Chiny kontynentalne próbują zastraszyć Tajwan, podejmują działania mające demonstrować skalę bezbronności wyspy i przypominać o jej strategicznej samotności. Chińska marynarka i lotnictwo zakończyły właśnie duże manewry wokół Tajwanu. W trzydniowych ćwiczeniach wzięła udział grup lotniskowca „Szantung”. Duża liczba samolotów przekroczyła linię identyfikacji obrony powietrznej, czyli bufora, którą Tajpej jednostronnie wyznaczyło dla rozdzielenia przestrzeni między kontynentem a swoją główną wyspą. Wypuszczono też internetowy filmik – animowaną symulację ataków rakietowych, oraz trenowano – to chyba najbardziej możliwy scenariusz do faktycznej realizacji – blokadę morską tajwańskiego archipelagu.
W poniedziałek w strefę wleciało 91 maszyn, co jest historycznym dziennym rekordem. Poprzednio tyle samolotów pojawiło się za linią w sobotę, a wcześniej w grudniu. Tak organizowanym ćwiczeniom rutynowo towarzyszy refleksja, że eskalujący napięcie zbliża się do niebezpiecznego punktu, którego osiągnięcie może doprowadzić do poważnych lub niebezpiecznych incydentów. A te mają potencjał, by uruchomić konflikt zbrojny z prawdziwego zdarzenia. Bo im częściej się lata, pływa i np. treningowo strzela, tym większe prawdopodobieństwo, że może dojść do jakiejś pomyłki i rzeczywistej wymiany ognia.
Czytaj też: Efekt pieluchy. Dlaczego czeka nas wojna z Chinami?
Chiny reagują alergicznie
Mimo sporego ruchu najnowsze ćwiczenia nie były najbardziej niepokojące.