Marlène Schiappa, francuska sekretarz stanu znana z feministycznych poglądów, ostatnio pojawia się na pierwszych stronach gazet. A nawet na okładkach, i to nie byle jakich. Wedle przecieków medialnych najnowszy numer francuskiej edycji „Playboya” będzie otwierać uśmiechnięta i wydekoltowana naczelna feministka Republiki, a w środku uważny czytelnik pośród licznych zdjęć bujnowłosej ministry znajdzie 12-stronnicowy wywiad na temat równościowej polityki i praw człowieka w kontekście równouprawnienia płci i wychodzenia z heteronormatywnych stereotypów. Okładka, która w kioskach nad Sekwaną pojawi się 8 kwietnia i zostanie w nich na cały kwartał, utrzymana jest w barwach francuskiej flagi, a sama Schiappa, bez zaskoczenia, wpisuje się w ikonografię Marianny/Wolności wiodącej lud na barykady.
Poważny ból głowy dla premier
Pani sekretarz stanu zarzeka się, że jej gest jest całkowicie niewinny, a ona sama przede wszystkim broni prawa każdej kobiety do dysponowania własnym ciałem tak, jak chce, kiedy chce i w dowolnym wybranym przez siebie celu. „We Francji kobiety są wolne. Czy to się wsteczniactwu i hipokrytom podoba, czy nie” – wyjaśniła Schiappa na Twitterze.
Wiadomo jednak, że dla premier rządu Élisabeth Borne występ Schiappy to poważny ból głowy – pozycja rządu w kraju targanym protestami jest bardzo trudna; komentatorzy nie wykluczają zmian na stanowiskach. Schiappa, która do rządu Edouarda Philippe’a trafiła zaraz po wyborach w 2017 r., nie była osobą, ściśle rzecz biorąc, partyjną – jej polityczne zaangażowanie zaczęło się od pracy w urzędzie miasta Mans w 2014 r.