe kontrowersje. Witajcie w Państwie Mieście Watykan, gdzie młyny mielą powoli, gdy powinny szybko, a szybko, gdy powinny wolno.
Papież uwielbiany i watykański polityk
Poza światem katolickim dziesięciolecie pontyfikatu Jorge Bergoglia będzie jednym więcej newsem. W świecie katolickim, a ściślej wśród kleru, świeckich działaczy, pracowników kościelnych mediów, rocznica nie przejdzie niezauważona. Nie będzie jednak litanią pochwalną. Owszem, masy kochają Franciszka z definicji, bo jego wizyta w tym czy innym kraju to dla katolików wydarzenie wyjątkowe. Zwłaszcza w krajach tzw. Globalnego Południa, gdzie jest więcej biedy, korupcji, wojen niż na bogatej północy planety. Na południu wizyta następcy św. Piotra jest przede wszystkim duchową pociechą i dowartościowaniem, a mniej aktem politycznym.
Ale papież jest też politykiem, i to o wielkich wpływach. Pod tym kątem będą oceniać jego dziesięciolecie obserwatorzy polityki Watykanu. Zestawią jego wypowiedzi z czynami. Wypowiedzi składają się na pewną wizję roli Kościoła rzymskokatolickiego we współczesnym świecie. Najogólniej jest to wizja Kościoła jako „szpitala polowego dla zranionych na duchu”. Kościoła ubogich środków, służącego przede wszystkim ofiarom niesprawiedliwości społecznej oraz różnego rodzaju wykluczenia, w tym dyskryminacji na tle religijnym i kulturowym.