418. dzień wojny. Broń zapalająca w arsenale Rosjan. Ten konflikt jest niesamowicie okrutny
Na froncie pojawia się coraz więcej najnowszych czołgów T-90 i T-90M („M” oznacza modyficerowanyj, zmodernizowany). T-90 nie jest całkiem nowy, to ulepszona wersja znanego T-72. Oto krótka historia tych maszyn.
Czytaj też: Putin przyłapał NATO w momencie leniwego wybudzania się
Zła wiadomość w sprawie czołgów
Z trzech produkowanych przez Moskwę od dawna i równolegle czołgów średnich – T-64 (w latach 1967–87 w Charkowie), T-72 (od 1972 w Niżnym Tagile) i T-80 (1976–2014 w Leningradzie/Petersburgu) – najlepszy i wart rozwijania okazał się ten drugi, z klasycznym napędem w postaci chłodzonego wodą widlastego 12-cylindrowego diesla. W latach 1976–87 wytwarzano wszystkie trzy typy, bo ZSRR najwyraźniej nie mógł zdecydować się na jeden. Najwcześniej wypadł z oferty T-64, w 1987 r. w Charkowie powstawała już dziwaczna hybryda T-80UD (U – ułuczszonyj, ulepszony, D to diesel). Zamiast turbiny gazowej miał wysokoprężny silnik płaski, sześciocylindrowy. Cylindry miały na obu końcach wały korbowe, w każdym pracowały po dwa tłoki. Był to chyba jedyny na świecie silnik tłokowy bez głowicy cylindrów. Po rozpadzie ZSRR zawieszono prace nad tą średnio udaną konstrukcją. Za to petersburski ŁKZ kontynuował produkcję turbinowych T-80U, a później T-80BWM, aż do 2014 r. Produkcja T-80BWM wróciła na niewielką skalę, ale już w Omsku.
Powtórzmy: do dziś najwięcej czołgów pochodzi z zakładów w Niżnym Tagile, olbrzymich Uralwagonzawod, gdzie produkuje się zarówno T-90 (od podstaw), jak i właśnie T-72.
Na froncie jest sporo T-90M, więc przynajmniej część musi pochodzić z bieżącej produkcji.