Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Chiny próbują zastraszyć Tajwan. Będzie wojna?

Chiński okręt wojenny podczas ćwiczeń wojskowych u wybrzeży Chin w pobliżu Fuzhou (prowincja Fujian), 11 kwietnia 2023 r. Chiński okręt wojenny podczas ćwiczeń wojskowych u wybrzeży Chin w pobliżu Fuzhou (prowincja Fujian), 11 kwietnia 2023 r. Thomas Peter / Reuters / Forum
Pekin wywiera presję maksymalną, ale ma swoje limity. Napięcie stara się dawkować zręcznie, myśląc o styczniowych wyborach prezydenckich. Chodzi o to, by Tajwańczyków straszyć, ale nie przerazić.

Chiny kontynentalne próbują zastraszyć Tajwan, podejmują działania mające demonstrować skalę bezbronności wyspy i przypominać o jej strategicznej samotności. Chińska marynarka i lotnictwo zakończyły właśnie duże manewry wokół Tajwanu. W trzydniowych ćwiczeniach wzięła udział grup lotniskowca „Szantung”. Duża liczba samolotów przekroczyła linię identyfikacji obrony powietrznej, czyli bufora, którą Tajpej jednostronnie wyznaczyło dla rozdzielenia przestrzeni między kontynentem a swoją główną wyspą. Wypuszczono też internetowy filmik – animowaną symulację ataków rakietowych, oraz trenowano – to chyba najbardziej możliwy scenariusz do faktycznej realizacji – blokadę morską tajwańskiego archipelagu.

W poniedziałek w strefę wleciało 91 maszyn, co jest historycznym dziennym rekordem. Poprzednio tyle samolotów pojawiło się za linią w sobotę, a wcześniej w grudniu. Tak organizowanym ćwiczeniom rutynowo towarzyszy refleksja, że eskalujący napięcie zbliża się do niebezpiecznego punktu, którego osiągnięcie może doprowadzić do poważnych lub niebezpiecznych incydentów. A te mają potencjał, by uruchomić konflikt zbrojny z prawdziwego zdarzenia. Bo im częściej się lata, pływa i np. treningowo strzela, tym większe prawdopodobieństwo, że może dojść do jakiejś pomyłki i rzeczywistej wymiany ognia.

Czytaj też: Efekt pieluchy. Dlaczego czeka nas wojna z Chinami?

Chiny reagują alergicznie

Mimo sporego ruchu najnowsze ćwiczenia nie były najbardziej niepokojące. Więcej obaw budziły ruchy wojsk latem, bezpośrednia reakcja na wizytę na Tajwanie Nancy Pelosi, ówczesnej przewodniczącej amerykańskiej Izby Reprezentantów. Na podobne kontakty władz tajwańskich z przedstawicielami innych rządów, a Amerykanów w szczególności, Pekin reaguje alergicznie i z przesadą. ChRL przyznaje, że konfrontacyjny przebieg manewrów był odpowiedzią i odwetem za spotkanie tajwańskiej prezydentki Tsai Ing-wen z Kevinem McCarthym, następcą Pelosi w fotelu przewodniczącego Izby. Tsai odwiedziła Stany Zjednoczone (wracała z Ameryki Płd., odwiedziła Belize i Gwatemalę, dwa z trzynastki państw utrzymujących z Republiką Chińską stosunki dyplomatyczne).

Podróż Tsai dziennik wydawany przez Armię Ludowo-Wyzwoleńczą skomentował uwagą, że gwarancje Waszyngtonu dla Tajpej wcale nie są takie pewne. Podpowiadał, że Amerykanie traktują Tajwan instrumentalnie, jako pionek w swoim starciu z Chinami, co ściągnie niechybną katastrofę. Pekin zawsze przy podobnych okazjach wykłada swoje stanowisko. Uważa, że tylko on może reprezentować „jedne” – jak to nazywa – Chiny. Nie akceptuje konkurencji i uważa Tajwan za swoją wewnętrzną sprawę, coś w rodzaju zbuntowanej prowincji (choć komuniści nigdy tam nie rządzili). Renegatów, którzy powinni wrócić do „macierzy”. A jeśli Tajwan nie zechce po dobroci, to macierz sama po niego przyjdzie i zjednoczy się z nim siłą. Chiński przywódca Xi Jinping takiego wariantu nie wyklucza, na wyobraźnię działa też rozwój sytuacji w najechanej przez Rosję Ukrainie.

Podkast: Chiny jak smok budzą się ze snu. Na czym polega ich fenomen?

Tajwańczycy się nie przestraszą?

Pekin wywiera presję maksymalną, ale ma swojej limity. Napięcie stara się dawkować zręcznie, myśląc o styczniowych wyborach prezydenckich. Chodzi o to, by Tajwańczyków straszyć, ale nie przerazić. Taka emocja może ponieść kandydata DPP, Demokratycznej Partii Postępowej prezydentki Tsai, która wyczerpała liczbę kadencji. Generalnie DPP optuje za niezależnością. Odległość do Chin Ludowych, charakter stosunków z nimi oraz dynamika – jak się mówi w tamtejszej polityce – status quo i związanych z tą sytuacją niejednoznaczności to główne osie debaty, partyjnego podziału i sympatii wyborców.

DPP nie domaga się wprost ogłoszenia niepodległości. Owszem, dawniej ją promowała, ale od ponad dwóch dekad twierdzi, że Republika Chińska niezależna już jest, więc nie musi zmieniać swojego statusu. Rolą Pekinu jest jedynie to uszanować. Choć w ramach DPP trwa niekończąca się dyskusja, czy nie należałoby może ogłosić niezależności samego Tajwanu, który zrzuca zbroję Republiki Chińskiej. Niezależnie od tych subtelności największym społecznym poparciem cieszą się trzy ścieżki, mające po 25–28 proc. poparcia – jak najszybsze zjednoczenie, utrzymanie status quo i utrzymanie obecnej odległości do Chin, ale połączone z dążeniem do niepodległości. Samej niezwłocznej niepodległości domaga się jedynie kilka procent.

Tymczasem komuniści liczą, że wygra kandydat będącego w opozycji Kuomintangu. Kiedyś obie partie walczyły w wojnie domowej, ale od lat szukają zbliżenia, owocem są wielomiliardowe interesy łączące oba teoretycznie zwaśnione państwa. Sęk w tym, że Kuomintangowi nie pomaga nastrój grozy, poprzednio wybory przegrywał, gdy dochodziło m.in. do niepokojów w broniącym resztek niezależności i demokracji Hongkongu, ostatecznie brutalnie spacyfikowanego przez komunistów. Teraz Tajwańczycy nie żyją w strachu, podobne manewry przyjmują spokojnie, ale stojąc przy urnie wyborczej, pekińskie szantaże na pewno wezmą pod uwagę.

Czytaj także: Macron i von der Leyen w Chinach. Miał być pokaz siły. Wyszło, jak wyszło

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną